lexa // odwiedzony 9290 razy // [trez|by|vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (106 sztuk)
22:51 / 03.07.2002
link
komentarz (1)
Dopiero zauważyłam powrót do życia nloga. :,0)
Przez ten czas zdążyłam uzyskać absolutorium i obronić pracę dyplomową. No i mam wakacje. :,0)
03:22 / 23.06.2002
link
komentarz (0)
Jestem dziś szczęśliwa, bo pijaniutka jak stodoła. Obchodziliśmy dziś imieniny W. - siostry mojego L. Zebrał się cały klan. Bawiliśmy się niesamowicie, po części pewnie dlatego, że teściowa była nieobecna. Było super. Na chwilę zapomniałam o problemach, żołądek mnie boli od śmiechu, kręci mi się w głowie i jestem bardzo śpiąca. Ale czuję się wspaniale.
J. podwiózł nas do domu by taxi. Niesamowity gest jak na niego. Nawet odczuwam coś w rodzaju wdzięczności.
Jest pięknie. Aż do mojego przebudzenia rano...
14:53 / 13.06.2002
link
komentarz (0)
O pracę w naszej super-firmie stara się pewna osoba rodzaju żeńskiego (przynajmniej pewne cechy ta ową płeć wskazują - nigdy nic nie wiadomo,0). Z tą osobą mam związane bardzo niemiłe wspomnienia... Jakie to miasto małe!...
A ja jestem osobnikiem z gatunku: strzeż się nadepnięcia na odcisk. I trzeba wiedzieć, że gatunek ten charakteryzuje się wyjątkową wrednością i wyrachowaniem, a w dodatku jest jadowity.
Mały diabełek, który we mnie siedzi, już szczerzy ząbki w szyderczym uśmiechu na myśl o wyrazie twarzy tej osoby na mój widok, Jaka szkoda, że sobie nie popracuje zbyt długo... ;,0)
22:13 / 12.06.2002
link
komentarz (1)
Lajf is brutal and full of zasadzkas. And samtajms kopas w dupas.

To moje motto na dziś.
00:46 / 07.06.2002
link
komentarz (0)
Uczyłyśmy się wczoraj zaciekle na zaliczenia, D. i ja. Efekty? Nadmiaru wiedzy dziś u siebie nie dostrzegłam. Kaca giganta - owszem...
14:13 / 04.06.2002
link
komentarz (1)
Jestem wypruta. Dosłownie.
Skończyłam swoją pracę dyplomową. Dziś wyruszy pocztą do Łodzi. Mam nadzieję, że mój promotor nie obrazi się za fatalną jakość wykresów. Drukarka znajomej spreparowała mi je w odcieniach różu. Ohyda!
Dołączyłam list wyjaśniający, więc może pan doktor nie wpadnie w różowy obłęd... ;,0)
01:18 / 27.05.2002
link
komentarz (1)
Dzień Matki... ;,0)

15:02 / 23.05.2002
link
komentarz (0)
Nie mogłam się ostatnio dostać na nlog. Kompletnie. Już się nawet zaczynałam powoli godzić z myślą, że wreszcie administrator miał dość i wywalił wszystko w diabły. A tu dziś - niespodzianka... :,0),0)
18:43 / 11.05.2002
link
komentarz (2)
Jestem strasznym roztrzepańcem. :(
Dziś są urodziny mojej matki, więc wykaligrafowałam życzonka w html i 22KB-owy mail poszedł... na grupę dyskusyjną. :((
Wprawdzie zaraz przeprosiłam, ale nie wiem, czy tak łatwo będzie udobruchać np. osobnika, który każdego newsa ściąga cierpliwie przez modem. :(
Koncertowa idiotka ze mnie, nie ma co...
20:48 / 09.05.2002
link
komentarz (1)
Drugi rozdział mojej nieszczęsnej pracy czeka... A ja jakoś nie mogę się zebrać. Pewnie jak zwykle w ostatniej chwili zorganizuję sobie całonocny maraton... ;,0)
00:13 / 09.05.2002
link
komentarz (0)
Wyłączyli kaloryfery. I dobrze. Ja wróciłam z piwa. Tym lepiej. Chociaż L. jest wściekły...
21:36 / 04.05.2002
link
komentarz (2)
Upał mnie dobija. Jak z kolei pootwieram na całą szerokość wszystkie okna, muszę uważać na kicię, która uwielbia zewnętrzne parapety i w nosie ma fakt, że mieszkamy na szóstym piętrze.
Psina wachluje się jęzorem cały dzień. Też bym się tak powachlowała.
Mam dość. Nienawidzę upałów, lata, a dopiero mamy maj... :(
22:16 / 30.04.2002
link
komentarz (2)
Wychorowałam się za dobre kilka lat. Strasznie się wymęczyłam. Zaczyna mijać.
Ale najważniejsze jest to, że zaliczyłam mój nieszczęsny warunek. :,0)
22:02 / 26.04.2002
link
komentarz (0)
Leżymy sobie na zwolnionku - ja i moje zapalenie oskrzeli. Lubię gości, ale gdy nietaktownie zasiedzą się parę dni za długo... Mam nadzieję, że moje choróbsko paniało.
22:34 / 23.04.2002
link
komentarz (0)
Kaszlę, charczę i smarkam. Złapałam jakieś świństwo. Nie wiem, jak wytrzymam dzisiaj w pracy... :(
21:56 / 20.04.2002
link
komentarz (0)
Idę dziś na noc do pracy. Jak zwykle mi się nie chce. Żebym jeszcze jakieś naprawdę konkretne pieniądze z tego miała...
Ale nocka zleci, a jutro jest nowy, piękny dzień. No i Półwysep Arabski się wreszcie odezwał. :,0)
Nie spodziewałam się już tego maila.
23:16 / 18.04.2002
link
komentarz (0)
Zastanawiam się, czy nie zrezygnować z nloga. Nie wiem... Chociaż może jeszcze nie, czysta szczerość jest mi potrzebna i muszę mieć jakieś miejsce, gdzie mnie nikt nie potępi.
20:58 / 16.04.2002
link
komentarz (0)
Moje wdowieństwo dobiegło końca. :,0),0)
13:45 / 13.04.2002
link
komentarz (0)
Wcale się nie dziwię, że nasz szpital nazywany jest umieralnią. Takiego burdelu, jaki tam panuje, nie ma chyba nigdzie indziej.
