halfik // odwiedzony 24402 razy // [królestwo2 nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (512 sztuk)
22:12 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
13.09.2001
tak, jak noc bez swiatla przestaje byc noca, a staje sie ciemnoscia, tak zycie bez bolu, przestaje byc zyciem i staje sie urojonym marzeniem...
22:11 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
12.10.2001
Tylko bol moze zniweczyc bol.
22:11 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
Jest wiedza, po ktora moge siegnac i jest wiedza, po ktora nie chce siegnac.

Jesli cos robisz, to rob to tak, jakbys to robil dla siebie.

inteligencja z natury u wszystkich jest tak sama, lecz wiedza pomaga ja rozwinac.

czasami musze adc sie oslepic swiatlu, a czasami musze oslepic swiatlo, by nastala ciemnosc...

honor jest po to, by mozna go bylo zaprzedac w imie wielkich i szlachetnych czynow.

milosc podobna jest do prawdy - prozno jej szukac - przyjdzie sama...

oddajac sie zachhwytowi osiaga sie rzeczy wielkie.

Rzecza oblesna jest patrzec na swiat pod katem wlasnych egoizmow.

2+2 wszedzie rowne jest 4, a jedynie w polityce rozne od niego jest...

malo we mnie pokory, ale jeszcze mniej nienawisci i zawisci...

Stylowo nieomal siegam Zeromskiego, lecz, czy to na tym polega zycie, by siegac boga, czy tez raczej na tym, by byc jak najdalej od niego?

poczytne tematy sa dla glupcow, a ja nim nie jestem.

idac przez zycie prosto do konca - idziesz szybko i bez przeszkod - lecz, czy to, az tak piekna perspektywa?

mozliwe, ze jestes wieliki, lecz badz pewien - sa wieksi od ciebie...

orzech jest roznie twardy na zewnatrz, co i wewnatrz...

kamien jest twardy, a gombka nie, lecz co zrzucone z wierzowca pozostanie w nienaruszonym stanie?

Kiedys mialem wielu wrogow - dlatego sie ich balem. Dzis sa nimi wszyscy - nie lekam sie...
22:11 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
11.10.2001
Obserwujac innych nie zauwazasz siebie.
22:11 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
08.10.2001
bylem martwy, nim sie jeszcze narodzilem.
22:11 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
W swietle czerni lsni me najslodsze pragninie
Pozbawiony wizji przyszlosci - konam
Jeszcze tylko kilka ostatnich chwil i - bolesne westchnienie
Pogrzebany we wlasnej swiadomosci - zywotu dokonam
Ostatni stlumiony syk mych niedowierzen
zagluszy westchnienie-pragneinie nieosiagalnego
i przeblysk wyjasnien - konic - brak pragnien i marzen
i gasnie w blasku zapomnienia ostatnie z mych zmartwien...
22:10 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
Zawsze, ilekroc zastanawiam sie nad samym soba i swoimi wierzeniami, dochodze do wniosku, iz jestem w bledzie - dochodze do wniosku, ze prawdy nie ma nigdzie.
22:10 / 15.10.2001
link
komentarz (1)
hmm... ta dziewczyna zaczyna mnie, co raz bardziej interesowac, zeklbym nawet: pociagac... nie fizycznie, lecz "osobowo" - po prostu ciekawi mnie nieznane... hmm...
22:10 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
Czlowiek nie moze dac drugiemu czlowiekowi niczego, co wykracza poza niego samego.
22:08 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
07.10.2001
widok czlowieka zrezygnowanego z zycia, jest bardziej odrazajacy i ohydny od widoku lkajacego boga.

coz... w dzisiejszych czasch ludzie oczekuja czegos latwego i przyjemnego... mam nadzieje, z uda mi sie cos takiego napisac.

zycie z ludzmi jest bolesne - lecz zycie bez nich jest nie do zniesienia.

heh... pisarz ze mnei nie bedzie... nie umiem sie na dluzej skupic na jednym temacie...

prawda jest jak kobieta - naga jest sliczna, lecz wyperfumowana, umallowana i wystrojona jest znacznie piekniejsza.

nie liczy sie po co piszesz, dla kogo piszesz, aniejak piszesz, a jedynei fakt, iz piszesz.

wasze wpjny mnie nie dotycza, gdyz ich celem jest zabijac i niszczyc, a nie da sie usmiercic czegos, co juz jest martwe i zniszczyc cos, czego nigdy nie bylo.
22:08 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
kazdy czlowieka jest nmiewiedza, lecz kazdy inaczej to maskuje.
22:08 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
zycie to samoptna podroz do nikad
22:08 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
zycie to najbolesniejsze z doswiadczen ludzkich
22:08 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
06.10.2001
przebywajac wsrod ludzi musisz udawac czlowieka.
22:07 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
heh... w piatek bylem oodac krew... (tia... persektywa 4 ndst czekajacych na mnie w szkole nie byla zbyt pociagajaca,0)... i... i mialem racje, co do smierci poprzez otwarcie zyl: to nie tylko brak bolu, ale rowniez niezdefiniowana przyjemnosc... smierc upojna - to odpowiednie okreslenie dla "rzymskiego sposobu"... wiem, ze nie bedzie mi dane zginac z wlasnej reki... ze nie pomoge smierci... ale marzyc o roskoszy tej smierci zawsze moge... ciekawi mnie, jak dlugo sie "swietuje" swoje wybawienie? heh... mam nadzieje, ze nie mniej niz 30 minutek, a najlepiej to z 60... do tego ulubiona muzyka czlowieka i mozna zasypiac... no... jeszcze jedna wazna sprawa: musi nam byc cieplo - zeby bylo przyjemniej... tak, jak przyjemnie zasypia sie zima, po wyjsciu z kapieli, bedac owinietym ciepla koldra i kocami, przypominajac sobie najpiekniejsze chwile w zyciu, osoby najblizsze sercu - tak, wlasnie tak umiera sie po "rzymsku" - z przepychem i uczuciem szczescia na ustach...
22:07 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
we wtorek zrobiono nam test-ankiete... byl to tzw. test na inteligencje Howarda Gardenera. Otoz tez pan stwierdzil, ze nasza inteligencja sklada sie z 7 czesci, powiazanych w pewien sposob ze soba:
- inteligencja kinematyczna;
- inteligencja intrapersonalna;
- inteligencja interpersonalna;
- inteligencja muzyczna;
- inteligencja lingwistyczna;
- inteligencaj logiczno-matematyczna;
coz... po odpowiedzeniu na 28 pytan... a raczej oceniajac swoje hm.... umiejernosci i zachowania w roznych sytuacjach, w skali od 0-5, okazalo sie, ze inteligencjami u mnie przodujacymi sa: lingwistyczna i intrapersonalna... a zawody, w ktorych te inteligencje sa przydatne, czy tez moze raczej na, ktore one nam zezwalaja to... w moim przypadku to: filozof i pisarz... niezle... filozofie chcialbym studiowac... a pisac zamierzalem juz od dawna... lecz na razie czekam... rozwijam sie stylkowo i osobowo... mam nadzieje, ze pierwsza moja ksiazka wlasnie o tym bedzie - o nadziei... moze no. "Feniks - nadzieja, ktora odradza sie z wlsnych popiolow"?
22:06 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
"Korekta faktu slowa"
Najszlachetniejsza z cech kunsztu pisarza, jest "dotyk" jego piora. Slowa godzace w nas samych, poprzez swoja blyskotliwosc i zycie, ktore ze soba niosa. Gole, proste w swej zlorzonoscii formie zdania, odslaniajace nam prawdziwosc uczuc i mysli, znieslawiajace nasze ego idusze banalnoscia, i niezwykla trafnoscia swego charakteru. Sploty najrozniejszych przemyslen, przelane na skrawek papieru, ukazujace nam cala kwintesencje i esencje istoty tak niezwykle niedoskonalej, jaka jest czlowiek - w cales swej okazalosci.
22:06 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
I pamietajcie, ze to jest Ameryka! - kraj, w ktorym nic nei dzieje sie za zgoda wladz.
22:06 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
02.10.2001
Jesli w zdaniu, ktore uslyszysz, jest chociazby zdzblo prawdy, wowczas twe serce poruszy sie.
22:05 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
Noszac pragnienie smierci w umysle
codziennie zasypiam z checia "na zawsze"
i budze sie ze snu...
szczesliwy, ze zycie jeszcze mnie chce
Nieszczesliwa lza nadaje zycie duszy
i pobudza w mym sercu tchnienie milosci,
a wszystko za dnia zmienia sie i przeplata
tak, iz w smierci szukam ukojenia,
a oddajac sie milosci -
szukam od mej wolnosci
krotkiej chwili wytchnienia,
by na nowo stwierdzic fakt:
poza smiercia nei ma dal mnei normalnosci!
i by na nowo oddac "ja" teczowej milosci!
22:05 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
01.10.2001
gdybym byl Bogiem, to z pewnoscia popelnil bym samobojstwo!
22:05 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
najtrudniejsze zawsze sa walki z samym soba.
22:04 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
Jesli bedzie mi dane wybrac rodzaj smeirci, to z cala pewnoscia wybor padnie na otwarcie zyl... a wszystko po to, aby jak najdluzej rozkoszowac sie upojnym smakiem smierci - niech ten walc trwa wieki! jednego bym tylko nei potrafil wybrac: czy umrzec w samotnosci, na lonie przyrody, laknac szumu lisci i spiewu krukow, czy tez umrzec w otoczeniu przyjaciol, bawiacych sie i swietujacych, jakoby na czyis urodzinach. tego jednego dzis jeszcze nei umiem wybrac...
22:03 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
gdy strace wszystko, co mialem do stracenie, wowczas dowiem sie, co tak naprawde mialem.
22:02 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
30.09.2001
zycie jest opowiescia warjata...
22:01 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
jesli czlowiek, ktory wlasnie odniosl zwyciestwo, zacznie sie nim delektowac, to nastepna rzecza, ktora zrobie bedzie placz nad porazka, ktora nadzchodzi...
22:01 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
niektore wypowiedzi sa dzielem przypadku, lecz dopatrujac sie w nich ssensu, mozemy dostrzec wiele prawd.
22:00 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
siedziec obok czlowieka i kochac go, to zadna sztuka, lecz nie iwdziec go i nie slyszec, a kochac to juz jest cnota.
22:00 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
cholera... to nie tak mialo byc!.. boje sie o Nich... kocham ich oboje... w rownej mierze... i boli mnie... boli, gdy widze, jak sami nawzajem sie okaleczaja... a to... to, co dizs przeczytalem... :~(... w nlogu... kicia - dlaczego?... ehhh... cholera... to bez sensu... przeciez wiem... czuje, jak moja dusza kona w agoni niemocy... pozbawiony srodkow... by moc pomoc... by dzialac... dwoje ludzi, ktorych kocham najbardziej ze wszystkich na tym swiecie... cierpi najbardziej ze wsztkich na tym swiecie... ehhh...
21:59 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
28.09.2001
dopiero, gdy strace wszystko bede naprawde wolny!
21:55 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
27.09.2001
Bog jest bezsilny wobec mnie... nie moze juz, jak dawniej za okazana milosc zniechecac mnie bolem i cierpieniem, gdyz je rowniez kocham, dlatego msci sie na tych, ktorych kocham... Bog jest slaby...
21:55 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
nie starajcie sie zapobiec, ani zakoncztc na sile klotni - ona sama sie unicestwi.
21:54 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
nie macie nic, bo nie pragniecie miec.
21:54 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
nie da sie ponizyc intelektu, ktory, co noc oddaje sie rozkoszy z glupota.
21:53 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
26.09.2001
ot i zbrodnia przeciwko ludzkosci,
ot i gwalt popelniony na oczach calej spoleczenosci,
ot i narodzila sie bestia - czlowiek..
21:52 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
nashden: tym, czym ty byles, ja sie stalem, lecz ym, czym ja bylem, ty sie staniesz...
21:52 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
my fredom is in my heart
21:51 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
moja niewiedza siega granic nieskonczonosci.
21:51 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
presja, jaka jest sama egzystencja zmusza mnie do niewiedzy.
21:19 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
ochh... obiecalem czytac... przeczytac ta dziwna ksiazke, lecz teraz... zaglebiajac sie w nia... po prostu boje sie... lekam sie podjac wyzwania, jakim dzis stala sie dla mnie ta ksiazka... ona tak pieknie i poetycko mowi o milosci i o Bogu, ze... ze zaczynam tracic pewnosc tego, w co wierzylem... czytajac o milosci i odnoszac to do wlasnych spostrzerzen, przyzyc i odczuc... wiem, ze te slowa sa prawda... lecz jesli chodzi o Boga... coz... mysle, ze wlasnie tego sie lekam... co bedzie, jesli i tamte sa prawda?... lekam sie, ze to, co uznawalem dotychczas za nie-prawde, moze okazac sie prawda... a wowczas... wowczas ronie caly moj swiat... bo przeciez... bo przeciez to na nienawisci do Niego... do Boga... na tej nienawisci zawsze budowalem swoja sile... co bedzie jesli zabraknie mi tej nienawisci?... jesli braknie mi sil i motywacji do dzialania i do zycia?...
21:18 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
25.09.2001
Chcialem, by Bog mnie okaleczyl, aby moc go mocniej nienawidzic, lecz on zadrwil ze mnie i dal mi szczescie - pokochalem go...
21:17 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
Wszystko, co ma sie wydarzyc wydarzy sie niezaleznie od nas - od nas zalezy jedynie, jak przyjmiemy to, co zostalo nam narzucone.
21:17 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
W tym dniu, jak i w poprzedim nalezaloby poswiecic wiecznosc milczenia na czesc tych, ktorych kocham i na ktorych smierc musze spogladac dzis, i bede musial i jytro...
Wiem, ze "oni umra" i godze sie z tym, czujac swa niemoc... lecz jakas czesc mnie buntuje sie sama przeciwko sobie i tworzy we mnie nadzieje, i kaze ja, jako zaraze roznoscic wszedzie wokol... lecz mimo tego rozdarcia spokojnym okiem przygladam sie memu przezaczenieu i akceptuje swoj walsny los... ciesze sie cala jego zlorzonoscia i jestem wdzieczny Wszechmogacemu, iz takim piekielnym uczynil moj zywot...
21:16 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
nie istota sprawa jest, czy muzyka jest muzyka, ale to, czy podoba sie ludziom...
21:16 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
nakarm ptaka, ktory umiera z glodu - daj mu poczuc szczescie, nim odejdzie na zawsze w wieczne...
21:15 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
23.09.2001
wraz z wielkimi ludzmi odchodza wielkie marzenia.
21:15 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
to pasje szalencow daja poczatek rzeczom wielkim i nowym.
21:14 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
Moje "ja" jest bolem i umieraniem... umierajac nie potrafi cieszyc sie zycie... wrecz nie dostrzega go i traktuje, jak rzecz niegodna uwagi... jedyna sprawa istotana dla "ja" jest ono samo wraz ze swoim umieraniem... ono samo, jako bol - "ja" zaglebia sie samo w sobie, a ze wowczas jest niczym, to zaglebia sie w nicosci... "ja" praqgnie zlaczyc sie z nicoscia, by uciec od bolu, dlatego tez zaglebiajac sie w sobie rozkoszuje sie soba, czyniac ze siebie bol, przez co umiera...
sa takie chwile, gdy widac, ze zycei sprawia mi przyjemnosc... lecz wowczas ono nie cieszy mnie, jako "ja", a jedynie zasmuca (gdyz "ja" jest bolem i umiera, ucieka w strone nicosci, podaza samo w siebie, a czyniac to anie na krok nie oddala sie od bolu, przed ktorym ucieka,0) - "ja" jest wowczas nie tyle umierajace, co juz martwe...
21:12 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
istota smaku poznania jest rozkosz, jaka pozostala w tym, co nadal jest niepoznane.
21:12 / 15.10.2001
link
komentarz (0)
kazda proba klasyfikacji musi zakonczyc sie fiaskiem, jako, iz sama w sobie jest przegrana poprzez swoja natura rzeczy...
19:08 / 23.09.2001
link
komentarz (0)
22.0.2001
redds + hamerfall + poduszka = niezly odjazd;
19:08 / 23.09.2001
link
komentarz (0)
hmmm... niezle polaczenie... pifko (otepia zmysly,0)... muzyka (zaglusza mysli,0)... i sen (uczucie ciepla i wolnosci,0)... hehe... zapomnienie... i... i tylko ciagle o jednej rzeczy nie moge zapomniec... i nie chce nigdy zapominac... nie chce... bo to moje najcenniejsze ze wspomnien... to one sa moja sila... i tylko dzieki nim zawsze, gdy "upadne" wstaje, by isc... dalej przed siebie... bo wiem, ze warto... chociazby po to by pamietac tamte dni... i tamten usmiech... ochhhh...
19:08 / 23.09.2001
link
komentarz (0)
nie ma bolu "wiekszego"... kazdy bol jest taki sam pod wzgledem tego, czym jest, gdyz odczuwajac go staje sie on najwiekszym z boli, lecz, gdy przeminie wydaje sie znacznie "mniejszy" w porownaniu z bolem, ktory nadszedl po nim... i to samo dzieje sie z nastepnym i nastepnym bolem... kazdy jest naj - wiekszy i mniejszey jedoczesnie... dlatego nie wolno nam (ludziom,0) mowic, iz nasz (moj,0) bol jest wiekszy od bolu innch (ludzi,0)... mozemy jedynie zastrzec w wypowiedzi na temat naszego bolu (porownojac go z bolem innego czlowieka,0) sfere, w jaka on godzi (np. psychika, dusza, uczucia, bol fizyczny itd. itp.,0)...
19:07 / 23.09.2001
link
komentarz (0)
21.09.2001
coz... im dluzej zastanawiam sie nad pewnymi rzeczami tym bardziej... hmm... do tym dziwniejszych dochadze wnioskow... wczesniej myslalem, ze to niedorzeczne, ze to bezsensowne, ze milosc, ktora sie we mnie narodzila nie moze dalej rozkwiatac, ze nie moge zobaczyc Magdy... ale teraz... teraz wiem, ze dobrze sie stalo... tak winno byc... nie mozemy sie juz nigdy spotkac... nie wolno nam... jesli chcemy zachowac Nasza milosc... jesli dzis... jutro... jesli bysmy sie tylko zobaczyli... wiem... weim, ze Nasza milosc by nam uciekla bezpowrotnie... umknela niczym piekny sen po przebudzeniu... dlatego... dlatego wlasnie musi byc jak jest... ona niech zyje i niech cieszy sie zyciem... i niech trzyma w sercu kilka przedawnionych Naszych wspomnien... zas ja... ja bede umieral w samotnosci... teskniac za tym, co nieosiagalne... ale pomimo bolu, ktory stal sie moim "ja" jestem szczesliwy Jej szczesciem... gdyz weim, ze Ona nigdy nie zazna .................................., co ja... zatem pomimo, iz nie raz w zyciu usiadzie i zaplacze, pomimo, iz nie raz zwatpi... Ona bedzie nie-przegrana w tej grze...i wiem... wiem , ze znajdzeie sie "osoba", ktora bedzie ja wspierac, tak jak bym ja to uczynil... dlatego cieszcze sie mimo tego, iz jestem smutny i cierpie... jedna... jedna tylko mysl nie daje mi spokoju... ze ponizylem sie... ze zrobilem z siebie glupca przed "jej oczyma"... hmm... ale nic... to nie istotne...
19:07 / 23.09.2001
link
komentarz (0)
Musze milczec, zeby byc pewien tak wielkij wspolnoty dusz. Stracilbym ja bez watpienia, gdybym najpierw nie zrezygnowal ze spotkan z toba. (Georges Bataille,0)
19:07 / 23.09.2001
link
komentarz (0)
20.09.2001
milosc wymaga od nas tego, co w nas najlepsze i najcenniejsze (ona niejako wydziera nam to,0)... wyciaga to z nas mimo naszej woli i naszych staran... ale wierzac w prawde i nieprzypadkowosc milosci musimy jej bezgranicznie zaufac i trzymac sie jej przez cale zycie...
19:06 / 23.09.2001
link
komentarz (0)
jedynie poprzez smierc mozemy stac sie niesmiertelni...