No może mi ktoś wyjaśni, skąd się wzięło zdjęcie rentgenowskie L., skoro nie miał żadnego prześwietlenia? Ani chybi z kosmosu.
Na prośbę o wyjaśnienie tego tajemniczego zjawiska, lekarz odpowiedział bardzo poważnym tonem: Pewnie pan stracił na parę minut przytomność i pan nie pamięta. Ludzie! Przecież to się nóż w kieszeni otwiera! Tak, zapewne L. porwały zielone ludziki, a teraz ma amnezję.
Ręce mi opadają...
00:02 / 12.04.2002
link
komentarz (0)
L. jest w szpitalu. Jestem słomianą smutną wdową. I nie mam dziś nic więcej do napisania. :(
13:45 / 10.04.2002
link
komentarz (1)
Dzisiejszy dzień jest kompletnie do niczego, ponieważ:
1. Mam ochotę wyjść na piwo, a nie mam z kim.
2. W związku z powyższym brakuje mi S.
3. I tak mam znowu do pracy na popołudnie.
4. Powyższe nie oznacza, że nie tęsknię za S.
5. Jutro muszę wstać o 5 rano i wiem, że na pewno się nie wyśpię.
6. Siłą rzeczy o seksie dzisiaj mogę zapomnieć (ból głowy mode: on,0).
7. Na uczelni nic kompletnie nie załatwiłam.
8. Nic mi się nie chce.
9. Wspominałam, że jest mi źle, jak nie ma S.?
10. Życie jest czasem okrutne.
02:11 / 10.04.2002
link
komentarz (0)
A. przysłał mi właśnie stek dowcipów mailem. Najlepszym dzielę się tutaj:

Mama, tata i synek wybrali się do cyrku. Gdy na arenie pojawił się słoń, tata poszedł kupić słodycze. Nagle chłopiec wstaje i wyciągając rękę, krzyczy:
- Mamo, mamo, co to jest ?
Zaskoczona pytaniem mama odpowiada:
- To jest ogon słonia.
Syn jednak wykrzykuje dalej:
- Nie! Pod spodem.
Zakłopotana mama odpowiada:
- Tooo... nic takiego.
Wraca tata, ale zapomniał kupić napojów, więc idzie po nie mama. Gdy tylko się oddaliła, synek wiesza się ojcu na ramieniu.
- Tato, tato, co to jest?
- To jest ogon, synu.
- Nie, pod spodem. - To jest siusiak słonia.
Chłopiec chwilę się zastanawia, po czym mówi:
- A mama powiedziała, że to "nic takiego".
Ojciec z dumą rozpiera się na fotelu:
- No cóż, synku. Tatuś trochę mamusię rozpuścił.


:,0)
01:43 / 10.04.2002
link
komentarz (1)
Zmęczona jestem straszliwie. Kończę drugie piwo "popracowe" i zaraz idę spać. Kwiatów od L. wprawdzie nie dostałam, ale wazonów ci u nas dostatek, poza tym znowu dziś załączam opcję ból głowy mode: on (uczelnia jutro!,0).
Za to kotka ma ruję i zaleca się naprzemian to do L., to do psa. Moją płeć wyczuwa chyba, bestia sprytna. A tu już zaczął się kwiecień przecie. Nie wiem, ile trwa "marcowanie" kotów...
13:47 / 09.04.2002
link
komentarz (0)
I co? Poświęciłam się i wstałam wcześnie (nie lada wyczyn dla mnie,0), popędziłam na uczelnię, a pani dziekan dziś nieuchwytna. Wrr!
Ale ja się nie poddaję tak łatwo. Jutro replay.
Najprościej byłoby po prostu napisać podanie o egzamin komisyjny. Ale ja nie podaruję - muszę przedtem naskarżyć. Dlaczego tylko ja mam nerwy tracić? Niech profesorkowi też ciśnienie skoczy. A jak mi ktoś na odcisk nadepnie, od razu wychodzi mi żyła i robię się wredna - jak wrzód na tyłku - wyciskasz, wyciskasz, a on nadal się świetnie trzyma.
Niech wie, z kim zadarł. Rany, jaka jestem zła...
02:05 / 09.04.2002
link
komentarz (6)
Dziś jakbym się trochę uspokoiła. Do czasu... ;,0)
Zdaje się, że dziś z kolei L. ma "ruję", ale ja sobie już wcześniej zaplanowałam ból głowy - jutro chę wcześnie wstać i dokonać szturmu na gabinet dziekana. Nie będzie mi jakiś profesorek po głowie jeździł. No!
00:11 / 08.04.2002
link
komentarz (5)
Cholera, wczoraj byłam przepełniona niemal zwierzęcą chucią, a L. poszedł sobie spokojnie spać. No bo niby skąd miał wiedzieć?...
Nawet chciałam się pierwszy raz w życiu masturbować. Naprawdę. I po co, jak nie potrafię?... Nigdy mi to nie było potrzebne. Zawsze na podorędziu był jakiś samiec. Co się ze mną dzieje? Może to owulacja...
01:07 / 07.04.2002
link
komentarz (1)
Czy to źle, że będąc w stałym związku, mam ochotę na seks z kimś innym. Z L. jest mi dobrze, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe też nie narzekam, ale mam ochotę na dziki jednorazowy seks z kimś nieznajomym. A może to jeden z pierwszych objawów choroby psychicznej?...
20:53 / 05.04.2002
link
komentarz (0)
No więc piwo czas zacząć. Gości się wprawdzie za wiele nie spodziewamy, ale podejrzewam, że do wieczora cały klan rodzinny się tu zbierze. Na dłuższą metę wszyscy w komplecie są męczący, ale czego ja nie zniosę dla L. ;,0)
01:05 / 05.04.2002
link
komentarz (0)
Jutro urodzinki mojej S. i mojego L. Tak się jakoś złożyła, że mają tego samego dnia. Szykuje się impreza. W związku z tym wzięłam sobie wolne.
Szkoda tylko, że życzenia S. będę mogła złożyć tylko przez GG albo AOL-a... :(
20:48 / 03.04.2002
link
komentarz (1)
W piątek przyjeżdża z Torunia profesor od mojego nieszczęsnego warunku. No i mamy klops.