19:06 / 23.09.2001
link
komentarz (0)
Czlowiekowi wydaje sie, ze zycie szybko plynie, dlatego, ze zamiast rozkoszowac sie kazda jego chwila, czeka on z tepa zawzietoscia na chwile piekne i wzniosle.

19:06 / 23.09.2001
link
komentarz (0)
19.09.2001
zatapiajac sie w tej ksiazce zabijam sie... oddaje sie nicosci poprzez niejako chwilowe stawanie sie kazda madroscia zawarta w tej ksiedze... lecz nie tyle staje sie nimi, co raczcej, umierajac odczuwam je... wygrzebuje z glebi "siebie", tak jakby byly mna, jakbym je przezyl i przes-wiadczyl... ale w rzeczywistosci sa one jedynie czescia mojego nie-znanego... czescia "ja", ktore jest mi obce na tyle, ze trudno mi dzis sie przyzwyczaic do mysli o nim... "madrosci" te sa tym, czym jestem ja, jako "ja" (czy tez raczej jako bez-istnienie,0)..." ja" znajac jedynie czesc siebie samego nie moze wiedziec, iz tamte uczucia, mysli, doswiadczenia, wiedza i madrosci sa nim samym...
19:05 / 23.09.2001
link
komentarz (0)
wszystko, co nie jest uczuciem, jest jedynie udawaniem, ucieczka od niego...
19:46 / 16.09.2001
link
komentarz (0)
15.09.2001
kim jest czlowiek ktory
wyglada jak szatan
zachowuje sie jak trup
i kocha jak mlody bog?
kimze jestem ja?
19:44 / 16.09.2001
link
komentarz (0)

12.09.2001
hmm... lzy, ktore dzis wylalem daly ujscie memu bolowi i strachowi... za dlugo juz one sie we mnie gromadzily... dziwne uczucie... ciekawe jak czul sie lechu?... widzac ta cala sytuacje... musial to przeciez widziec: siedzial obok mnie, gdy lzy ogarnely moje oblicze i gdy raz za razem wycieralem twarz w rekaw... hmm... chyba byl tym nie mniej zaskoczony niz ja... nie pokazal po sobie, iz zauwazyl te niecodzienna sytuacje... hmm... z kazdym upakiem nabieram przkonania, ze jestem "niesmiertelny" jako "ja"... widze rowniez moja oblakancza samotnosc... nash stara mis sie pomoc.... doceniam to... ale nigdy nie zaspokoi mojego pragnienia przyjazni... nikt tego nie uczyni (wiem to...,0)... nawet bog...
19:43 / 16.09.2001
link
komentarz (0)
droga trzydzistu-trzech krzyzy
rozerwana
pomiedzy bezprecedensowym
i
monumentalnym pragnieniem -
checia doswiadczania
zycia i prawdy...

wzgorze trzydziesty-trzech marzen
dzis wydajace sie
tak nieosiagalne...
i dolina - moja dolina
pelna smierci,
zatruwajacego bolu,
bezksztaltnych cierpien
i
stosu uslanego
z
mych martwych marzen...

swiat rzczywisty
bedacy mym strasznym
pragnieniem marzenia...
wiezienie zbudowane
z
lichych krat-zapalek
na czesc memu
niemozliwie
niezdecydowanemu bytowi...

trzydziesci-trzy polne kwiaty
zdobia ma glowe
wznoszac dusze do piekla
i zrzucajac jazn
na dno nieba...

trzydziesci-trzy mono-kolorowe
"ja"
wypedzone
z
wlasnej swiadomosci
i
szukajace
swego ucielesnienia
w bez-istnieniu...

trzydziesci-trzy...
19:41 / 16.09.2001
link
komentarz (0)

dlaczego jestes tak uparta "nicoscia"? dobrze wiesz, ze jestes martwy i twym przeznaczeniem jest smierc... przeciez jej pragniesz,a mimo to jednoczesnie kurczowo trzymasz sie zycia??? powiedz mi moje drogie "ja": po co? oni moga zyc bez ciebie: nash, kicia, rodzina, lrchu, dziadkowie, jaro, pawelak... nawet lepiej: oni beda zyc bez ciebie i moze bedzie im lepiej... zatem dalczego nie potrafisz znalesc w sobie tej odrobinki odwagi, by postawic pierwszy-ostatni krok??? stac cie na to... juz nie raz, gdy optrzebowales tej odwagi, a jej nie bylo... wowczs sam sie nia stawales i zawsze ci to wychodzilo... zatem dlaczego w tym jedym wypadku nie umiesz??? a moze ty nie chcesz???
ochhhh... nash przepraszam, ze umieram... ze musisz na to patrzec... zalosny widok prawda?... ale prosze: badz w poblizu... przez caly czas, az sie uwolnie... wybaczam ci slowa, ktore kiedys tak gleboko mnie zranily... i ktore, az do dzis truja moje sumienie... "...jest jedynym przyjacielem...jakiego kiedykolwiek milalem..."... to bolalo... boli nadal...ale ja juz sie przyzwyczailem... bol mnie oswoil...
19:41 / 16.09.2001
link
komentarz (0)
tylko warjat moze cenic drugiego warjata...
19:40 / 16.09.2001
link
komentarz (0)
10.09.2001
Swiat jest snem boga - bog kiedys sie obudzi...
19:40 / 16.09.2001
link
komentarz (0)
branac w to, czym ja jestem
wpadlem w bezdenna studnie prawdy
i utracilem wizje rzeczywistosci
skazany na zmienne wiry przyszlosci
usiadlem i zaplakalem...
w pociesznych ramionach nicosci
szukalem mej utraconej milosci
19:40 / 16.09.2001
link
komentarz (0)
alez ten swiat jest gowniany...
19:39 / 16.09.2001
link
komentarz (0)
jesli myslisz, ze nie ma wiekszego bolu niz ten, ktory odczuwasz, to jestes w bledzie. zachowaj ten bol i pozwol mu trwac... zachowaj biol, ktory jest ci znanym, gdyz jesli go stracisz nadejdzie inny - nieznany... a ten jako jeszcze ci nie-znany bedzie o wiele "bolesniejszy".
19:37 / 16.09.2001
link
komentarz (0)
nie wskazuj mi granic moralnosci
i odejdz ze zludnymi wizjami "poprawnosci"
i zostaw mnie tak jak mnie zastales - w niepewnosci
19:37 / 16.09.2001
link
komentarz (0)
marzenia sa ostrzem wymierzonym przeciwko rzeczywistosci
19:35 / 16.09.2001
link
komentarz (0)
nie wzywano by imienia milosci, gdyby w nie nie wierzono
07:58 / 08.09.2001
link
komentarz (0)
ciepla lza splywajaca po jego licach
uczice niekonczacego sie bolu, ktory
dzis trwa wiecznosc
zal, tesknota, niezrozumienie, niepewnosc, niezdecydowanie,
bol i...
i wiele, wiele wiecej w nim
setki smetnych i bezksztaltnych
mysli
martwych mysli
ostatnie spotkanie ich rozpalonych
oczu - ich wzroki pieszcza sie
i
obiecuja sobie wiernosc, wiecznosc
i...
i, ze sie jeszcze kiedys spotkaja
kolejna lza pelna smaku porazki
wrzera sie w jego skore
wyje
krzyczy
kona
z bolu...
jej lza
rownie ciazaca jak jego
wyplywa spod powieki
i z wolna
wolniej i wolnij,
co raz wolnij
toczy sie w dol,
by przypominac o ich porazce
o ich zamazanej szansie
kolejnej...
nie bedzie...
och...
ON - moglby zakaczyc ich katusze
moglby
ale nie uczyni tego
za to go nienawidze
i...
i gardze tym, czym stal sie
w skutek
swej proznosci
i
zawisci...
umarli...
lecz nie z wlasnej winy
chociaz...
moze jednak?
moze za malo sie starali?
NIE
to
bzdura, ktora odrzucasz
prawda?
pni wiecej nie mogli
On im na to nie pozwolil
ni chcial by ktos
odczul to,
co on stracil
dawno, dawno temu.
to
czego on nie moze juz odzyskac
umarli...
jedynie...
jedynie w mym sercu]beda tkwic az do konca
az i ja skonam,
by byc wolnym.
jak oni...
umarli...
07:47 / 08.09.2001
link
komentarz (0)
hmm... u mnie to tak zawsze: co roku nowy sublokator... tym razem trafil m sie hip-hopowiec (no comments,0)
17:37 / 05.09.2001
link
komentarz (0)
04.09.2001
cholera... kicia, nash: nie wiem, czy wam dziekowac czy wrecz przeciwnie... dzis rozwaliliscie "iluzje", ktora z taka pasja tkalem... juz nawet zaczynalem w nia wierzyc... naprawde nie wiem... z drugiej strony ciesze sie, ze to zrobiliscie... ten bol... on jest fascynujacy... jest tak niepojety i nieskonczenie "bolesny", ze przeraza mnie i pociaga jednoczesnie... hmm... w sumie to dobrze... kocham go... ja wiem, ze ta iluzje moge odtworzyc... wiem, ze jesli nawettego nie zrobie to inni zrobia to za mnie... dlatego mam do was prosbe: rozbijajcie te iluzje ilekroc zobaczycie, ze jest... ja kocham ten bol, boje sie go n nienawidze i nie umiem bez niego zyc... echhh...
17:27 / 05.09.2001
link
komentarz (0)
03.09.2001
nie wyzbywaj sie zlosci i agresji, ajedynie nie uzewnetrzniaj ich; ludzia daj milosc i tylko ja; zas pozostale uczucia trzymaj w glebi siebie i pielegnuj je by w kocu dac im upust... tylko jedyn raz... a nie raz za razem, chwila w chwile... tylko jeden bol za dziesiec i dziesiec milosci za jedna... nie zabijaj uczuc, a okazuj je lecz tylko tak, by zadac jak najmniej bolu...
16:30 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
01.09.2001
"dualistyczna natura wszechrzeczy"
wszystko, absolutnie wszytko nie jest ani dobre ani tez zle (i jednoczesnie jest zarowno dobre i zle,0). kazda bez-rzecz (czyli wszystko: mysli, uczucia, materia, przezycia, leki, doswiadczenia, wierzenia itp. itd,0) ma dwojaka nature, a to jaka ja widzimy zalezy tylko i wylacznie od kata pod jakim patrzymy. nie ma dobra jako dobra i zla jako zla, poniewaz nie ma czegos takiego jak granice (a dobro i zlo niewatpliwie tym wlasnie sa: granicami,0) , ktore z kolei sa wytworem ludzkich slabostek (w glownej mierze strachu i leku przed nieznanym,0); nawet nasz umysl wbrew pozorom jest nieograniczony. oczywisci mozemy powiedzic: "ale przeciez nie moge za pomoca mysli zmatrejalizowac przed soba miliona dolarow..." - a owszem to jest niemozliwe, ale nie mylmy pojecia granicy z mozliwoscimi bogow, ktorymi jestesmy (a jestesmy nimi niewatpliwie, jesli tylko za fakt przyjac nie istnienie granic,0); zatem jako jednostki ludzkie jestesmy nieskonczenie doskonali - jedynie jako bogowie jestesmy niewolnikami granic, ktore sami sobie stworzylismy (chodz i te sa fikcja - wytworem naszego umyslu, a raczej nas samych, gdyz umysl jest nieograniczony, tylko, ze my nie potrafimy tego przyjac do "wiadomosci", tym samym ograniczajac go,0); tym samym zaprzeczajac sam sobie i jednoczesnie zaprzeczajac zaprzeczeniom doszlismy do sedna sprawy: wszysko ma dwojaka nature i kazda z nich jest na rowni prawdziwa "i jednoczesnie" nieprawdziwa, dlatego tez przyjmujac istnienie granic musimy przyjac rowniez ich nie istnienie, gdyz w przeciwnym wypadku bedziemy tkwili w bledzie. to samo tyczy sie dobra: kazda bez-rzecz jest dobra i zla jednoczesnie, a jedynie od nas zalezy, czy przyjmiemy ja jako dobra, czy tez jako zla; chodz z drugiej strony to nic nie jest dobre ani zle i przyjmujac, iz jest d. lub z. rownierz bedziemy sie mylic... przyjmujujac istnienie dualistycznej natury wszechrzeczy za prawde musimy rowniez przyjac za fakt, ze dobro jest zarowno zle jak i dobre, jak i zlo jest zarowno zle, jak i dobre oraz, ze prawda jest zarowno prawda, jak i falszem z czego wynika, ze istnienie dualistycznej natury wszechrzeczy jest zarowno prawda, jak i falszem - ale nie oddzielnie "prawda i falwszem", ale jako nierozerwalna calosc (jako jednosc,0) - jako jedna bez-rzecz o dwoistej naturze (jak kula, ktora po czesci jest biala, a po czesci czarna - ale nadal jest tym, czym jest (i czym musi byc,0) - kula,0) (1:59 && 18:53 && 20:18,0)
16:30 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
hmm... chyba znowu utknalem... jak ja nienawidze "blednych kol"... coz, ale tak dziala moj rozum: podaza sciezkami, ktore "widzi" i czesto pod koniec okazuje sie ze zaprzeczyl sam sobie... echh... tak bywa... (dop. 20:20,0) ufff... a myslalem, ze nie uda mi sie opisac mojego toku rozumowania... pierwszy raz mialem taki problem z przedstawieniem mojego punktu widzenia... ale jakos poszlo... chociaz nie od razu (ja widac po czasach hehe,0)...
16:30 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
nie mow o ptaku, ze moze sie wzbic w powietrze, gdyz ma piora, skoro nie ma skrzydel...
16:30 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
pierwotna ciern oblekla ma jazn
w bezdenna perzepasc wpadlo ja
bezpowrotnie zatracila sie nie-wiedza
nieprzenikniona pustka jedynie sie ostala
ta najpierwotniejsza czesc mojego ja
ta najbardziej bezsensowna chec niecheci
jedno dzis wiem: "wiem, ze nic nie wiem"
16:30 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
31.08.2001
hmmm... mylilem sie... stary halfik nie wrocil i nie wroci... to jest niemozliwe... nastapilo zmieszanie dawnego "ja" i obecnego... powstala dosyc nie-ciekawa mieszanka pesynizmu i optynizmu... nawet teraz, gdy przez chwile zaczynam myslec o beznadziejnosci zycia i tego swiata... nawet teraz mysle, ze swiat jset piekny... ze jeszcze tyle mozna doswiadczyc... ze nic nie jest zle, a jedynie dobre... czysta paranoja (cudowne uczucie,0)... beznadzieja (chodz w sumie dosyc pociagajaca,0)... raz jest dobrze ponad stan, a raz jest gorzej niz to jest zapisane w gwiazdach... echhhh...
16:30 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
upojna nadziejo swiezosci niewiedzy
nieskazony pierwiastku ludzkiej duszy
badzcie ze mna i stancie sie czescia "ja"
nie baczcie na czas i na slepych los
oddajcie sie w ramiona niewiedzy bym
i ja mogl czuc wartosc swego szalenstwa...
16:30 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
autyzm - "osiowy objaw schizofrenii; oderwanie sie od rzeczywistosci w swiat nierealnych psychotycznych przezyc, zamkniecie sie w sobie z czesciowym lub calkowitym zerwaniem kontaktu z otaczajacym swiatem."
16:30 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
ot i encyklopedyczna definicja mojej "choroby". ma ona tylko jedna wade (procz wielku niedomowien,0)... a mianowicei te "przezycia" nie sa tak "nierealne" jak sie wydaje autorom tej definicji...
16:29 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
echh... im bardziej zaglebiam sie w ten absurdalny bez-sens, tym barziej zmierzam w kierunku altruizmu... wrecz pragne mu sie calkowicie oddac (i zapomniec...,0)... achhh...
16:29 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
30.08.2001
faktycznie bol nie-wiedzy i szalenstwa minal... ale narodzily sie watpliwosci... dawne wierzenia, domysly... odeszly w zapomnienie... zastapione mordercza niepewnscia... dzis nie jestem juz nawet pewien, czy "niebieski" to "niebieski", czy tez moze "czerwony" lub "czarny"?... achh... jeszcze wczoraj wierzylem, ze czlowiek ma dusze, ze jest jakis sens jego istnienia... dzis juz nie wierze... dzis sadze, ze to, co zwiemy dusza to czysta fantazja... sadze, ze jest tylko nasze "ja" i ipse... nasza bezduszna, pusta jazn i zadza twkiaca gdzie daleko poza nia... nie ma dusz i nie ma sensu... rodzimy sie tylko po to, by przedluzyc istnienie tego nedznego gatunku... i po nic wiecej... umieramy jak inne zwierzeta... no prawie: my umieramy niespelnieni, pelni nie-wiedzy i rzadni prawdy... ale tejze prawdy nie ma... to jest smutne... wrecz przytlaczajace... natura zadrwila sobie z nas dajac nam rozum... okrutnie... to jest byla i bedzie najwieksza zbrodnia przeciwko ludzkosci...
16:29 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
zycie bedzie piekne, a ludzie wspaniali - jesli tylko im na to pozwolimy...
16:29 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
jest!... jset!... wrocile ten stan, za ktorym tak bardzo tesknilem... totalne zmeczenie umyslu i ciala... i "ja" tkwiace, gdzies tak w glebi tegoz umyslu... "ja" ktore be swego umyyslu doznaje wolnosci - nieograniczone zadna wiedza ani logika; jedynie czysta energia uczuc i czegos tam jeszcze... doznan, ktorych nie sposob opisac, pojac i okreslic... prawdziwa ekstaza... a najszybciej tai stan mozna osiagnac poprzez muzyka; kazdy ma swoja; muzyka ma moc zdolna ogluszyc i stlumic umysl, by "ja" wznioslo sie w przestworza nieogarnietego... takkk... umysl wyczerpany do granic mozliwosci i "ja" rzeskie jak niemowle po narodzinach... nieskrepowane, mlode, marzycielskie, wolne "ja"... achh... <2min.>... hehe... naturalny narkotyk... JESTEM WOLNY BEDAC WIEZNIEM!
16:29 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
nash: wrocil stary halfik :,0)...
16:29 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
ludzki zasob slow jest na tyle bezsensowny, ze za pomoca logiki (badz pozorujac logike,0) mozna udowodnic teze bezsenesownosc; dla przykladu wezmy slowo 'czatam': slowo to jest jedynie "prawda" (odzwierciedla rzeczywistosc,0) tyko wtedy, gdy jest przeczytane, a nie zas, gdy np. wypowiemy je z pamieci... chodz jezeli bedziemy czytac i wowczas ktos spyta sie nas, co robimy to bedziemy musieli przerwac czytanie i odpowiedziec: "czytam" - w tym wypadku sklamiemy jako, ze czynnosc zostala przerwana i nie trwa: teraz ma miejsce inna czynnosc i slowo "czytam" nie odzwierciedla rzeczywistosci - zatem jest klamstwem. taka i podobna bezsensownosc slow mozna udowodnic kazdemu przedstawicielowi tego gatunku - zatem kazde slowo jest klamstwem i czlowiek, ktory twierdzi, ze mowi prawde (w dowolnej sytuacji,0) jest nikim innym jak tylko klamca; chodz z drugiej strony nie musi nawet twierdzic, ze mowi prawde - przeciez kazde slowo jest klamstwem - zatem mowiac cokolwiek bedzie on klamca.
16:29 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
"Nikita" - ten film mnie przeraza... wprowadza mnie w stan ekstazy (innej ekstazy niz ta, ktorej doznaje poprzez wolnosc "ja" - ta ekstaza (pochodzaca od wolnego "ja",0) jest piekna; znam ja bo pochodzi ode mnie - a ekstaza, ktora przynosi mi ze soba ten film jest o wiele bardziej zlozona; ona nie jest moja; przynosi ze soba niesamowita mieszanke strachu, szalenstwa, nie-wiedzy, nicosci i bog wie czego jeszcze; tej ekstazy sie lekam, ale nie nienawidze jej w przeciwienstwie do "mojej"... ta ekstaza wydaje mi sie nawet piekniejsza od smierci i... i od absolutu... nie... od absolutu nie... gdyz on jest wszystkim... a wiec ona zawiera sie w nim... czyli absolut musi byc jeszce bardziej niszczacy i pociagajacy,0)... doprowadza do granic szalenstwa, ktorego sie boje bardziej niz czegokolwiek, co zdola i nie-zdola ogarnac moj umysl... lecz, gdy szalenswo mija (chodz z drugiej strony to w jego trakcie rowniez,0)... wowczas doznaje rozkoszy tak niepojetej, ze nie tylko brak mi slow, by ja opisac, ale rowniez brak mi uczuc, wyobrazni i w koncu brak mi "ja", by to chodz czesciowo ogarnac... lecz to wszystko ma jedna wielka wade: strach, ktorego doznaje w niczym nie ustepuje wielkoscia ekstazie...
16:28 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
29.08.2001
trwajac w niklej cemnocie mojego egoistycznego ja
zyjac proznoscia ciekawskiej, ludzkiej natury
szukalem prawdy prawd - absolutnej (boskiej,0) kultury
dazac do bez-celu zapomnialem o szczescia istocie
pragac nie-ogarnietego pogrzebalem zycie
przegralem - widzac prawde nic juz nie widzialem
padlem z wyczerpania - pamietajac zyc nie umialem
zatem gdziez sens? zatem gdzie jest ja tak istotne?
otoz i dylemat pierwszorzedny - zycie jest przewrotne
otoz i prawd garsteczka - nie ma prawd zlozonosci
jedna jest ci tylko prawda matka - tkwimy w nicosci

16:28 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
28.08.2001
dzis udalo mi sie zapomniec o bolu... dzis zrodzilo sie pragnienie... chec zwyciezania i bycia jednym z najlepszych - QIII: Arena ;,0)...
16:28 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
27.08.2001
kicia dzieki; dzis wlalas w me serce chec do zycia i przywrocilas mi wiare w ludzi, i idee; dzieki.
16:28 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
ochhh... alez wspaniale sie czuje... juz od kilku tygodni nie czulem sie tak beztrosko... he he... kicia to dzieki tobie... milo jest odpoczac od bolu i cierpienia... zwlaszcza po 3, czy 4 tygodniach... kilka razy bylem juz na skraju zalamania nerwowego (i szalenstwa,0); w sumie to nawet przekroczylem niektore z tych granic... ale dzis jestem happy... wyjatkowo... moje wszystkie codzienne zmartwienia odeszly; odeszly pytania bez odpowiedzi krecace sie w mej glowie; odeszly wspomnienia doswiadczen, o ktorych dzis mysle, ze byly niemozliwe; odeszly... i bardzo bym chcial by juz nigdy nie wrocily... ale wiem, ze to niemozliwe... jednak dobrze jest miec dzien wypoczynku... moge zregenerowac sily do dalszej walki z... hmm... soba? nicoscia? bezsensem? sensem? absolutem? nie-wiedza? hmm... w sumie to sam nie wiem... po prostu jestem szczesliwy... dzieki agnieszko :,0)...achhhhh...
16:27 / 03.09.2001
link
komentarz (0)
chyba juz wiem dlaczego tak bardzo tesknie za upadkiem... za bolem... podswiadomie wiem, ze im wiekszy bol, im wiekszy updek, tym wieksza radosc spowodowana najblahszym nawet powodem... i to jest piekne... bol przekraczajacy stan zrozumienia spowodowany nie-znanym, a pozniej nieopisane i niewyslowione szczescie przekraczajace najsmielsze oczekiwania spowodowane bez-przeczyna przyczynowosci wszechrzeczy...
15:47 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
26.08.2001
muzyko olsnienia, piesni uniesienia
wznies ma dusze w bolu konajaca
i zanies na nieznane obszary zapomnienia.
dzwieku mego ostatniego westchnienia
zabierz stad ma jazn umierajaca
i wnies ja ku niebu nieogarnietemu.
slepy blysku mej upadlej wolnosci
zagraj na strunach mego zycia niedoskonalosci
i zabij mnie - oddaj dusze niewyobrazalnemu.
15:45 / 27.08.2001
link
komentarz (0)