Coś mi się nie zgadza... W końcu jestem na studiach zaocznych, prawda? Studia zaoczne są dla ludzi pracujących, mam rację? Ludzie pracują zazwyczaj od rana do godz. 14-16, tak? Jak na razie wszystko się zgadza. Ja pracuję w piątek akurat do godziny 14. Wszystko pięknie. Mieszczę się w normie. Jeśli będę chciała wyjść z pracy wcześniej, będę miała z tym nie lada problem. Ale po co? W końcu, jak już wspomniałam, jestem na studiach zaocznych.
No więc dlaczego ten cholerny buc przyjeżdża o godzinie 13?!
00:30 / 03.04.2002
link
komentarz (0)
Spałam dziś do 13.15. Wynik niezły.
Mimo że przeraża mnie wizja bezrobocia, mam dość tej pracy...
01:04 / 02.04.2002
link
komentarz (1)
L. przesadza chyba ostatnio z alkoholem. Mam przykre doświadczenia z alkoholikami, więc jakiekolwiek nawet słabe sygnały przyjmuję z obawą.
Na razie tak leczył świątecznego kaca, że znalazłam go po pracy zalanego w trupa. Cały alkohol, jaki się znajdował w domu ( a sporo tego było,0), w chwili wściekłości wylałam do zlewu. I jestem z siebie dumna.
20:34 / 30.03.2002
link
komentarz (1)
Wszystkim tu zaglądającym Wesołych Świąt życzę. :,0)


00:09 / 30.03.2002
link
komentarz (0)
W te święta mam tak poustawiane zmiany w pracy, że praktycznie nie mam świąt. Trudno. Ktoś musi pracować, aby lenić się mógł ktoś.
W niedzielę odwiedzi mnie w pracy L., a w poniedziałek A. (mam nadzieję, że bez wiadra,0). I tym pozytywnym akcentem...
23:26 / 28.03.2002
link
komentarz (0)
Kombinuję sobie - trzeba wykorzystać nowe możliwości. Szablonów nie znoszę. Efekt dzisiejszego grzebania w html'u przedstawia się na ekranie - wersja beta. Jutro może znajdę czas na poprawki.
A na razie idę wreszcie porządnie się wyspać. :,0)
00:49 / 28.03.2002
link
komentarz (0)
Dałam się wrobić w pierwszą zmianę jutro. A miałam mieć wolne. Dobrotliwość czy naiwność wrodzona?...
12:22 / 26.03.2002
link
komentarz (2)
Nie zdążyłam jeszcze dojść do siebie po historii z kotem, a dziś w nocy jeden z moich kierowców rozjechał psa... A najgorsze w całej sytuacji jest to, że najbardziej się przejął swoim zderzakiem, stworzenie, które zabił, zupełnie go nie interesowało...
Zawsze nienawidziłam tej pracy. :'(
15:08 / 25.03.2002
link
komentarz (0)
Doładowałam kartę (49zł,0) i zdjęłam blokadę (30zł,0), a wszystko to kosztem rachunku za wodę. Nic to - zapłacę za tydzień.
Cieszę się, że nie straciłam swojego numeru. :,0)
Drugą komórkę chce pożyczyć na tydzień J. Znając to jego "pożyczanie", chyba sporządzę umowę użyczenia na piśmie.
Właściwie mogłabym mu sprezentować ten aparat. Mieliśmy swojego czasu dwie w użyciu, ale L. zazwyczaj zapominał o zabieraniu swojej ze sobą (zwykle wtedy, kiedy okazywało się potem, że jest mi potrzebny, a ja nie mam z nim kontaktu,0), więc fakt posiadania dwóch komórek mijał się z celem.
Ale nie sprezentuję J. aparatu przez czystą przekorę (złośliwość?,0). I koniec.
12:30 / 25.03.2002
link
komentarz (2)
Mam dziś masę spraw do załatwienia.
Muszę iść z żółwicą do weterynarza i kupić owijki do filtrów.
Potem muszę pobiegać po komisach w celu ściągnięcia blokady z telefonu S. Jeśli nie daje się jej zdjąć standardowymi metodami (a nie daje się,0), to S. musiała ową blokadę bezwiednie sama założyć.
Okazało się, że jeszcze nie zablokowali mi numeru w TakTak-u! Zapomnieli o mnie! :,0),0)
Muszę więc szybko kupić kartę doładowującą - jeszcze mogą sobie przypomnieć, nie będę kusić złego.
A po tym wszystkim idę na noc do pracy. To mi się najmniej podoba, nienawidzę nocnej zmiany. :-/
22:48 / 24.03.2002
link
komentarz (0)
Był dziś J. Pokazałam mu nasze ocenzurowane zdjęcia. Jedno pytanie: Widział? Pewno, że nie widział. Dlaczego L. ma oglądać dowody mojej głupoty?
Dziś na szczęście nic nie odstawiłam, mimo bimberku na stole.
00:36 / 24.03.2002
link
komentarz (0)
Zdecydowałam się na nowy image nloga. Czarności mi się znudziły.
15:26 / 23.03.2002
link
komentarz (0)
Uczucia mojego wielbiciela za kółkiem nieco osłabły po fakcie, gdy wspomniałam mu o L.
A już niewiele mi brakowało do tego, żeby uwierzyć w ludzką bezinteresowność...
:,0)
00:57 / 22.03.2002
link
komentarz (2)
Miałam w pracy bardzo niemiłe zdarzenie. Jeden z kierowców poprosił, żebym zadzwoniła do straży miejskiej - przy postoju samochód potrącił kota i zwierzę strasznie się męczyło. Zadzwoniłam, ubłagałam strażnika, żeby oddzwonił do mnie, gdy będzie sprawa załatwiona.
Dobry człowiek - oddzwonił. Powiedział, że przyjechał po kota weterynarz ze schroniska, którego wezwali. Nie spytałam, czy zwierzę przeżyło. Nie mogłam...
Dlaczego ja jestem tak cholernie wrażliwa?! Godzinę po tym fakcie przepłakałam. Z taką wrażliwością cholernie ciężko żyć... :(
23:37 / 21.03.2002
link
komentarz (0)
Znowu nie mogę się dostać na blog.pl. I cholera mnie bierze... :(

Zamiast pierwszej zmiany jutro mam pierwszą i to jest pozytywny akcent dzisiejszego dnia. :,0)
22:32 / 20.03.2002
link
komentarz (2)
Przyszedł J. i napiliśmy się bimbru - wyśmienita robota mojego L. Za to L. się nie przyłączył - złe samopoczucie ponoć.