ostatni platek bialej rozy cieszy me serce,
ostatni skrawek nadziei piesci ma dusze.
umierajace "ja" w twoje ojcze skladam rece.
zabierz ode mnie wszystkie me bole i katusze.
od cierpienia uwolnij mnie wszechmocny obloku.
i spokoju daj mi zaznac w ramionach milosci.
tylko o to cie prosze - nie ukazuj mi wiecej mroku.
i jeszcze o jedno prosze: odsun ode mnie pragnienie nicosci...
15:44 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
roza umarla lecz jej won nadal koi ma dusze...
15:44 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
25.08.2001
wczoraj wieczorem mialem dyskusje ze starszym... nie wiem, ktora byla... ale chyba cos kolo 24... oni czuja, ze ja ich odpycham... starszy chcial cos z tym zrobic... zaczal zadawac pytania... a dalem mu odpowiedzi... odpowiedzi, ktorych on nie pojal... odpowiedzi, ktore go przerosly... na koniec stwierdzil tyko: "...zalatwie ci psychiatre..."... no comments...
15:43 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
nashden: ja warjuje... naprawde... juz nie doswiadczam "rzczy" - teraz czuje, ze one zaczely doswiadczac mnie... cholera, tak bardzo bym teraz potrzebowal pogadac... chodz przez chwile... ale konto na komorce ppuste, a ty pewno teraz spisz (3 w nocy,0)... boje sie... czuje jak byt zabija "ja" i odrzuca ipse... boje sie spac... to mnie zabija... achhh nashden... jestem taki bezsilny... taki bezradny i slaby... umieram... umieram w sposob tak straszny, ze nawet nie potrafilbym go sobie wczesniej wyobrazic... pograzam sie w szalenstwie...
15:43 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
prosze pomoz mi... prosze...
15:43 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
hmm... medytacja uspokaja... pomaga (chwilowo,0)...
15:43 / 27.08.2001
link
komentarz (0)