J. zaproponował pewną rzecz: w przeciągu miesiąca przydzielą mu dwupokojowe mieszkanie spółdzielcze, więc w razie czego przez wakacje się pomieścimy. Szczerze mówiąc nie uśmiecha mi się to za bardzo, ale ostatecznie to by był lepszy rydz niż nic.
18:55 / 19.03.2002
link
komentarz (0)
Coraz bardziej martwi mnie perspektywa braku mieszkania na wakacje. Jak na razie nic na horyzoncie nie widać. :(
Wkurza mnie fakt, że co roku jest to samo - co roku przyjeżdżają na urlop do Polski moi rodzice, co roku musimy się wyprowadzać gdzieś z L. na te dwa miesiące i co roku jest z tym coraz większy problem.
Fakt, moje szanowne rodzicielstwo jest w trakcie budowania sobie domu pod miastem, ale budowa ta trwa już tak długo, że zaczynam tracić nadzieję, że w końcu będę miała to nędzne mieszkanko na własność i wreszcie nigdzie nie będę musiała się wynosić. Do tego mojej matce trzeba wysprzątać tak, jakby się człowiek co najmniej kontroli Sanepidu spodziewał. To, że ona sama wyjeżdżając w końcu zostawia nam tam bajzel niemiłosierny, to już inna sprawa...
21:21 / 18.03.2002
link
komentarz (0)
Śpiąco, marząco, leniwie... Tylko tyle jestem w stanie dziś napisać.
11:19 / 17.03.2002
link
komentarz (0)
Dziś są urodziny, a zarazem imieniny mojego kochanego ojca. Już wysłałam maila z życzeniami.
Jaka szkoda, że go przy mnie nie ma :(
Poszlibyśmy z tej okazji na piwo.
10:08 / 16.03.2002
link
komentarz (0)
Kolejny test. Moja dusza jest podobno jak wiatr. Hm...


I'm a Wind Spiriti
00:42 / 16.03.2002
link
komentarz (0)
Mam niechcianego adoratora - taksówkarz - codziennie z własnej inicjatywy wozi mnie do pracy. Do dzisiaj myślałam, że mnie po prostu lubi, a tu się zaczęło: Masz może czas po pracy? Może byśmy gdzieś wyskoczyli?
Znowu rozczarowanie... :(
Zgasiłam go tekstem o obowiązkach wobec męża i gromadki dzieci. Chyba poskutkowało.
Od jutra jeżdżę autobusem... :(
22:53 / 14.03.2002
link
komentarz (3)
Wynik testu owocowego:

Jestem kiwi
20:30 / 14.03.2002
link
komentarz (2)
Kaca mam, zdaje się. Konsekwencja wczorajszego wieczoru. Liczyłam się z tym. ;,0)
Mimo wszystko dzisiejszy dzień jest fajny. Kici po moim artystycznym strzyżeniu sierściucha już odrasta.
Żólwie mają się lepiej.
A pies... Hm... L. dziś kupił sobie na obiad golonkę, w związku z tym szczekający czworonóg został obdarzony wielką wieprzową kością. Nie muszę chyba dodawać, że została ona zeżarta w całości?... ;,0)
20:38 / 13.03.2002
link
komentarz (5)
Jakby co, to jestem w pierwszej fazie ululania. Czyli pomysł realizuję konsekwentnie. ;,0)
18:26 / 13.03.2002
link
komentarz (0)
Jutro pierwszy wolny dzień od dłuższego czasu, a ja nie mam co zrobić z dzisiejszym wieczorem. L. ogląda skoki narciarskie, do A. na razie wolę nie dzwonić, M. nie istnieje, a S. w USA. Szlag by to jasny...
Najwyżej zakupię sobie parę piw, ululam się w domowym zaciszu i pójdę spać. Na kaca mam cały jutrzejszy dzień i ewentualnie połowę kolejnego.
23:25 / 12.03.2002
link
komentarz (0)
Dlaczego nie mogę wejść na blog.pl? :'(
Brakuje mi znajomych duszyczek stamtąd...
23:54 / 11.03.2002
link
komentarz (0)
To nawet miłe - pracować z czterdziestoma facetami, którzy muszą mnie słuchać. :,0)
Ale taka nędzna satysfakcja niestety nie przysłania mikroskopijnej wypłatki...
18:57 / 10.03.2002
link
komentarz (1)
Zapomnieliśmy się trochę z A. Na szczęscie udało nam się jakoś odzyskać zimną krew i oderwać ręce od siebie.
Poniosło. On ma coś takiego w sobie... Czasem udaje mi się nie zwracać na to uwagi, ale czasem nie mogę przy nim trzeźwo myśleć.
Mam nadzieję, że przez ten incydent nie stracę przyjaciela. Może nie...
Do tej chwili na wspomnienie tego pocałunku robi mi się gorąco.
17:06 / 09.03.2002
link
komentarz (0)
Każda uratowana istota to uratowane życie.
Pewien człowiek szedł raz o świcie brzegiem plaży. Spostrzegł kobietę, która podnosiła meduzy leżące na piasku i wrzucała je z powrotem do morza. Zapytał ją, dlaczego to robi. Odparła że meduza zginęłaby, leżąc na piasku w promieniach słońca. Przechodzień zdziwił się:
Po co to robisz? Przecież co rano są ich tutaj setki. Co to za różnica?
Kobieta przyjrzała się meduzie trzymanej w dłoni i odparła:
Dla niej olbrzymia - po czym rzuciła ja daleko w morze.
13:04 / 09.03.2002
link
komentarz (2)
Zbieram się do porządków. Nie muszę chyba dodawać, że mi się strasznie nie chce?...
Jak się pozbyć kłaków z dywanu? Po trzepanku na mokro? Szmatką? Szczoteczką? Mój Boże, w końcu moja matka przyjedzie do Polski na urlop i TO zobaczy. To będzie rzeź niewiniątek... :-/
Na razie załączę opcję odkurzacz mode on. Potem L. będzie musiał nawiązać bliskie spotkanie z trzepakiem. A potem się pomyśli...
00:34 / 09.03.2002
link
komentarz (1)
Ech... Dziś J. nadrobił swoje niedopatrzenie telefonicznie. Nie byłam dla niego zbyt miła.
I czar tamtego wieczoru prysł.
20:19 / 08.03.2002
link
komentarz (0)
Czuję się fatalnie, co było do przewidzenia.