ochh... alez ta roza jest slodka... jakze kojaco pachnie...
15:43 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
odszedl... bol-absolutny odszedl... pozostal tylko on: bol... ludzki bol... jakze dzis przyjemny... bol, ktory w porownaniu z tamtym jest rozkoszom... znowu zwyciezylem...
15:43 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
chce byc jako te roze: dawac szczescie i radosc... ale on tego nie chce... nie pozwala mi na to... on przeznaczyl mnie bolowi... za kazdym razem zadaje tylko bol... jesli tylko probuje dac szczescie to on zadaje bol mi... bol-absolutny... ale nie poddam sie... przyjme kazdy bol... przewroce sie... bede umieral z braku sil... ale jeszcze wstane... i bede parl do przodu... przed siebie... nie przegram: odrodze sie z popiolow po to, by on cierpial, by czul, ze przegral... nie wiem, czy dlugo tak jeszcze wytrzymam... to wyczerpujace... a on jest potezny... i ma moc-absolutna... bede cierpial... i walczyl... na zlosc jemu...
15:42 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
GERI HALLIWELL - to jedyna piosenkarka, ktora sznuje za to kim jest... ciesze sie, ze odniosla w zyciu sukces - nalezalo sie jej... mam tylko nadzieje, ze ludzie nie odbiorom jej tego szczescia... swoja droga to jest piekna kobieta o wielobarwnej, ciekawej duszy (wlasnie ogladam wywiad,0)... mam nadzieje, ze kiedys sotakam taka kobiete jak ona.. kobiete, ktora nie ulega zwyczajom, prawom, moralnosci itp. bzdetom... kobiete, ktora potrafi powiedziec, co mysli: "... mam gdzies, co ludzie o mnie sadza..."... tylko taka kobiete moglbym teraz pokochac: zywiolowa o glebokiej duszy i otwarta na swiat... wlasciwie t juz ja kocham - tylko, ze jej jeszcze nie poznalem...
15:41 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
"Plecy po ktorych cie klepia koncza sie tylkiem, w ktory mozesz dostac kopa." (Geri Halliwell,0)
15:41 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
W koncu udalo mi sie (chwilowo,0) oderwac od bolu, ktory przeznaczyl mi bog. lecz teraz odczuwam brak czegos - brak tego bolu, ktory stal sie moim narkotykiem. zaznajac go umieram: moja dusza zwija sie z nieznanych nie-przyczyn i kwiczy niczym zarzynane zwierze, a moje ja i ipse odchodza ode mnie udajac, iz nie sa czescia tego czym ja jestem. zatem nie czujac bolu-absolutnego musze delektowac sie bolem-ziemskim. lecz on mi nie wystarcza: raz zasmakowawszy silniejszego narkotyku nie da sie o nim zapomniec i wrocic do slabszego. pomimo, iz cos we mnie teskni za bolem, to faktem nadal jest, iz on jest bolem: odczuwam go tak samo, jak kazdy inny czlowiek - ale jednoczesnie cos we mnie go pragnie, cos pierwotnego o czym nie mialem nigdy wczesniej pojecia, cos, co jest silniejsze ode mnie... i to mnie przeraza. nie nawidze bolu, a jednoczesnie nie umiem mu sie oprzec. gdy bol-absolutny przychodzi po to, co mu sie nalezy (po mnie,0) zaczynam warjowac: boje sie wowczas calym soba - trzese sie dusza i czuje, jak moje ipse przestaj byc moje i staje sie moim bolem; lecz, gdy go nie ma rowniez warjuje: moje ipse odrzuca mnie jako czesc siebie i pragnie zlaczyc sie z tym czego stalo sie czescia: z bolem-absolutnym. tak wiec ipse, ktore po czesc jest mna przestaje byc tym, czym bylo i odrzuca to czy winno byc oddajac sie narkotykowi ipse wie, ze jest to droga prowadzaca do autodestrukcji nie tylko ciala, w ktorym sie znajduje, ale rowniez jego samego; ten fakt je przeraza, ale nie umie walczyc z pokusom, czy tez wrecz ze swoja natura - ulega same sobie i oddaje sie bolowi niszczac "ja" i siebie.
15:41 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
teraz juz wiem, czym jest bol-absolutny... juz wiem czego doswiadczylem - to byla nicosc...
15:41 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
24.08.2001
tia... moja babcia jak zwkle dala mi prezent przed 25... dostalem bluze i spodnie (jak zwykle czarne,0)... i roze...7 czerwonych i biala... 8 roz... to dziwne... ale bardziej ciesza mnie roze niz "rzeczy"... wczesniej tylko raz w zyciu dostalem roze... od cioci na 17 urodziny... ale wowczas to byla tylko roza: kwiat - drobnostka... coz... dzis... dzis to jest cenniejsze od samochodu, czy komputera... tia... taki prosty kwiat, a potrafi tak cieszyc serce...
15:41 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
23.08.2001
spie... budze sie... powoli otwieram jedno oki, a pozniej drugie... "cholera i znowu kolejny dzien"... pozniej standard: chce podniesc koldre, ubrac sie i wstac... nie moge... "co jest?"... nie moge ruszyc reko... "ale fajnie - paraliz"... jeszcze kilka prob poruszenia prawcom i.... nic... brak jakiegokolwiek czucia... druga reka bierze i "szczypie" siostre... nic... zero czucia... unosi ja do gory - 100% martwica... pozniej zaczynam juz myslec - czesc umyslu juz sie przebudzila... "eee... to chyba tylko niedokrwienie... widac cala noc musilame spac na rece..."... kilka minut klucia i rozmasowywania... i wszystko wraca do normy... - dziwne uczucie obudzic sie rano i nie czuc reki hehe... ciekawy wydaje mi sie rowniez fakt "stoickiego spokoju" "ja" pomimo, iz umysl jeszcze sie nie przebudzila na tyle, by zaczac logicznie myslec: pierwsza mysl "co jest? paraliz? ale fajnie... spoko... ale, dlaczego tylko tyle?... a pozniej, gdy "ja" dostaje juz dostep do informacji (mozgu,0) zaczyna szybko kojazyc fakty i... nadal nic 100% spokuj... pogodzenie sie z losem... chwila zastanowienia i dzialamy... a pozniej wszystko wraca do porzadku dziennego... hmm...
15:41 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
mialem racje twierdzac kiedys, ze "ja" jest jak feniks: zawsze powstaje z popiolow...
15:41 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
Miloscia mozna ranic. Milosc moze ranic. Lecz jej samej nie da sie zranic: ona nie ma uczuc...
15:40 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
ostatni oblok szalenczej wolnosci
odslania blekit zycia namietnosci
pogrzeabany w otchlani nicosci
umieram - nie pragne juz wolnosci
15:40 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
22.08.2001
dzis zowu snilem... snilem smierc... ale nie moja... nash twoja... twoja smierc... dziwne prawda? brrrrrr... ale nie doszukuj sie tu sensu... kiedys (kila lat temu,0) snilem smierc babci... ona nadal zyje... w koncu wg. tej ksiazeczki do rozszyfowywania snow, smierc to tyko nowy etap w zyciu... skoro nawet ja snie o twojeje smierci: nash to to moze byc jakis powazny etap....
15:40 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
"OUT OF MY OWN, OUT TO BE FREE
ONE WITH MY MIND, THEY JUST CAN'T SEE
NO NEED TO HEAR THINGS THAT THEY SAY
LIFE IS FOR MY OWN TO LIFE MY OWN WAY
SEE THEY TRY TO BRING THE HAMMER DOWN
NO DAMN CHAINS CAN HOLD ME TO THE GROUND
LIFE IS FOR MY OWN TO LIFE FOR MY OWN WAY"
(Metallica - Ride the Ligting - "escape",0)
15:40 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
tia... kazdy ma prawo do wolnosci... i prawo do wyboru wlasnej drogi... metallica tez...
15:40 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
"NO RULES BUT METALLICA RULES. HERE IT IS. BLACK SLEEVE. BLACK LOGO. FUCK YOU" - James Heatfield po wydaniu "czarnego albumu" - poczatku konaca wielkiej Metallici...
15:40 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
"THE SHOW MUST GO ON" - jak powiedzial Heatfield po smierci Cliffa Burtona (najwiekszego basisty wszechczasow,0)
15:40 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
bring me the free - show no mercy
i want see the pain - i want to be him
15:39 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
21.08.2001
hmm... przyjechal lukasz (kuzyn z sosnowca,0)... ehhh... chlopak mnie zadziwil... z jego maniakalnym podejsciem do gier... dzis, gdy tylko pochwalilem mu sie znajomoscia nowego jezyka (perla, a jakze - nawet ja musze poczuc, ze jestem szanowany hehe,0)... hmm... on poprosil mnie, zebym go nauczyl html'a... dziwne... nie myslalem, ze dojrzeje do tego, by procz grania zaczac sie czegos uczyc... hmm... widac jeszcze wielu rzeczy o nim nie wiem... to bylo mile zaskocznie... a pozniej przyszlo rozczarowanie... chlopak nie wytrzymuje dluzej niz 15 min.... pozniej musi odpoczac, by umysl mogl przyswoic partie materialu... pozniej znowu 20 min. jego prob... i znowu 1 - 2 godziny przerwy... coz... powol, powoli... w koncu sie nauczy... jeszcze chce, zebym go perla nauczyl... ale powiedzialem mu, ze najpierw ma sie htmla nauczyc, a dopiero zaczac myslec o czyms trudniejszym (moze do tego czasu opanuje perla na perfekta hehe,0)...
15:39 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
a nash uwaga dla ciebie: nie odcinaj sie od ludzi... to najgorsze, co mozesz zrobic... jesli zostaniesz sam... ten bol cie zabije... jedyna droga jest zapomnienie... musisz zdezorientowac umysl... mi pomaga... no, nie zawsze...
15:39 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
20.08.2001
"taki flejtuch, taki niedojda..." - hmm... jak milo, ze moi starzy rozmawiaja o mnie ze swoimi znajomymi... loool...
15:39 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
ehhh... ale takiego dnia bylo mi trzeba juz od dawna: spokuj duszy o rozumu. troche mi tylko, ten bol glowy (4 tydzien?,0) i gardla przeszkadzaja, ale co tam... wazne, ze przestalem ne chwile cierpiec wewnetrznie... achhhh... pelen luz... jednak nuda nie jest taka zla, jakby sie moglo wydawac...
15:39 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
hmm... jeszcze 5 dni do moich urodzin... bedzie, jak co roku... glupie teksty rodziny, kilka prezentow i koniec... kupa... to nawet smutne, ze nie moge sie rozerwac ze swoimi znajomymi... grrrrr... mam tylko nadzieje, ze te prezenty to nie beda jakies niepotrzebne bzdety, tylko gotowka... bo tej jak zawsze - brak... a bedzie potrzebna jesli znow najdzie mnie chec zucenia tego wszystkiego... bo jak na razie tylko to mnie powstrzymywalo...
15:39 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
19.08.2001
nie nauczysz sie wybaczac, jesli wpierw nie wybaczysz sobie.
15:39 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
blahaha... alez metropolita katowicki jest zabawny... dzis w telewizji (w kazaniu,0) nawolywal do glosowania na ludzi dobrych i sprawiedliwych! (hmm... kurde a ktorzy to???,0). stwierdzil tez, ze nie nalezy sluchac negatywnych opini krazacych o politykach (o i juz wiemy, ktorzy to!: jedynie takie opinie jesli sie nie myle to dotycza polityko aws -costam,0). ciekawe. jak widac kosciol nie zabiera glosu w sprawach polityki - jak twierdzi. no, no.
15:39 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
hmm... jako czlowiek jestem klembkiem sprzecznosci i niedoskonalosci: moje mysli, uczucia i poglady zmieniaja sie codziennie - zero pewnosci wiary w cokowiek. no! moze poza jednym: zawsze bede sie czul samotny i zawsze bede pragnal nicosci - to sie nie zmienia juz od dluzszego czasu - jedynie niekiedy udaje mi sie o tym zapomniec...
15:39 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
och.... cholera... domel - ne dotrzymam danego ci slowa. nie pokaze ci drogi, ktora obralem. chdzbys nie wiem, jak prosil i jak grozil: nie uczynie tego. nie potrafie ci wyjasnic dlaczego. nie pojmiesz tego. jedynym sposobem, eby to ogarnac jest: bycie tym - czucie tego - ale wowczas jest juz za pozno. a nie ma drogi powrotnej. wyobraz sobi, ze mozna przegrac zycie -straszne prawda? a teraza wyobraz sobie, ze mozne przegrac wiecej niz mozesz sobie wyobrazic... wyobraz sobie nieskonczenie dlugi tunel, na koncu tego tunelu nieskonczenie dluga granice bolu... za ta granica jestem ja... wiem domel, co czujesz: pragniesz to zrozumiec. lool... ja ja kiedys. pragnalem zrozumiec, co sie dzieje z nashem. on dal mi droge... a teraz jestem przegrany do granic wszechabsurdu.... dlatego domel nie pros o to... jesli bedziesz czegos chcial lub otrzebowal to powiedz - pomoge ci jesli bede potrafil... ale jesli poprosisz o to, bym pomogl ci to zrozumiec... wowczas powiem ci: WYPIERDALAJ!!! rozumiesz WYPIERDALAJ!!! takiej drogi nie ma! rozumiesz: nie ma jej jesli chcesz zyc normalnie teraz i po smierci (jesli istnieje takie zycie,0)... zawsze wierzylem, ze dusza jest niesmiertelna i, ze to ona jest moimi ja i moim ipse... dzis ta mozliwosc mnie przytlacza... to by bylo najgorsza z mozliwych "mozliwosci"... wowczas bedzie tak jak opwiedzial nash: "bede przegrany"... domel: nie pros o to... blagam...
15:38 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
dobra nash: mysle, ze znalazlem droge... droge, ktora zawsze tak gardzilem i ktorej pragnalem uniknac za wszelka cene - ta droga jest zapomnienie. zapomnienie poprzez slawe, pieniadze, zaszczyty, wplywy i sztucznosc. straszne prawda? ale nash rozum (ludzki,0) ie pozwala znalesc innej odpowiedzi. jedna mysl mnie opciesza: nicosc bedzie dla nas zbawieniem, ale jesli jest bog to wowczas rozwniez jestesmy uratowani (a nie przegrani jak wczesniej sadzilem,0): on ma "moc" by nas od tego uwolnic. zatem jestesmy przegrani tylko za zycia... tak, czy tak... jedynie teraz, a nie na zawsze...
15:38 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
kiedys... kiedys nash po rozmowie z toba na ircu... siedzac w autobusie... poprosilem o cos boga... poprosilem, by dal mi czesc twojego bolu... poprosilem... ale dzis... dzis nie wiem, czy wytrzymam te czesc, o ktora wowczas tak ochoczo prosilem... nie wiem... wypalam sie... codziennie rano, gdy otwieram oczy i zdaje sobie sprawe z tego, co mnie czeka... pragne umrzec... co raz mocniej i mocniej... kiedys... myslalem, ze jestem silny... dlatego rozmawialem o tym z bogiem... nie wiedzialem, jak slaby jestem... dzis domel chce czesc tego bolu... nash nie pozwol bym mu go dal... nie pozwol mi na to... proszeee...
15:38 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
BOZE!!! prosze... przynies mi ukojenie: blagam daj mi spokuj... daj mi smierc... i zabierz... zabierz ode mnie ten bol... prosze... zabierz go...
15:38 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
18.08.2001
with tears in the eyes she vhispersed trembling voice: no more pain...
15:38 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
sluchajac filozofow odrzuc zludna wiedze, ktora posiadasz i stan sie nie-wiedza, ktora jestes.
15:38 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
nie moglem sie powstrzymac przed wklejeniem tego cytatu tutaj (wiekszosc wrzucam do quote, ale czuje, ze miejsce tego jest tu,0): "Ja" stawia jednak przed soba nieuchronnie ten punkt, do glebi podobna do siebie istote, poniewaz moze wyjsc poza siebie tylko w milosc. Dopiero gdy raz wyszlo poza siebie, dostepuje nie-milosci. (Georges Bataille,0)
15:38 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
wznies! wznies mnie na skrzydlach milosci!
ku niebu wszechniemozliwemu!
ku bogu najnieszczesliwszemu!
bym mogl zapomniec o agonii nie-milosci
i od nowa nauczyc sie milosci...
15:38 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
wymiekam... zawsze ilekroc ogladam "Anie z Zielonego wzgorz"... zawsze odlatuje w marzenia... ksiazke czytalem wiele, wiele lat temu - i jest to najpiekniejsza z ksiazek jakie przeczytalem. jestem fantastom - czytalem tolkiena i sapkowskiego - sa mistrzami w swoim gatunku, ale pomiomo tego ich dziela nie sa tak bliskie memu sercu jak "Ania z Zielonego Wzgorza". czytalem mickiewicza, zeromskiego, krasickiego, reymonta, mrozka, fredre, szymborska, conrada, shapespera, lechonia, milosza i pozezje broniewskiego, kochanowskiego i wielu, wielu innych - ale mimo to "Ania z Zielonego Wzgorza" jest najcudowniejsza ksiazka jaka przeczytalem. zas film jest ksiazka w bliznim wydaniu - rownie cudowny jak ksiazka.
15:37 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
"nie chodzi o to by swiat nas obdarowywal, lecz bysmy my mogli mu cos dac" (Ania z Zielonego Wzgorza,0)
15:37 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
opierajac sie o to co wiemy nie bedziemy mogli stwierdzic, ze nic nie wiemy - zatem bedziemy zyli w klamstwie.
15:37 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
nie mozemy zrozumiec swiata wpierw nie zrozumiawszy siebie.
15:37 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
kazdy dzien jest bolem - bolem, ktorym stalem sie "ja" oddajac sie nie-milosci. lecz pomimo, iz jestem bolem (bol jest moja natura,0) nie chce zadawac bolu - gdyz z tego bolu moze sie zrodzic jedynie wiecej bolu. bol, ktory stal sie moja natura odrzuca samo zadawanie bolu, gdyz wowczas nie bylby juz jedyneym bolem i musialby sie podzielic mna (soba,0) z innymi mu podobnymi - bol tak jak czlowiek w swej naturze jeset egoista. zatem bol nie mogac zadawac bolu, odrzuca swa nature i przestaje byc bolem: staje sie nie-bolem. zas nie bedac juz bolem nie moge stwierdzic, iz bol istnieje i poznaje milosc. lecz nie odczuwajac bolu, a jedynie milosc pragne tego, co wedlug mnie nie istnieje (tego co nieosiagalne,0): pragne bolu. i tak na nowo poznajac bol ulegam mu po raz kolejny: jednocze sie w nim, gardzac tym, co mi sie znudzilo: miloscia. przeistaczam sie w bol, ktory jednak w rzeczywistosci nie jest bolem, a jedynie przerwa w milosci.