Lous mi składa jakieś życzenia. Dzień kobiet? Jaki do cholery dzień kobiet? Kojarzy mi się z goździkami, przodowniczkami pracy i pustymi półkami w sklepach. Brrr...
Zbędne święto jak dla mnie. Takie wymuszone. Obchodzi się toto jeszcze?
14:21 / 07.03.2002
link
komentarz (2)
Przyszedł J. Do późnych godzin nocnych męczyliśmy się nad butelką. L. sączył piwko (może chory?...,0).
Było bardzo sympatycznie - w dużej mierze dlatego, że J. tym razem ani nic nie odstawiał, ani nie rzucał tych swoich dziwnych tekstów, ani nie robił maślanych ocząt.
Głowa mnie dzisiaj trochę boli, a tu niedługo do pracy trzeba ruszyć... :(
Przeżyję. Jutro mam przecież wolne. :,0)
11:22 / 06.03.2002
link
komentarz (0)
Obkupiłam żółwie jak się patrzy - dwie grzałki (starą szlag trafił,0), termostat i filtr. Rozdzieliłam towarzystwo na dwa akwaria, żeby się nie pozjadały - dwa stare do jednego, a "nastolatkę" i maluszka (nowy członek żółwiej rodzinki,0) do drugiego.
Stara samica jest taka szczęśliwa, że aż przemówiła. Rano obudziło mnie jej skrzeczenie. :,0)
To mi dało nadzieję, że przeżyją, że wszystko już będzie dobrze, że je odratowałam. Cieszę się jak dziecko! :,0),0)

A dzisiaj znowu do pracy na popołudnie. Jedyny plus drugiej zmiany, to fakt, że nie muszę zrywać się o piątej nad ranem (co za nieludzka pora!,0). Za to całe popołudnie mam z głowy. Już sama nie wiem, co wolę.
10:04 / 04.03.2002
link
komentarz (0)
Czeka mnie w najbliższych dniach masa wydatków. Savannah dorzuci mi trochę na zwierzynę. A i mojego ojca coś tknęło - wysłał mi parę groszy. Sumka taka trochę śmieszna, podejrzewam w związku z tym, że zrobił to w tajemnicy przed moją matką. Kochany ojczulek. :,0) Skąd wiedział, że potrzebuję pieniędzy i to, że potrzebuję ich szczególnie właśnie teraz?
17:16 / 02.03.2002
link
komentarz (0)
Pierwszy od dłuższego czasu wolny dzień. Spałam dziś dwanaście godzin.
Człowiek chce pracować. Ale jak już tą pracę znajdzie, po jakimś czasie z rozmarzeniem wspomina czasy byczenia się i leżenia pępkiem do góry. Ale pieniądze nikomu z nieba nie spadają, niestety.
A propos - Savannah doszła już ze wszystkim do ładu - wiadomo, co się zadziało nie tak. Czyli tynki w moim mieszkaniu mogą na razie trwać spokojnie.
22:57 / 01.03.2002
link
komentarz (0)
Już po wycieczce. Inaczej tego nie da się nazwać. Pół biedy, że przyjemność jazdy wspomnianym PKS-em mnie ominęła - pojechaliśmy pożyczonym samochodem prowadzonym przez starszego brata L. - szanownego K. Na miejscu dobraliśmy się, że tak powiem, rodzinnie - mój L., jego trzech braci i siostra. H. - najstarszy brat, jeśli powiem, że znienawidzony przez resztę rodzeństwa - nie przesadzę. Właściwie rozmawiał tylko ze mną. Aż głupio. To jego: Co u ciebie słychać, słoneczko? (nikt poza nim nie mówi do mnie per słoneczko,0) zawsze mnie rozbraja. Lubię go, mimo że jest jaki jest. A bywa dziwny.
Można powiedzieć, że się dobrze bawiło na pogrzebie? Otóż można. Chociaż brzmi trochę idiotycznie.
00:13 / 01.03.2002
link
komentarz (0)
Jestem zmęczona. Sama nie wiem, co ja jeszcze robię nad klawiaturą.
Jutro, zaraz po pracy, jadę na pogrzeb dziadka L. NIe wiem, jak znajdę siły na godzinną podróż PKS-em. Jedno wiem - muszę. W przypadku mojej nieobecności tamże, zostałabym zlinczowana przez cały klan.
I wyglądać tam trzeba. Jak ja się zrobię na bóstwo po tych paru nieprzespanych nocach?...
19:19 / 27.02.2002
link
komentarz (2)
Jestem wkurzona niebotycznie. Zlecenie stałe od S. na moje konto urwało się wraz z końcem grudnia, bez mojej wiedzy. Pewnie zapomniała przedłużyć. Z tej oto przyczyny przekroczyłam overdraft, chcą mi zablokować, a do tego mam w związku z niedoborem pieniędzy potężny dług.
Jeśli S. nie zadziała w jakiś sposób, to pies, kot, trzy żółwie morskie, L. i ja przez cały marzec będziemy żywić się tynkiem ze ścian.
Nienawidzę banków.
21:20 / 26.02.2002
link
komentarz (1)
Większość mężczyzn nie wie, jak reagować na łzy. I bardzo dobrze! Gdy już żadne reakcje nie docierają do uparciucha, zawsze mogę spróbować "mokrego" argumentu.
Należy tylko pamiętać, że łzy są bronią obosieczną. Pierwszy wybuch płaczu robi na facecie ogromne wrażenie, ale każdy następny - o wiele mniejsze.
00:02 / 25.02.2002
link
komentarz (0)
Męczący, ale miły dzień w pracy. Jestem tak wykończona, że zaraz czoło opadnie mi na klawiaturę. A jutro na szóstą rano trzeba wstać. Nie ma lekko.
Nic to. Będę się starała szybko spać.
08:52 / 24.02.2002
link
komentarz (2)
J. mnie zirytował. Do tego stopnia, że mam ochotę szczerze nakopać mu w to jego głupie dupsko. Żebym tylko miała niezbitą pewność, że to coś da...
Na razie jestem w trakcie oziębiania naszych wzajemnych stosunków. To mi da na pewno święty spokój na jakiś czas. Tak to jest, jak człowiekowi odbije i jest za dobry... Szwagierek się rozbestwił.
Ale ja sobie z tym poradzę, nie po raz pierwszy zresztą.