15:37 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
nic co wydaje sie nam pewne nie jest pewne, a jedynie nie-pewne: nie ma nic pewnego procz nie-pewnosci - chodz i ta jest nie-pewna: zatem pewne jest jedynie istnienie nie-pewnosci, bo jesli uznac jej istnienie za pewnosc, to faktycznie jest (nie-pewnosc - ktorej istnienie przeciez przed chwila uznalismy,0), lecz jesli nie uznac jej istnienia: nigdy do konca nie bedziemy pewni jej nie-istnienia, zatem potwierdzimy jedynie jej istnienie (poprzez nasza nie-pewnosc,0). . ale... dochodzac do stwierdzenia, iz nie pewnosc istnieje (a jest tak niezalenie od wybranej drogi,0) potwierdzamy tym samym istnienie pewnosci: przeciez jestesmy pewni istnienia nie-pewnosci. zatem pewnosc i nie-pewnosc sa od siebie uzaleznione (uwarunkowan soba,0) i nie moga istniec osobno...
15:37 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
jako dusze jestesmy rowni i tacy sami - roznimy sie jedynie jako ludzie...
15:37 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
17.08.2001
czlowiek doznajac nieznanego stara sie odniesc to do znanego lecz nie znalawszy nieznanego posrod znanego odrzuca nieznane jako niemozliwe.
15:36 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
swiat jest taki, jaki chcesz, zeby byl: jesli chcesz, by byl dobry - bedzie taki.
15:36 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
hmm... dzisiejszy dzien nie byl najszczesliwszy: rozwalilem lozko (dobrze, ze stary tego nie zauwazyl, bo by mi znowu nawymyslal,0) i znowu zebralo mi sie od starego (tym razem za to, ze niby 12 godzin przy kompie siedze (a siedzialem 4.5,0),0). coz ten facet zaczyna mnie zadziwiac: on chyba nie moze spac jezeli wczesniej mnie za cos nie opierdoli... no coz... widac tak juz jego ludzka natura... kicia widzisz: kazdy ma dziwnych starych: jedni bardziej inni mniej. kazdy ma jakies wady: ale nie znaczy to, ze musze je uszanowac. owszem zrobie to - dopuki te wady nie zaczna mi szkodzic. coz... a pozniej... pozniej zaczyna sie prawdziwa zimna wojna... a ja takich wojen nie przegrywam, bo mnie nie mozna pobic, a jedynie zadac chwilowy bol (z ktorego pozniej i tak czerpie sile,0)...
15:36 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
hmm... jakos nie spieszy mi sie spac: perspektywa spania z 5 cm. pajakiem nie jest zbyt zachecajaca. a niewatpliwie tak bedzie - nie wiedziec czemu, ale te pajaki zrobily sobie 'szlak przezutowy' przebiegajacy przez moje lozko. hmm... a nie zabije tego pajaka - on nic mi nie zrobil i nie mnie decydowac kiedy ma zginac: zginie, gdy nadejdzie jego czas. pomio, iz dla mojej ludzkiej powloki on jest odrazajacy to i tak wydaje sie pociagajacy w tym czym jest: tak! nie-wiedza, ktora jestem pragnie wiedzy, by zaspokoic swoja ciekawosc, czyli nie-wiedze... hmm... natura dala zycie zarowno mi jak i jemu - zatem dlaczego ja mam miec prawo decydowac o jego zyciu, skoro wobec natury jestesmy sobie rowni: a nie wolno przeciez nie zgodzic sie z wlasna matka... hehe... w sumie to z tego punktu widzenia ta mala, czarna, owlosiona istota na scianie jest moim bratem :,0).
15:36 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
roznica pomiedzy lekiem, a strachem jest dosyc zasadnicza - lek jest natura czlowieka i nie mamy na niego wplywu. zas strach pochodzi od umyslu i jest skutkie niewiedzy, i mozna go okielznac: pojmujac, iz nie-wiedza jest jedynym, co wolo nam doswiadczyc (choc nie zrozumiec,0). jesli oswoimy sie z mysla, iz jestesmy nie-wiedza i, ze poza nia (procz nicosci,0) nie ma nic, to wowczas nauczymy sie panowac nad wlasnym strachem.
15:36 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
sprawiedliwe jest wszystko to, co zgodne jest z nasza dusza , a nie zas z nasza natura (ktora przeciez stanowi bol,0).
15:36 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
wiedza jeset niczym wiecej jak tylko aluzja do nie-wiedzy - sama w sobie nie istnieje, gdyz to ona jest nie-wiedza: zdobywajac wiedze dochodzimy w koncu do takiego momentu, iz stwierdzamy, ze nie wiemy nic. zatem, coz sie stalo z tym, co wszesniej zwalismy wiedza? moze ot tak po prostu sie ulotnila? nie, ona nadal jest - tylko, ze teraz poznalismy jej prawdziwa nature: ona jest nie-wiedza. i uzmyslowilismy sobie, iz tak naprawde jej nigdy nie bylo: nie ma i nie bylo raniacego dnia, a jedynie cicha i upojna noc...
15:35 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
natura czlowieka jest byc niedoskonalym, zas natura boga jest byc niezrozumialym: zatem nie probujcie doskonalic czlowieka ni tez zrozumiec boga...
15:35 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
16.08.2001
achhh... to byl piekny sen... a pozniej sie obudzilem: obudzilo sie 'ja', ale umysl i cialo nadal snily ten sen... czujac to czym byl ten sen zapragnalem nie budzic sie: nie chcialem otwierac oczu, by nie przerwac snu - trwalem bedac dawnym 'ja'. ja ktore nie znalo nicosci. ja ktore potrafilo czuc potege milosci. alez to bylo wspaniale - znowu doswiadczac tego uczucia bez mojego 'ja-swiadomego'. i jakiez to bylo dziwne: az do teraz, do przebudzenia - wszystko bylo realne: kochalem tak jak kocha sie w tym swiecie (jak kochalem dawniej - to jedyna rzecz, ktorej nigdy nie zapomne,0). sam fakt, ze pamietalem o tym snie jest tez bardzo dziwny: tylko raz udalo mi sie zapamietac moj sen (wczesniej wieczorem powtarzalem sobie: "zapamietaj sen, zapamietaj sen" - ale i tak po przebudzeniu to byly tylko rysy tego snu - brak szczegolow. a ten dzisiejszy pamietam: kazda jego drobnostke, kazde uczucie z tego snu i kazda twarz. pamietam i to mnie dziwi - nigdy mi sie to nie zdarzylo. a pozniej... kurde... obudzilem sie - czulem obecnosc tego swiata tak jak teraz - a jednoczesnie nadal snilem: i nie chcialem przestac - lezalem tak jeszcze przez kilka minut - sniac o milosci. bylem w dwoch roznych swiatach: realnym i wysnionym - tylko, ze we wysnionym bylem czlowiekiem, a o obecnym mialem tylko swiadomosc, ze jest tu i zobacze go jesli otworze oczy - wiec ich nie otworzylem: rozkoszowalem sie miloscia... strasznie dziwne doswiadczenie: kochac we snie, pamietac to, czuc ta milosc po przebudzeniu, pamietac twarze, zdarzenia (ze szczegolami,0), obudzic sie i nie byc soba (a jedynie tym czym sie bylo,0)... nie wiem, co o tym sadzic: to bylo piekne... i realne - nawet, gdy odzyskalem swiadomosc, gdy czesc umyslu sie przebudzila - nawt wowczas tamten swiat i tamte uczucia byly realne i oczywiste. achhh... nie wiem co to bylo, ale to bylo piekne... w real lifie kochalem (od pierwszego wejrzenia,0) - kochalem zarliwie - w tym snie kochalem tak samo. ta senna milosc niczym nie ustepouje tej realnej... niczym, a niczym: dlatego uwazam ja za tak piekna...
15:35 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
"another sorrow - another dead" - jak spiewa metallica
15:35 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
kazdy czlowiek z natury jest egoistom - tylko, ze niekiedy o tym zapomina.
15:35 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
czlowiek rodzac sie odczuwa niedosyt-pragnienie. umierajac rowniez czuje niedosyt-pragnienie. zatem czymze on jest jesli nie niedosytem-pragnieniem?
15:35 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
15.08.2001
to czym jestesmy jest niczym w porownaniu z tym, czym mozemy sie stac pragnac byc czyms wiecej.
15:35 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
poznalem prawde, a ona przerosla mnie w tym, czym bylem. lecz prawda, ktora ujrzalem byla nie-prawda: zatem nie bedac juz prawda nie mogla mnie przerosnac - poniewaz prawda zdajac sobie sprawe z tego, iz jest nie-prawda przestaje byc prawda, a przestajac nia byc nie ma wplywu na to czym jestem - zatem pomimo, iz prawda, ktora jest nie-prawda mnie przerosla to nie stalo sie nic.
15:34 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
kurde to straszne... jest druga w nocy, a ja nie moge zasnac... mam goraczke: zreszta juz od 3 tygodni - bez przerwy... jesuuu... alez musze komicznie wygladac: zwijajacy sie w bolu facet z przycisnieta do glowy, chlodna butelka jakiegos napoju... lool.
15:34 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
(1:45,0) jesli w cos wierzysz, a to w czym pokladasz nadzieje okaze sie nicoscia - a jest nia absolutnie wszystko - wowczas poznajac prawda: to, ze nie wierzysz w nic - zaczynasz warjowac i szalec, szukajac nowej wiary. jednak zdajac sobie sprawe z istnienia nicosci zaczynasz byc podejrzliwy w stosunku do nowych wierzen: w kazdym z nich dopatrujesz sie nicosci, gdyz nicosc raz zasmakowana staje sie jak narkotyk: wiesz, ze cie powoli zabija; daje ci chwile zapomnienia; i nie potrafisz sie od tego uwolnic. zdajac sobie w koncu sprawe, iz wszystko jest nicoscia ulegasz jej presji: zatem godzisz sie z tym, co prawdziwe i jednoczysz sie z tym - a bedac owladnietym nicoscia czujesz wstret do siebie samego za to, czego czescia jestes - pragniesz wolnosci - chcesz odrzucic narkotyk lecz jednoczesnie wiesz, ze nie mozesz odrzucic narkotyku, ktory stal sie czescia ciebie, w inny sposob nizli tyklo poprzez smierc cielesna. odrzucajac nicosc umierasz. a umierajac bezwiednie oddajesz sie w ramiona tego, co odrzuciles i na powrot laczysz sie z twoim narkotykiem: nicoscia. lecz to nie narkotyk staje sie czescia ciebie, a ty stajesz sie nim: nicosc nie ma juz wladzy nad toba, gdyz teraz ty jestes nicoscia - a zatem probujac uciec od tego, co napawalo cie obrzydzeniem, stales sie tym...
15:34 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
nie wierze w nic czego nie doswiadczylem, ale jednoczesnie nie odrzucam innych drog.
15:34 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
"drabina ewolucji "ja" - czy tez raczej tegoz autodestrukcji"
(aby dotrzec do ktoregos z nizej wymienionych etapow wewnetrznego rozwoju nie trzeba wspinac sie stopien za stopniem: sa ludzie, ktorzy przeskakuja czesc stadium. sa rowniez ludzie, ktorzy ida dluzsza droga. ta drabina jest niedoskonala tak jak ja jestem - gdyz zostala stworzona na moim przykladzie i nie wychyla sie poza to czego doswiadczylem. jest ona zalezna od jednostki - tylko i wylacznie: chodz sadze, ze czesc elementow jest wspolna dla wszystkich.,0) - dop. 16.08.2001
czlowiek przychodzac na swiat jest pragnieniem. z tego pragnienia rodzi sie milosc. skutkiem milosci jest tesknota. tesknota przynosci zrozumienie. zrozumienie daje podstawy milosci. lecz milosci juz nie 'przyziemnej' lecz 'boskiej' (zwanej rowniez nie-miloscia,0). czlowiek przestaje kochac, gdyz sam staje sie miloscia: od tej pory to nie ona jest czescia jego lecz on jej. stajac sie miloscia czlowiek zatraca swoja nature: przestaje pragnac i pozadac - a zatraca to czym winien byc (w oczach stworcy,0) i bedac miloscia odchodzi on od tego czym sie stal: pozuca cialo, jako, iz nie nalezy ono juz do niego. a przestajac byc tym czym mu kazano byc zaczyna zyc nie-bedac: pojawia sie w nim pustka, ktorej nie sposob zapelnic (nawet miloscia - gdyz ona jest juz tylko nim: nie mozna dac milosci milosci,0). trwajac w stanie zawieszenia czlowiek ma dwojaki wybor: zlaczyc sie z nicoscia, ktora sie stal (poprzez smierc,0), badz tez trwac w stanie bez-istnienia, oczekujac na nieuniknione: nicosc: ktora sie stal poprzez swoja nature (porzucajac ja,0). teoretycznie istnieje jeszcze trzecia droga: czlowiek moglby oddac sie milosci, ktora sie stal - w ten sposob przestal by nie-istniec (przestac by trwac w stanie, ktory go zabija,0) - lecz nie pozwala mu na to jeden mankament: stajac sie miloscia czlowiek wyrosl ponad to czym sie stal - on sam przestal byc miloscia: milosc oddzielila sie od niego i pozbawila go ciala (stala sie tym, czym on byl,0) - a zatem tracac siebie (cialo,0) nie moze on juz w zaden sposob powrocic do tego, czym dawniej byl: musi zatem trwac w stanie nicosci.... w koncu przeszla mi goraczka - a wraz z nia to warjactwo, ktore sie mnie trzymalo przez kilka dni... i dobrze, ze juz po wszystkim. znowu jestem na tyle soba na ile pozwala mi na to moje ograniczone ja. a nash cos do ciebie: moj pozytywizm nigdy nie umarl: a wowczas dal sie tylko zdominowac temu w co zaczalem wierzyc - w nicosc i jej przepiekno. nie przejmuj sie. jedno mie tylko zastanawia: dlaczego wszyscy, ktorzy mnie znaja widza we mnei cos pozytywnego - czlowiek, ktory nie wierzy, ze moze cokolwiek zmienic w tym zwarjowanym swiecie nie moze przeciez byc przedstawicielem pozytywnej mysli prawda? wiec jak to sie dzieje? echhhh...
15:34 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
o kurde... bataille chyba mi cos pomogl: zaczynam 'umiec' wyrazac to, co czuje - nieznane mi. hmmm... ciekawe, ale dzieki niemu to stalo sie mozliwe...
15:34 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
14.08.2001
wszystko co robisz jest dobre, jezeli uwazasz to za dobre.
15:34 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
echhh... cialo sie starlo w proch... od 9 rano az do teraz (19,0) nic nie jadlem... umieram z wyczerpania... a do tego jeszcze ta choroba... to juz 3 tydzien sie mie trzyma... czuje sie martwy... chce mi sie pisac i wiem co... ale mozg mi sie "przegrzal" po dzisiejszech rozmowach z nashem i domelem na ircu... achh...
15:34 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
"pewnego dnia, gdy ból stanie się nie do zniesienia, wyrzucę wszystkie moje narkotyki i stanę się wolnym człowiekiem..." - nash tak latwo chcesz sie poddac? nie rob tego... ja tez potrzebuje wsparcia... tak samo jak ty... a moim jestes ty... dlatego m.in. dzis gadalem z domelem... on tez potrzebuje wsparcia... czuje to... zawsze czulem... nash to czym jestesmy jest za duze dla jednostki... ale moze grupa jednostek da temu rade... wlasnie dlatego rozmawialem z domelem... on tez ma przegrana dusze... uwierz mi... tylko, ze jeszcze o tym nie wie... a ja nie jestem pewien, czy mam mu dac ta odpowiedz... ale... ono i tak by go dopadla z czasem... przeznaczenie...
15:33 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
lool... kicia napisala, ze "nadzieja umiera na koncu"... lool... zatem od jak dawna jestem martwy?
15:33 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
***** ale ten swiat jest pojebany. mam dosyc tego wszytkiego. nie chce mi sie juz zyc. czlowiek zyje dla ideii, dazy do czegos, czegos pragnie lub ostatecznie o czyms marzy... a ja?... mnie juz nie stac na zadna z tych rzeczy... nie umiem w cokolwiek wierzyc, bo wiem, ze bylaby to pusta nadzieia. wiem, ze wszystko, co mnie otacza jest bezsensowne i zludne. nie umiem wierzy w 'nic'...
15:33 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
czuje, ze cos musze zrobi, bo inaczej skoncze w kostnicy... tylko, ze jeszcze nie wiem co...
15:33 / 27.08.2001
link
komentarz (0)
lool... ale moj stary jest grozny... 'my sobie pogadamy. i nie pyskuj gnojku. najpierw dorosnij...". lool. normalnie powinien kabaret zalozyc... byby slawny... lool...
19:01 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
13.08.2001
tragizm istoty ludzkiej polega na tym, ze jest ona granica wlasnych slabostek.
19:01 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
nieprzecietnosc istoty ludzkiej polega na jej niezaleznosci ducha i umyslu.
19:01 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
dopiero zdajac sobie nature z przepiekna smierci mozemy zaczac sie jej laknac, a dopiero czlowiek pozadajacy smierci moze powiedziec, ze jest wolny.
19:01 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
nie byloby na swiecie szczescia, gdyby czlowiek wpierwej nie poznal smaku nieszczescia.
19:01 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
darzac w strone doskonalosci zapominamy, jak urocze potrafia byc chwile ludzkiej slabosci.
19:01 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
nie ma nic w co warto by wierzyc, gdyz wszystko jest tylko chwilowa iluzja. mozna jedynie pragnac prawdy i wolnosci - smierci.
19:00 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
najwiekszym marnotractwem (i jednoczesnie bogactwem,0) tego swiata sa slowa. zatem tylko czlowiek jedynie milczacy moze powiedziec, ze jest bogaty lecz, gdy to powie przestanie juz byc zamoznym, gdyz wowczas cala wartosc jego milczenia uleci wraz z tym zdaniem.
19:00 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
ekstaza jest najwieksza obluda jaka moze dotknac czlowieka i zarazem najwiekszym szczesciem jakim moze sie cieszyc dusza.
19:00 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
nie wiedzielibyscie, co to milosc, gdyby wam jeje nie dano - nie mowcie zatem, ze nikt was nie kocha.
19:00 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