09:53 / 22.02.2002
link
komentarz (0)
Zdaje się, że znalazłam pracę. Wprawdzie za marne grosze, ale biorąc pod uwagę nasze obecne problemy finansowe - te parę groszy więcej to majątek.
Mimo wszystko jest miło, jak były szef dzwoni do człowieka, czy człowiek by nie zechciał... Ano człowiek, zdaje się, wyjścia nie ma.
Cieszę się jak głupia. Tym bardziej, że z pracą w naszym mieście jest bardzo ciężko. Ech... Jak wszędzie zresztą.
00:58 / 21.02.2002
link
komentarz (0)
Rozmawiałam właśnie z S. Nic dotąd nie napisałam o S.? Niemożliwe!
S. to najcudowniejsza osoba na świecie - moja przyjaciółka. Niestety jest daleko - w Stanach - w pogoni za dobrobytem... Dobrze, że jest AOL - można sobie poplotkować. Fakt - to namiastka naszego trajkotu przy piwku, ale zawsze coś.

Hm... Zastanawiałyśmy się m. in. za co żyje nasza M., skoro mąż ja zostawił z dzieckiem i z pensją zbyt śmieszną, żeby nawet popłacić comiesięczne rachunki. Jak to robi nasza M.? Zadałyśmy sobie z S. dziś to pytanko, podumałyśmy, wyciągnęłyśmy wnioski... Czy nasza M. to jednak robi? Czy nasza M. dotrzymuje samcom płatnego towarzystwa? Czy nasza M. się puszcza?...
14:22 / 20.02.2002
link
komentarz (0)
Rozgłośnia radiowa. Miłosiernie nazwy nie podam.
Giełda pracy:
"Zatrudnię kielnerkę..."

Ręce opadają... :-/
00:01 / 20.02.2002
link
komentarz (1)
Od dzisiaj głoszę teorię wyższości kotów nad psami. Myślałby kto, że całymi latami było odwrotnie... ;,0)
A może po prostu mam do czynienia z wyjątkowo nierozgarniętą psiną?... Albo - patrząc z drugiej strony - przestaję z super inteligentną kociną?... Nie będę tego teraz rozgryzać.
Cały dzień przygotowywałam, a następnie wysyłałam na serwer pliki dla zaprzyjaźnionej strony. Mam już mroczki przed oczami - kołują mi nad głową zipy, gify, jpgi, iffy i diabli wiedzą, co jeszcze. Czas na relaks.
00:45 / 19.02.2002
link
komentarz (0)
Czuję się dziś jak stary trampek. Dokładnie tak. Biedny niepotrzebny trampek wyrzucony na śmietnik...
Tak bez powodu. Jakoś.
00:30 / 18.02.2002
link
komentarz (1)
Dosyć piwa! Koniec z piwem! Mam przesyt!
(ciekawe, na jak długo,0)

Tak prowokowałam J., że niemal wywalił jęzor do kolan.
Jak ja to uwielbiam! ;,0)
00:02 / 16.02.2002
link
komentarz (0)
Ocenzurowałam pewne zdjęcia z imprezy w moim domu. J. - drugi bohater owych zdjęć (obok mnie,0) - domagał się tychże. Nic z tego - byłam nieugięta. Powiedziałam, że wyrzuciłam. Takie małe kłamstewko ;,0)
22:00 / 14.02.2002
link
komentarz (0)
Dostałam od A. kwiecie. Piękne.
J. dzwonił - miło z jego strony.
A my z L. w domowym zaciszu przypominamy sobie stare dobre czasy - kupiliśmy sobie wiśniowe delicje w białej czekoladzie i tanie wino. Jest pięknie. :,0)
01:13 / 14.02.2002
link
komentarz (0)
No i mamy Dzień św. Walentego. Nie przepadam za tym świątkiem. Zawsze mam dylemat - co, komu, za co i w ogóle po co.
W rezultacie sprawa walentynkowa ma swój finał w łóżku.
Nie ma we mnie romantyzmu za grosz.
Jakoś tak...
A niech tam - duże serducho tylko dla mnie.
17:14 / 13.02.2002
link
komentarz (2)
Nie wiem, czy mam dziś bardziej ochotę na seks czy na wódkę.
Ogólnie: mam chyba ochotę się zabawić.
W środku tygodnia... Apage satanas!
20:24 / 11.02.2002
link
komentarz (3)
Od jakiegoś czasu moje odbicie w lustrze bardzo mi się podoba. Od razu samopoczucie lepsze. Ostatnio jestem ładna ;,0)
Tylko te sińce pod oczami, które codziennie rano tuszuję... Nie wiem, skąd się biorą. No bo chora chyba nie jestem...
00:14 / 11.02.2002
link
komentarz (0)
Ciężki, męczący dzień.
Kolejny wykładowca nas olał - nas, czyli studentów.
Niech się dzieje co chce, ja po Polsce po żadne wpisy nie będę jeździć.
I już.
13:01 / 09.02.2002
link
komentarz (0)
J. jest dziwny. Za wszelkie swoje niepowodzenia życiowe obwinia innych.
L. ma do niego żal, że nie można z nim pogadać jak brat z bratem.
J. jest opryskliwy i niezbyt miły.
Po części czuję się temu winna.
Zawsze muszę narozrabiać...
Chociaż może to nie to. J po prostu miewa swoje dni.
12:52 / 08.02.2002
link
komentarz (1)
Przyszedł rano A. i przyniósł mi dyskietkę z materiałami na ostatni egzamin. Jednak mam jeden w plecy z przyczyn ode mnie niezależnych :(
Z tym, że u mnie drukarka is dead, czego pamięć A. jakoś nie zarejestrowała. Na szczęście kochany A. posiada takowy sprzęt, więc biedak musiał przeszło godzinę czekać, aż doprowadzę się do porządku (czyt.: zrobię się na bóstwo nadające się do wyjścia na świat,0) - z prysznicem i makijażem włącznie.
Gdy już byłam "zrobiona", zerknął na mnie i stwierdził, że taka piękna kobieta jak ja może sobie darować tapetę.
Ależ urosłam. :,0),0)
Ten to wie, jak płeć piękną połechtać... ;,0)
16:45 / 07.02.2002
link
komentarz (2)
Trzeba się wybrać po pączki. Albo poproszę L., albo pofatyguję się sama. Niestety, żadne z nas pączków robić nie potrafi.

Wyjątkowo dziś wyszłam z psem. O tej porze zazwyczaj wychodzi z nim L. I co? Heh... Spotkałam J. zaledwie parę metrów od naszego domu. Fart, którego czasem mam dość. Tym bardziej, że nie życzyłam sobie tego spotkania przez jakiś czas.
I J. wprosił się na jutro...
00:40 / 07.02.2002
link
komentarz (2)
J. się chyba naprawdę obraził. Nie zadzwoni, nie napisze, kartki nawet nie wyśle...
Powinnam być zła na siebie.
Drogi J., znowu trafiłeś w mój czuły punkt i znowu rozmyślam. Precz z mojej głowy, ty...
@$%#$%%#@&%^@
13:01 / 06.02.2002
link
komentarz (1)
Wcale nie było miło. Powiem więcej - było okropnie.
Dziś mam kaca, podgrążone oczy i nie chce mi się ruszyć z fotela...
Z M. pożarłyśmy się jak dzikie psy.
Było fajnie, dopóki nie pojawił się znajomy M. - niejaki pan P. Ale może po kolei...
Zauważyłam, że M. ma straszne kompleksy, choć się do tego nie przyznaje. Owe kompleksy nie mają właściwie żadnej namacalnej podstawy. M. zawsze była otoczona wianuszkiem mężczyzn najróżniejszego pokroju z najróżniejszymi intencjami. Uwielbia być podziwiana, adorowana, wielbiona... W końcu każdej kobiecie to sprawia przyjemność... Problem M. polega na tym, że odkąd wyszła za mąż i urodziła dziecko, ten wianuszek się ulotnił. M. czuje się nieatrakcyjna, odrzucona, diabli wiedzą jak jeszcze. I za wszelką cenę próbuje się dowartościowywać, na siłę, bez sensu... Pan P. jest jednym z narzędzi temu służących.
A co się stało wczoraj? Otóż do pewnego momentu bawiliśmy się świetnie. Pan P. aż za świetnie - gdy M. wyszła z pokoju, próbował mnie namiętnie ucałować. Wyszedł z tego byle jaki cmok, bo chociaż byłam pod wpływem, możność kontrolowania sytuacji zachowałam. Udzieliłam panu P. ostrej reprymendy. Było mi tego mało, bo jakiś diabeł podkusił mnie do poinformowania o zaszłości M.
Wpadła w furię. Naturalnie dostało się mi, a nie panu P.
Bądź tu, człowieku, lojalny...
Jestem rozgoryczona. Bardzo.
Jeszcze miesiąc temu M. idiotycznie próbowała mnie swatać z panem P. Oświadczyłam jej wtedy wyraźnie: NIE JESTEM ZAINTERESOWANA. Zdania nie zmieniłam do tej pory.
Aktualnie M. upaja się wyimaginowaną adoracją pana P., któremu to nawet nie w głowie, który jest zwyczajnym facetem, chcącym się zabawić z byle kim...
A mi zarzuciła kłamstwo, dwulicowość i nie pamiętam co jeszcze, a coś na pewno jeszcze było.
No i co? To, że jestem urażona i wściekła na swoją debilną uczciwość. To się nie opłaca. Koniec z tym.
16:07 / 04.02.2002
link
komentarz (2)
Rozpiera mnie optymizm.
Ogólnie w skali 1-10 dzisiejszemu dzionkowi daję 6. Jak na moje ostatnie nastroje, to całkiem wysoko.
Jutro będzie lepiej. Weselej. Spotykamy się z moją M. i na pewno nie będzie grobowej atmosfery ;,0)
Zamierzam opić się piwa i obejrzeć parę filmów. Robimy sobie seans.
A co jest najważniejsze? Na 99% zakończyła się dla mnie sesja - bez żadnych tyłów. Jestem z siebie dumna. :,0)
17:20 / 03.02.2002
link
komentarz (2)
Świat dziś wygląda lepiej.
Staram się naprawiać to, co zepsute. To co sama nadpsułam.
Jakoś mi się udaje.
Po raz kolejny.
22:43 / 02.02.2002
link
komentarz (1)
Jest mi źle.
Po wczorajszym dniu L. jest przybity, wyszedł dziś popołudniu i jeszcze go nie ma.
Strasznie się denerwuję. Bo kocham go jak nikogo innego na świecie.
00:41 / 02.02.2002
link
komentarz (2)
Dziś miało być super.
Nie wyszło.
Mój seksapil nie zadziałał. Do czasu.
Z powodu swej flustracji zrobiłam kolejną bezsensowną awanturę L. Już żałuję. Już przeprosiłam. Jest mi głupio.
Sama nie wiem, czego chcę...
17:13 / 31.01.2002
link
komentarz (1)
Jestem zmęczona sesją.
Na szczęście na poprawki na razie się nie zapowiada.
Jest dobrze.
Znowu mam farta.
;,0)
23:42 / 30.01.2002
link
komentarz (3)
Mówiłam już o J. ?
Chyba nie. J. to najmłodszy brat mojego L. Równocześnie mój były. Równocześnie ojciec mojego dziecka, któremu nie dane było się urodzić. Równocześnie facet, którego kochałam. Równocześnie facet, który zna na pamięć każdy centymetr kwadratowy mojego ciała. Równocześnie facet, do którego nadal mam pewnego rodzaju słabość.
Spotkaliśmy się ostatnio u mojej M. Była wódka, wesołość, pełen luz. Znaleźliśmy się oboje sami w jednym pokoju. Jego frazesy: "Nadal cię kocham. Chcę być z tobą. Pragnę cię".
Wzięło mnie. Nie myślałam nawet o L. Poszliśmy do łóżka. Ja w seksownej bieliźnie. On wyczekujący. I co ? Coś nie tak. Był gotów tylko przez pierwsze pięć minut. Alkohol zrobił swoje.
Jestem wściekła. Równocześnie czuję ulgę.
12:26 / 30.01.2002
link
komentarz (3)
Siadł nam serwer.
Mi siadł Windows.
Po format c: jestem z powrotem.
Zaczynam nienawidzić pana Billa G.
23:43 / 27.01.2002
link
komentarz (2)
Mój braciszek wyjechał, zabierając ze sobą swoje niesamowite poczucie humoru. W mieszkaniu jest teraz luźniej i smętniej.
Już tęsknię.
19:00 / 26.01.2002
link
komentarz (1)
Dudnienie w głowie, dreszcze, skurcze żołądka...