jesli bog istnieje to jest on najbardziej wynaturzona z ludzkosci jednostka ludzka.
19:00 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
nieprzecietnosc polega na byciu soba.
19:00 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
swiat, w ktorym poruszaja sie nasze ciala jest najwiekszym klamstwem boga, gdyz pozniej i tak nic juz nie ma.
19:00 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
czlowiek zly, jest to czlowiek, ktory zatracil sie gdzie w pustyni czasu i bytu - zatem pomoz mu sie odnalesc.
19:00 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
nie docenianoby wartosci pokoju, gdyby nie poznano krwawego ostrza wojny.
19:00 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
nie mozesz powiedziec, ze jestes wolny, doputy, dopuki nie zaznasz rozkoszy smierci.
18:59 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
bol jest tylko obluda tego swiata i naszego umyslu - zatem dlaczego sie go boimy?
18:59 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
nie ma rzeczy, ktory nie mozna dokonac - sa jednak 'stany doswiadczenia' ktorych nie mozna ogarnac i zrozumiec.
18:59 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
smiesznosc polega na byciu kims innym, kims wyjatkowym. a czasami nawet doskonalszym.
18:59 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
wszystko, co robimy, co czujemy i o czym myslimy nie mialoby najmniejszego sensu, gdyby nie mialo sluzyc innym.
18:59 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
czlowiek obludny jest czlowiekiem uczciwym, gdyz nie wykracza poza granice w jakich sie go wiezi. zas reszta to chodzace klamstwa, gdyz nie przyznaja sie do swoich slabostek.
18:59 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
przyczyna nieprzyczynowosci jest brak przyczyn.
18:59 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
szansa na szczescie rosnie wraz z kazdym nowym bolem.
18:59 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
nie wartoby zyc wiedzac, ze nie ma smierci.
18:59 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
tak jak kwiat rozy bez kolcow nie bylby kwiatem rozy, tak zycie bez cierpienia nie byloby zyciem.
18:58 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
niezaznawszy niemozliwego nie mozemy powiedziec, ze dotarlismy do kranca...
18:58 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
esencja zycia jest nie samo zycie, lecz suma bolow i cierpien, ktore sie na nie skladaja.
18:58 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
wszystko co wiemy jest niewiedza, gdyz swiat, w ktorym zyjemy jest iluzja, zatem twierdzac, ze cos wiemy - klamiemy.
18:58 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
mar(zycie,0)l - ciekawe prawda?
18:58 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
12.08.2001
naucz sie tanczyc w deszczu, a wowczas slonce bedzie dla ciebie niebem...
18:58 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
hmm... kolejny dzien... kolejna niedziela... kolejny tydzien... a ja siedze, siedze i sie mecze bezstanem zycia... siedze, siedze i czekam... hmm... tyle chwil... co ja mowie... tyle miesiecy w zyciu... straconych... w tak prymitywny sposob... hmm... a moze nie straconych?... moze to wszystko ma czemus sluzyc... przeciez w tym swiecie nic nie idzie na marne... hmm... moze to jest potrzebne do ksztaltowania mojej osobowosci... mojego ducha?... hmm... nie wiem... lool... smialem sie z bataille'go, ze on wykorzystywal filozofie, by pomoc sobie sie zrozumiec... a ja... co ja robie... lool... siedze... i rozmyslam po co jestem? w jakim celu jestem? dla kogo jestem? kim ja jestem? czy bede gdy ciala juz nie bedzie?... bezsens... to bledne kolo... w ktore wpadlem...
18:58 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
jesli nie chcesz zadawac bolu, to nie dawaj milosci - badz miloscia...
18:57 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
echhh... ale mam tepa siostre... kurde... jak na nia patrze to, az mi sie chce smiac... nie moge sie powstrzymac... tam bardzo jest ludzka (niedoskonala,0)... lool... ale, co tu sie dziwic... czy czlowiek, ktory siedzi calymi dniami przed telewizorem i oglada telenowele, i reality show'y moze byc normalny... nie, chyba nie... ale zal mi jej... to musi byc smutne byc tak bardzo czlowiekiem... lool... a co mi tam... niech sobie oglada ta telewizje... to nic, ze nie obejrze programu na ktory czekalem od tygodnia... to tylko program... i do niczego mi nie jest potrzebny... a dla niej telewizja to zycie... doslownie... zamiast doswiadczac ta gabka na klamstwa siedzi i oglada najwieksze glupoty jakie tylko mozna, i mysli, ze tak wyglada prawdziwe zycie... lool... tak... zawsze jak sie troche z kogos posmieje to daje mu spokoj... lool... zatem nash uwazaj na mnie... nie pozwol bym sie z ciebie kiedykolwiek nabijal - to oznaka , ze tracisz w moich oczach... kicia to samo sie tyczy siebie... hehe... nie smieje sie z ludzi, ktorych szanuje - z nimi dyskutuje... i ich slucham... aby ich poznac i zrozumiec...
18:57 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
za jeden twoj usmiech oddam mysli najslodsze.
za jedena twoja mysl oddam chwile najdrozsze.
za jedno twoje spojrzenie oddam marzen stos.
zas za twoje szczescie przelajdacze zycia los...
18:57 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
pierdole! kurwa mac pierdole to wszystko! niech sie wali tepy skorwysyn na ryj! skoro nie potrafi mnie zrozumiec niech wypierdala z mojego zycia! mam dosyc ciaglego wypominania mi ile to ja ich nie kosztuje. przeciez sami sie kurwa zgodzili na zasrany raciborz i pierdolony internat... mam dosyc czepiania sie tego, ze nic nie robie... mam dosyc wypominania mi, ze wszystko zle robie... mam dosyc grozenia mi, ze mnie przeniosa do budy w nysie... mam ich kurwa mac wszystkich dosyc! nie zniose dluzej upokarzania mojej osoby! skoro nie dorosli do tego, by nauczyc sie okazywadc milosc to nie dorosli do mnie. pierdolcie sie! sami tego chcieliscie. nie bedziecie mi juz wypominac, ze jestem na waszym utrzymaniu! nie bedziedzie! macie obowiazek to robic, az gdy bede mial 18. jeszce przez jebanych 13 dni... a pozniej wam ulze... pierdole wasza ignorancje... ulze wam w waszych meczarnich... jeszcze 13 dni i ani jednego dluzej... potrzebuje tylko tej kasy, ktora mam nadzieje dostac na 18. i juz dam wam spokoj. i spelnie wreszczie swoje marzenie... rusze w swiat szuakc odpowiedzi... spierdalajcie z mojgo zycia! wypierdalajcie z niego na zawsze!
18:57 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
what kind of justice run this fuckin world? (oprocz "dlaczego?" to jest to chyba naczesciej zadawane przeze mnie pytanie,0)
18:57 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
10.08.2001
jessuuu... ale moj stary jest przykry... jest tak prosty w tym czym jest, ze az mi go zal...czego on do kurwy nedzy ode mnie chce... niech wypierdala... moje zycie to tylko i wylacznie moja zasrana sprawa... trzeba byc prawdziwym prostakiem, zeby nie umiec zrozumiec tak banalnej rzeczy, jak to, ze innym czlowiek moze patrzec na swiat zupelnie inaczej niz ty... pierdole to wszystko... tylko dlatego, ze szanuje mojego starego i dlatego, ze bawi mnie jego banalnosc i wrodzona glupota... tylko dlatego mu ustapie tym razem... niech sie chlopak cieszy...
18:57 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
ehhh... wiem, ze musze... ale nie mam sil... i w sumie mozliwosci... chociaz z tym drugim sobie poradze... zawsze jest jakas droga... rozwiazanie... tylko, ze jestem czlowiekiem... i najwiekszym moim wrogiem sa moje wlasne slabostki i leki... cholera!... przeciez musze do niej zadzwonic... musze dzis... teraz... zaraz... ale nie mam sil... nie mam... nie nie na to by zadzwonic... to sie da zrobic... ale... ale co ja mam jej powiedziec... przeciez ja jej nie znam... kocham, ale nie znam... ona sie zmienila w ciagu tych 3 lat... ja tez... nawet nie wiem, czy ona chce mie jeszcze widziec w swoim zyciu... achhhh...
18:57 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
brrrrrr... dobra... ten telefon mi pomogl... teraz juz wiem, dlaczego czulem, ze musze z nia porozmawiac... chcialem odpowiedzi na pytanie: dlaczego ten piekny film sie urwal? dlaczego nie potrafie tego naprawic?... teraz juz wiem... chcialem odpowiedzi i mam... wine za to wszytko ponosze tylko i wylacznie ja... myslalem, ze moze magda sie zmienila i, ze to moze dlatego... ale nie... ona jest jak dawniej... zabawna, rzesmiana, rozmowna i potrafiaca sluchac... chodz moze nie rozumiec... tia... to ja sie zmienilem... przez te 3 lata... raciborz mnie zmienil... to miasto zabilo tamtego chlopca, jakim bylem wowczas, gdy ja poznalem... ten chlopiem dorosl... i stal sie tym czym jest do dzis... nawet ona... dzis nawet magda nie potrafilaby zrozumiec tego czym jestem i jak postrzegam swiat... nie umiala by... wiem to... dlatego przestane probowac... bede jak przyjaciel... napisze od czasu do czasu jakiegos smsa... moze nawet wysle list... i nic wiecej... bo to nie ma najmniejszego sensu... cholera... ja umarlem... ale serce nie... kto to wymyslil?... powinno sie go wychlostac... popelnic tak trywialny blad... grrrr... nowy ja, ale ze starymi slabostkami... nowy poglad na swiat, nowe idee i marzenia, lecz stara milosc... hmmm... myslalem, ze nie dorastam jeszcze do tej milosci... cholera... to nie bylo to... to nie jest to... ja ja po prostu przeroslem... "Kto swoj ideal osiaga, ten wyrasta juz tym samym ponad niego." - cos takiego napisal Friedrich Nietzsche (cos w tym stylu,0)... teraz juz wiem, co mial wowczas na mysli... hmmm... jak sobie z tym poradzic?... kurde... nie mam pojecia...
18:57 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
ehh... wlasnie dzis stracilem cel w zyciu... ochh... owszem mam inne cele... tylko, ze ten byl glownym... to on mnie motywowal i dawal sile napedowa innym mym pragnieniom... co teraz?... hmm... nie wiem... bede zyl dalej... oczekujac... cholera!... po co ja sie narodzilem?... dla kogo lulb dla czego? o co tu chodzi?... zycie powinno bawic, ale moje tego ne robi... moje jest bezbarwne... nie rozumiem po co ja tu jestem?... dlaczego dano mi swiadomosc?... ehhhh...
18:56 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
a i jeszcze jedno... co raz bardziej nachodzi mnie pokusa ruszenia w swiat... to moje najwieksze marzenie... rzucic wszystko w cholere i ruszyc przed siebie z paroma zlotymi w kieszeni i starym, wysluzonym plecakiem na ramieniu... i... i z kims bliskim... z przyjacielem... achhh... prawda, ze jestem marzycielem?... hehe... mmmm... jakie rozkoszne marzenie... jesuu... alez ono wydaje mi sie piekne w swojej glupocie... moze kiedys je zrealizuje... w najgorszym wypadku rusze w te podroz sam... mmmmm... cudne marzenie...
18:56 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
ta mysl nie daje mi spokoju. kusi... jak zawsze... jak zawsze gdy powraca... przez wiele, wiele godzin... kussssiii... cholera... nie moge sie doczekac wrzesnia... pogadam z domelem przy pifku... i zobacze w jakiej on jest formie zyciowej... hehe... moze jego da mi sie namowic na to warjactwo... tego faceta nigdy nic nie trzymalo w racku... hmmm... a tak poza tym to jest to jedyny facet poza nashem, ktorego szanuje... reszte po prostu toleruje... achh... eeee... moze jakas panienka sie znajdzie... na tyle rozwinieta duchowo co ja... hmm... kolejne piekne marzenie... hehe... ale fajnie by bylo :,0)...
18:56 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
czlowiek sadzi, ze jego sny maja jakiej znaczenie i, ze moze to wykorzystac w zyciu codziennym... ludzie wierza, ze sny to telegramy od ich podswiadomosc ostrzegajace ich przed czyms zlym... a co gorsza wierza, ze moga sie tego zlego ustrzec... hmmm... ja twierdze cos troszke innego... wierze, ze czlowiek nie rodzi sie jako tabula raza... wrecz przeciwnie... twierdze, ze czlowiek rodzac sie zna cala prawda swiata... jego przyszlosc i przeszlosc... wie, co sie wydarzy i kiedy... tylko, ze cala ta gama informacji jest zapisana wlasnie w podswiadomosci istoty ludzkiej... w miejscu do ktorego czlowiek nie ma dostepu... no prawie... na pewno sny przychodza nam tutaj z pomoca... ale tych z kolei my nie potrafilmy kontrolowac na tyle, zeby w pelni wykorzystac to co ma do zaoferowania nasz umysl... dzis zastanawia mnie jedno... czy da sie dotrzec do podswiadomosci (do calosci, a nie tylko do jednej jej czesci,0) za pomoca hipnozy?... bardzo jestem ciekaw... dobra, ale wracajac do sprawy... myslicie, ze to nie ma sensu, bo gdyby dalo sie dotrzec do tych informacji to swiat nie mial by sensu, gdyz mozna by wszystko przewidziec i zmienic to... ustrzec sie zlego... co?... coz... znowu was zaskocze... twierdze rowniez, ze pomimo, iz uzyskanie dostepu do informacji zycia jest mozliwe, to wykorzystanie tychze jets niemozliwe... poniewaz uwazam, ze caly los czlowieka, jego duszy i swiata... lacznie z naszymi myslami, uczuciami, poczynaniami i doznaniami... ze wszytko to co jest bylo i bedzie... twierdze, ze caly ten absurd jest staly... ze nie mamy na niego najmniejszego wplywu... ze absurd na bsurd w ktorym zyjemy nie mamy najmniejszego wplywu... zacytuje tu heraklita z efezu: "Wszystko dzieje sie zgodnie z przeznaczeniem." i tak zamyka sie blede kolo w ktorym jestemy pionkami bez wplywu na nasz nastepny ruch (pomimo, iz sadzimy, ze to my go wykonujemy,0)... my nie tworzymy swiata - my go tylko odkrywamy...
18:56 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
dobra... podjalem decyzje... postaram sie zdac ta zludna matura, a pozniej... coz pozniej ide na filozofie (jak sie starzy dowiedza to sie chyba pochlastaja hehe,0)... a nash... dzieki... ta decyzje zawdzieczam tobie i tej ksiazce (swoja droga - odwoluje wszystko, co mowilem i pisalem na temat bataille'go,0)... nash to jest bardzo pozytywne... gdyby nie ty i bataille... coz... mysle, ze juz bym niezyl... ogrom problemow, ktory mnie otacza... nie potrafilbym go ogarnac gdyby nie filozofia... a nikt nie potrafilby mi wowczas pomoc... bo nikt kogo znam nie rozumie tego... jeszcze raz dzieki nash... moze miales racje, ze jesli pojde na filozofie to to zmieni moj swiat... ale ja juz nie mam przed soba innej drogi... albo filozofia, a wraz z nia kilka odpowiedzi i miliony nowych pytan, albo... albo nicosc... ja wybieram to pierwsze... bo to drugie moze zaczekac...
18:56 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
09.08.2001
woww... dzis wymieklem zupelnie... a to za sprawa serjalu "nikita"... jesuuu... co za glebokie przezycie... gdyby nie przerwy na reklamy to mysle, ze bym nie wytrzymal... mialem ochote wrzeszczec... i nie wiem dlaczego... widzac dom warjatow w tym filmie... ufff... ludzie, ktorzy nakrecili ten odcinek to prawdziwi zawodowcy... film wplywa na wszystkie mozliwe slabe punkty ludzkiej psychiki... od dzis juz wierze, ze z czlowieka mozna zrobic warjata... jeszcze do teraz nie bardzo wiem co jest grane... nigdy przedtem nie doznalem takiego uczucia... nie pomagalo mi nawet moje oderwanie sie od ciala... po prostu utkonalem w umysle... czulem i doznawalem jak dawniej... po prostu brak mi slow... jedno jest pewne... nigdy... przenigdy nie chce trafic do domu warjatow... grrrrr... woow... kilka godzin takego seansu i dostal bym zolte papiery od reki... wierze, ze to kim teraz jestem ta swiadomosc... ze ona by umarla... czuje to... i boje sie... bo jezeli ta moja swiadomosc moze umrzec... to nie bedzie mnie... bedzie cialo i ktos... zupelnie obca istota... a to... coz to moze oznaczac, ze to czym jestem to tylko swiadomosc... serce i umysl... to ja... a tak staralem sie wierzyc w dusze... i nadal bede wierzyl... tylko, ze od dzis wierze, iz dusza moze umrzec... szybciej od ciala... grrrrrrr... nigdy nie bawilem sie narkotykami... ale cos mi mowi, ze takiego 'czegos' doznaje czlowiek na glodzie... grrrrrrr... vhyba troche potrwa nim dojde do siebie... grrrrrr...
18:55 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
sciany, sufit, biel, wir.
samolot - widze ptaszka.
maly, bialy - kreci sie.
rece - nie czuje ich.- nie przeciez
ja nigdy nie zylem.
czuje wszystko i nie
umiem tego nazwac, bo
biale samoloty mnie gonia.
czego one ode mnie chca?
odejdzcie, odejdzcie, odejdzcie!
lza - nie moja, zimna lza.
ale dlaczego na mojej twarzy?
weze. czuje sie warjatem.
ale dlaczego? przeciez ja wiem.
to obled. i znowu biel.
wszedzie biel - upojna biel.
chce mi sie spac. ide odpoczac.
oni mowia, ze mudsze isc.
jestem zmeczony - bardzo.
wiry, wir, kroliczek, orzel.
leci orzel - bialy orzel.
achhhhhh... ehhhhhhh...
mrowki sa we mnie.
nie, nie! przeciez nie zwarjowalem!!!
kiedy to sie skonczy?
przeciez to nieprawda?
prawda? prawda?
tak! juz wiem!
to sen ja po prostu snie...
18:55 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