To się nazywa kac.
Cierp, ciało...
18:49 / 25.01.2002
link
komentarz (1)
Odwiedził mnie mój brat. Na cały weekend.
Cieszę się jak wariatka. Tak rzadko go widuję...
Wódka już na stole.

Byłam u Ciebie, Kocie :,0)
Pięknie piszesz.
14:12 / 24.01.2002
link
komentarz (3)
Najprawdopodobniej będę świadkiem w sprawie rozwodowej M. Przeraża mnie to.
Jej męża znam od tzw. piaskownicy. Ona jest moją dobrą koleżanką, prawie przyjaciółką.
On od roku przesadza z alkoholem i terroryzuje rodzinę. Ona jest na skraju wyczerpania nerwowego.
On, gdy jest trzeźwy, jest naprawdę super facetem. Ona jest wspaniałą kobietą.
Mają małe dziecko, które będzie cierpieć.
Życie jest czasem podłe.
23:59 / 23.01.2002
link
komentarz (2)
Oblałam marketing. Pierwsze podejście. Trzeba poprawić za tydzień.
W związku z tym wieczór skropiłam dżinem z tonikiem, z pełnym udziałem M. i częściowym udziałem mojego L.
Nie było to jednak picie na smutno.
01:24 / 23.01.2002
link
komentarz (1)
Ponowny niespodziewany przypływ gotówki z półwyspu arabskiego. Przekaz. Odbiorę rano.
Wysyła mi pieniądze, nie pytając nawet, czy potrzebuję, czy chcę.
A ja chwilami czuję się jak pijawa.
Wiem, że nie powinnam odbierać tych pieniędzy. Za każdym kolejnym razem obiecuję sobie, że tego nie zrobię. I... odbieram.
Bo potrzebuję.
Ale wierzę, że kiedyś nie będę potrzebować i wreszcie nie odbiorę. Kiedy to nastąpi?
*****
14:36 / 21.01.2002
link
komentarz (1)
Czasem mnie napada. Niekiedy razem z moją koleżanką M., niekiedy sama. Najczęściej jednak sama.
Lubię samotne wieczory w barze. Ubieram się wyzywająco, maluję jak dziwka i wyruszam w drogę. Siedzę w lokalu, popijam leniwie drinka, obserwuję ludzi i prowokuję mężczyzn.
Te ich spojrzenia przesuwające się po mojej twarzy, dekolcie, nogach. Czuję się wtedy najbardziej atrakcyjną kobietą na świecie. Uwielbiam to.
Czasem robi się gorąco. Wystarcza wtedy jeden telefon do A.: Jestem tu i tu. Zabierz mnie stąd.
Pojawia się niemal natychmiast. Nie komentuje, nie krytykuje, nie prawi morałów. Nigdy.
Między innymi dlatego właśnie jest taki wyjątkowy.
02:57 / 21.01.2002
link
komentarz (4)
Zapowiada się kolejna nieprzespana noc. Właściwie już trwa.
Tak sobie siedzę i zastanawiam się nad swoim życiem.
Mam 26 i niczego nie dokonałam. Trzecie z kolei studia (tym razem je skończę,0), dom, małżonek, którego częściej nie ma niż jest, pies, kot, dzieci brak (myślę, że nie dojrzałam jeszcze do roli matki,0), "kochanek", który zaspokaja mnie wyłącznie emocjonalnie. Ot, cały mój inwentarz.
Smutne to trochę. Szczególnie żałuję, że nie ma dzieci. Rodzina bez dzieci to nie rodzina. Z drugiej strony - wziąwszy pod uwagę pewne zdarzenia przeszłe - nie jestem pewna, czy mogę je jeszcze mieć. Zresztą nie wydaje mi się, żeby mój L. miał ochotę na przychówek. Ostatnio między nami jest kiepsko. Zdarza się sporadycznie wspólne śniadanie, czasem przelotny pocałunek, nocami seks prawie bez słów. Rozmawiamy rzadko - nie mamy czasu.
No i jest A. Moja życiowa podpora. Jest dla mnie jak rycerz, który jest gotów osłonić mnie przed złem tego świata własną piersią. Bez niego byłoby mi czasem ciężko.
Jak już wspomniałam - uważam się za szczęśliwą kobietę. Mam prawie wszystko.
Więc dlaczego dzisiejszej nocy dopadł mnie dół? Czuję jakiś dyskomfort psychiczny, sama nie bardzo wiem, czym spowodowany. Może winna jest sesja... Może coś innego... Co?
Zapewne działam zgodnie z zasadą: nie masz problemów, to wymyśl je sobie.
Rano (o ile dziś położę się spać,0) pomyślę nad tym głębiej.
L. pochrapuje z lewej strony, pies z prawej, a kotka ulokowała mi się na kolanach - jej słodkie mruczando ma czasem działanie usypiające, więc się wsłuchuję. Może to odniesie zbawienny skutek.
00:02 / 21.01.2002
link
komentarz (5)
Czy jeśli jestem związana z dwoma mężczyznami równocześnie znaczy, że nie potrafię prawdziwie kochać?
Można kochać dwóch facetów? Czy to znaczy, że tak naprawdę nie kocham żadnego z nich?
Naszło mnie na refleksje...
13:51 / 20.01.2002
link
komentarz (1)
Jestem szczęściarą.
Naprawdę.
Całe życie jadę na tzw. farcie. Niezależnie od tego jak już jest źle, ostatecznie i tak zawsze spadam na cztery łapy.
Jak to się dzieje?
Ślepa wiara w szczęście, przypadek, czy swojego rodzaju dar?
W końcu to nie jest ważne. Najważniejsze jest dla mnie to, żeby ta dobra passa nigdy nie minęła.
01:27 / 20.01.2002
link
komentarz (1)
Zastanawiam się, czy to dobre posunięcie...
Przecież mam już swój mały kąt w sieci. Jednak nie mogę tam pisać zbyt wiele - za dużo znajomych tam zagląda i pewnie będzie zaglądać coraz więcej. Nie dość, że zrobiło się tam nieco ciasno, to właściwie nie mogę pisać szczerze.
Nloga mogę potraktować jako moje alterego - trochę inaczej, bardziej szczerze, prawdziwie...
Spróbuję. W tym miejscu trudniej niż tam kogoś znaleźć, rozpoznać. A przynajmniej tak mi się na razie wydaje.