***** mac! nash gdybys mogl czuc to co ja czuje dzis! kurwa nie potrafie tego zdefiniowac... ani nawet nazwac.. to przechodzi ludzkie poczucie... poczucie wszystkiego... to... to nie jest ludzkie... znaczy sie moze jest... ale sadze, ze ci ktorzy doznali takiego stanu... ze nie sa juz w stanie nic na ten temat powiedziec - zwarjowali... tu sie z toba zgodze nash... od dzis... slowa to za malo... uczucia to tez tylko namiastka doznania... ale to... woow... nic co 'wiemy wewnetrznie' nie mozemy przekazac drugiemu czlowiekowi... chyba, ze on wejdzie w nasz umysl... i... i bedzie nami... woow... nash pytanie do ciebie: doznales kiedys czegos takiego? czegos, czego nie umiales nazwac? jesli tak to od razu sobie to przypomnisz. mysle, ze nie potrzebujesz wiecej szczegolow na temat "czego?".
18:55 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
a tak! jeszcze jedna wazna sprawa. dzis dzwonila magda. ale pech chcial, ze akurat spalem. cos tu jest jednak nie tak. ja mam lekki sen... nawet odglos otwieranych drzwi starczy, zeby mnie obudzic... a dzis... kurde dlaczego odglos telefony... dlaczego nie wstalem?... w tak waznym momencie... kurwa... teraz magda bedzie myslala, ze specjalnie ni odebralem, bo mam do niej zal, ze nie odpowiadala na smsy... achhh... ale to zycie bywa niekiedy niezrozumiale... bede musial jutro do niej zadzwonic... inaczej 'moja szansa' moze przepasc na zawsze... ale boje sie... nie potrafie znalesc w sobuie sil na to... myslicie, ze to takie proste... otoz nie... to sie wydaje proste, ale takie nie jest... coz... mam nadzieje, ze moje 'odlaczenie sie od ciala' i narracja wszystkiego z boku mi w tym pomoze...
18:55 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
kurwa dzis poczulem, co to strach... az do dzis nie balem sie niczego... naprawde... lecz teraz sie lekam... mysl o tym, ze to moje dzisiejsze doswiadczenie mogloby ogarnac mnie na stale - na zawsze... ta mysl napelnia mnie lekiem... cialo mimowolnie drzy... a skore obleka tzw. gesia skorka... moze to jest granica?... moze to bylo ostrzezenie?... moze nie powinienem juz wiecej doswiadczac nowego?... boje sie... juz nie raz czulem strach... ale tamten strach byl ludzki... przerazal tylko umysl i cialo... a ten ogarnal nawet dusze... pierwszy raz moja dusza sie leka... nie leka to za slabe slowo... on lezy zwinieta w klebek w ciemnym kacie i... i placze z bolu i niewiedzy... w taki mstanie... ja... czymkolwiek jestem... coz... przestaje byc... moge tylko sie bac... i nie mam wplywu na nic... jesli bog istnieje, a to byla namiastka jego potegi... to boje sie go... boje i to jak cholera... bo to oznacza, ze on moze mnie zniszczyc... moze zniszczyc dusze... nie, nie zabic... nadal wierze w niesmiertelnosc duszy... ale wierze, ze mozna ja tak okaleczyc, ze juz na zawsze bedzie czuc cos, co jest poza granicami strachu i cierpienia... cos czego nie doswaidczaja normalni ludzie... cholera... moze powinienem przestac szukac prawdy?... boje sie... po raz pierwszy w zyciu boje sie calym soba...
18:54 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
08.08.2001
echh... juz chyba wiem dlaczego w glebi duszy nie chce by ten sen o milosci sie skonczyl.. dlaczego nie chce zabic tej nadzieji. to dosyc proste. magde kocham. przynajmniej to co czuje do niej dzis moglbym nazwac miloscia. wiem rozwniez, ze dzis nie jestem juz zdolny do milosci. dotarwszy do kranca duszy jaki jest dozwolony nam ludziom. dobrnoszy tam przestalem byc tym kim milaem byc w zalozeniach. brnac ku doskonalosci. pozerajac wiedze i chlonac doswiadczenie... nawet nie zauwazylem, jeak gdzies zatraca sie naturalne piekno czlowieka... jego nie doskonalosc - uczucia... uczucia sa tym co stanowi o niedoskonalosci czlowieka i o jego sile... a ja je gdzies zgubilem... w tym szalenczym poscigu...dlatego juz dzis nie potrafil bym podarowac komus milosci... lecz jakim cudem tamta milosc... pierwsza milosc jeszcze przetrwala... dlatego nie chce pozwolic jej odejsc... to moja jedyna szansa na milosc... dzis juz nie umiem... chodz bardzo temo pragne... dzis juz nie potrafie kochac... nie po ludzku... milosc ktora nosze w sercu... ta milosc jest mechaniczna... tak to wulgarne slowo, gdy mowimy o milosci... ale on tak wlasnie jest... niezalezna ode mnie... milosc altruistyczna... to jedyna milosc jaka we mnie pozostala... ta milosc ni daje, az takiej satysfakcji, jak milosc "szlachetna i nieskalana". ona jest naturalna... przynajmniej, dal mnie.. tak samo jak codzienne posilki... jak picie wody, czy oddychanie... prosciej chyba tego sie nie da wyjasnic... wlasnei przez to wszystko cierpie...
18:54 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
nie ma dzwieku - slodkiego szeptu milosci
nie ma czucia - goracego dotyku namietnosci
brak dzis barw wzroku - upojnego widoku kobiecosci
brak dzis powietrza - lotnych woni cudownosci
odeszly w zapomnienie: pozadanie i podniecenie
nigdy wiecej nie bedzie juz: stanu ekstazy ducha
nie bedzie mych pragnien i dazen - mych marzen
jedynie pamiec o smaku duszy bliskiej mej
jedynie wspomnienie zapachu kojacego wszelki bol
jedynie poszarpane wspomnienia i zdeptane marzenia...
18:54 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
07.08.2001
znow ogarnia mnie nostalgia... tesknie za toba magdo... tesknie... wiem, ze do konca moich dni bede tesknil za toba... w duszy smieje sie sam z siebie... moj rozum nie potrafi tego pojac... jak mozna tesknic za kims kogo tak naprawde sie nie znalo?... bo niby jak mialem poznac kobiete w ciagu zaledwie trzech dni... ochh owszem... byly jeszcze listy i telefony... ale to jeden wielki pic... takie bzdety daja tylko prozna nazieje... lool... nadzieja... jessuu... tak wielu ludzi pragnie nadzieji... pragnie wierzyc, ze bedzie lepiej... a ja... coz... a ja wiele bym dal, aby ktos potrafil mi odebrac ta nadzieje... ja nie potrafie... nie daje rady... moja nadzieja jest tylko soba: nadzieja... i pozostanie na na zawsze... dlatego jej nie chce... i odrzucam od siebie... lecz ona wraca... po godzinie, dniu, czy tygodniu... roznie... ale zawsze wraca... juz od tylu lat... wydaje mi sie, ze ona byla we mnnie jeszcze przed moim poczeciem... ze ona byla mna...
18:54 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
echh... nudzi mi sie... wiec przepisze sobie listy od magdy, ktore kiedys dostalem... w koncu jestem sentymentalny prawda? nash, kicia mam nadzieje, ze nie bedziecie ich czytac... zrobcie to dla mnie i nie czytajcei ich nigdy... a przepisze je dla bezpieczenstwa... to najcenniejsza zecz jaka posiadam... lool... i kto to mowi... czlowiek, ktory gardzi tym swiatem i materia... czlowiek, ktory nie szanuje nawet wlasnego zycia... loool...
18:54 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
" Warszawa 9.XI.99
Kochany piotrusiu!
jestem mile zaskoczona twoim listtem. wczoraj mialam fatalny nastroj. padal deszcz i na nic nie mialam ochoty, wiec gdy zobaczylam wieczorem twoj list w skrzynce... nawet nie potrafie ci opisac jak bardzo sie ucieszylam! nie ukrywam, ze bylo mi przykro, gdy nie otrzymywaam od ciebie zadnej wiadomosci.
myslalam , ze ci juz na mnie nie zalezy, ale tlumaczylam to sobie, ze pewnie nie masz czasu.
bardzo za toba tesknie i tesknilam wczesniej. zapomnialam o tym troche podczas chodzenia do szkoly., bo mialam wiele zajec i nauki. jesli chodzi o przebaczenie to juz dawno ci wybaczylam (nie musisz sie martwic,0) i rozumiem cie. dziekuje ci rowniez za szczerosc wobec mnie!
postanowilam ci od razu odpisac, bo rozumiem co czujesz, bo sama czuje sie tak samo. chcialabym cie zobaczyc. ciekawa jestem jak teraz wygladasz i co u ciebie slychac ???!!!
mam nadzieje, ze teraz bedziemy sie czesciej kontaktowac...
mogl bys czasami do mnie zadzwonic., bo juz chyba zapomnialam jaki masz glos (prosze, prosze, prosze...,0). ja bym zadzwonila, ale powiedziales, ze bedzie vie to krepowac tak wiec wole, aby byla to twoja decyzja! chcialabym o ile to mozliwe miec twoje obecne zdjecie (tak wiec jezli odpiszesz, a mam nadzieje, ze tak, to przyslij mi chodz jedno,0). ja do tego listu wrzuce swoje zdjecia, bo pisales, ze zapominasz mnie, to znaczy jak wygladam.
jak wczoraj dostalam twoj list przypomnialam sobie jak to bylo w zeszlym roku w wakacje, gdy spacerowalismy nad jeziorem i wogole.
przez caly zeszly rok myslalam, ze moze spotkamy sie w wakacje, ale niestety nie moglam przyjechac. moi rodzice kupili bowiem dzialke nad bugiem i tam spedzilam wakacje. bylam, tez kilka dni na mazurach i musze przyznac, ze czesto myslalam o zeszlorocznych wakacjach, a przede wszystkim o tobie. mysle, ze i ja dawno uswiadomilam sobie, ze mi tak bardzo na tobie alezy. nie bede sie jednak na ten temat rozpisywac, bo mysle, ze sam swietnie mnie rozumiesz...
18:54 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
pytales kiedy mam urodziny i imieniny tak wiec ic pisze:
urodziny - 4 czerwca.
imieniny - 22 lipca.
jesli to mozliwe chcialabym wiedziec kiedy ty obchodzisz te okazje. napisz mi co u ciebie slychac, bo u mnie wszystko w porzadku. w szkole dobrze, w domu tez do szczescia brak mi tylko ciebie. mam nadzieje, ze w tym liscie wyjasnilam ci wszystkie twoje watpliwosci.
18:54 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
bede konczyla!
18:54 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
p.s
tesknie bardzo, bardzo mocno!
caluje i mam nadzieje, ze zadzwonisz i odpiszesz.
18:54 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
Twoja Madzia.
18:54 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
p.s zadzwon szybko!
odpisz!"
18:53 / 14.08.2001
link
komentarz (0)
achhhhhhhh... kurwa nie wierze... zostal mi juz tylko ten jeden list... swiateczna kartka z zyczeniami i kilka zdjec...aaaaaaa... ale ze mnie debil... jestem glupcem... zaplakal bym nad swoja glupota, ale nie jestem wart chodz jednej lzy... zapodziac gdzies cos tak cennego...
15:56 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
06.07.2001
hmm... w komorce znalazlem starerego smsa... jednego z pierwszych, ktore wyslalem przez te wakacje do magdy...:
15:55 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
zylem w smutku,
plakalem jak dziecko,
cierpialem tesknoty katusze.
nadzieja mnie porzucila...
w ramionach bolu pozostawila -
zylem bedac martwym...
15:55 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
echh... moze to przez tek debilne smsy magda jakos tak z dystansem rozmawia ze mna przez telefon i takie plytkie smsy mi wysyla?... niekiedy...
15:55 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
czlowiek jest jak kubel pelen metnej, cuchnacej wody, ale jesli zaryzykowac i wlozyc reke do tej wody, moze sie okazac, ze znalezlismy perle cudnej urody.
15:55 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
i znowu zostalem sam na tej pustyni zycia... nash i kicia wyjechali...
15:55 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
wsrod bujnych lasow niezadowolnenia.
pomiedzy glebokimi dolinami zapomnienia.
plynie cichy strumien goryczy i zalu.
kretymi sciezkami niewiedzy podaza ku nicosci.
z pytaniem w pustych oczach szuka milosci
poszukujac odpowiedzi, zadaje bol i cierpienie
nie wiedzac, iz przyosi dusza unicestwienie.
15:54 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
z dzwiecznym, metalicznym hukiem opadla na ziemie. maszyna zrodzona by zwyciezac. duma wdarla sie w nasze serca, a oczy przyjely blask slonca. zapadla cisza. nikt nie smial jej przelamac. nie w tak wznioslej chwili. to byl moment przelomowy w dziejach ludzkosci, chwila, ktora beda pamietac nasze wnuki i ich wnuki... nie moglem oderwac zaslepionego wzroku od tego jakze nadzwyczajnego tworu ludzkiego umyslu. nie myslalem wowczas o niczym - po prostu dalem mej slabostce cieszyc sie to chwila. jedna... jedna tylko mysl przeszkodzila mi wowczas w nierozwazaniach... ale zignorowalem ja. wydala mi sie absurdalna w swej krotkowzrocznosci i niewiarygodna w pychocie. popelnilem wowczas najwiekszy blad w moim zyciu. dzis to wiem. bylem konstruktrem i moglem zabic wlasna coreczke - dziecie lat mojej pracy. moglem, ale nie uczynilem tego. nie bede sie rozwodzil nad tym dlaczego... po prostu zaluje, ze sie tak stalo...
15:54 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
05.07.2001
dobrze, ze na swiecie sa ludzie, ktorzy staraja sie zrozumiec... swiadomosc, ze nie jestem wyjatkiem uspokaja mnie... nie dobrze jest byc innym i nie miec znalesc oparcia w drugiej osobie... nash i kicia to ciekawi ludzie... ludzie, ktorzy maja gleboka dusze i wiedza o tym... gdyby na swiecie zyli tylko tacy ludzie to wowczas moglibysmy mowic o utopii... cholera... widzac ich widze, co trace w zyciu... i co raz bardziej pragne milosci... tylko, ze nadal nie wiem, czy potrafie kochac kogos i dac sie temu komus kochac... a ie chce nikomu zadawac bolu... i nie lubie gorzkiego smaku rozczarowan... ochhh... nie wiem... ale poczekam... zobacze, co wyniknie ze zwiazku nasha i kici... jezeli to do konca bedzie wygladalo tak jak dzis... coz... wowczas bedzie to znaczylo, ze ja rownie potrafie kochac w normalny sposob... tylko, ze cos w glebi mne nie bardzo w to wierzy... romantyczna dusza pragnie tej wiary... bo wiara to nadzieja... a nadzieja daje zycie... ale...
15:54 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
ostani platek bialej rozy przywdziewa sie w snieg.
ponetna kropla deszczu zyciu nadaje nowy bieg.
romantyczne fiolki cieply szal milosci zucaja na swiat.
zimny kwiat sniegu uczuciem darzy wolny wiatr.
szlachetna stokrotka oczyma dziecka zawstydza nas.
slonce w zenicie gra na slabostkach uczuc slepych mas.
i nie bedzie juz wiecej nas - nie bedzie zalu ni milosci.
i nie bedzie juz nigdy nas - nie bedzie smutku ni namietnosci.
umrzemy z sercami obleklymi w trwoge pragnienia doskonalosci.
darzac ku cudownosci nigdy nie pojmiemy piekna sprzecznosci.
15:54 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
ehhh... stary half dreamer ma jednak jeszcze troche uczuc na dnie serca... hehe...
15:54 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
04.08.2001
hehh... przyjechal nash... z kicia (swoja droga to inaczej wyobrarzalem sobie dziewczyne, ktora po 10 min. rozmowy tak mnie zgasila, ze nie wiedzialem, co powiedziec; a tymczasem kicia jest bardzo spokojna; wrecz niesmiala...,0)... a pozniej jeszcze unikat z zona... i plany nash prysly jak banka mydlana... achh... siedzielismy w piatke przy piwie i gadalismy o roznych, malostkowych rzeczch... wlasciwie to nash rozmawial z unikatem, czasem cos szeptal do kici... zona unikata byla zmeczona i chciala isc spac, wiec nie bardzo dalo sie z nia rozmawiac... gadali, gadali... w kolko... bez sensu... o piwie, wodzie, fazach i filmach... a ja juz nie moglem wytrzymac... nash nie byl nashem... kicia... coz z kicia to nawet nie mialem okazji porozmawiac... unikat jak zawsze... jak male dziecko... ten blysk w jego oku, gdy mowi o grach itp. to podniecenie... zupelnie jak u malego dziecka, gdy otwiera prezent otrzymany pod choinke... unikat jest ok, ale... boli mnie to jak on traktuje swoja zone... nie lubie, gdy czlowiek traktuje drugiego, jakby ten byl od niego gorszy... juz mialem podzielic sie z nimi swoimi uwagami... na szczescie cos mnie powstrzymalo... ahhh... unikat, unikat... stary mam nadzieje, ze w koncu zaczniesz doceniac to, co masz... i dorosniesz... jedno dzis zrozumialem... siedzac tam razem z nimi... nigdy nie przestalem byc marzycielem... myslalem, ze swiat zabil to we mnie... coz... mylilem sie... nadal wierze we wzniosle idee i szczytne cele... moze jestem glupcem... ale dobrze mi z tym...
15:53 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
03.08.2001
lza jest tym, co przynosi nam ludzia ukojenie... lza oczszcza serce ze smutkow i zali... lza zabiera je ze soba i daje im upust... lza szykuje nowe miejsce... w sercu... na nowe zale i smutki... gdyby nie ona wowczas zabralo by miejsca tam w srodku... na nowe bole... a wowczas bysmy oszaleli... dlatego placzmy jak dzieci... bo we lzach nasza nadzieja...
15:53 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
bylo wczesnie. w blasku promieni wstal ranek, a wraz z nim niewinny baranek. radosnie zacwierkaly ptaszki i zabeczal baranek. kwiaty otworzyly swe dusze, kierujac dlonie ku swemu pragnienie - w strone slonca. jakis swierszcz ziewna donosnie sposrod bujnej trawy i skonczyl swoj wystep - juz poranek.
nowa wiadomosc obiegla swiat. niesiona przez spiew i wiatr. wstawac, pobudka me dzieci! juz nowy dzien. juz ranek!!!
15:53 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
achh... lep mi peka... czuje sie jakby mi etna eksplodowal wewnatrz czaszki... coz za potworne uczucie... nie bol nie... bol da sie zniesc... ale nie moge zniesc slabosci mojego organizmu... bez niego jestem bezsilny... ach... jak goraca... hmm... chyba bedzie trzeba isc do lekarza... obstawiam na grype... albo lekki udar mozgu... zobaczymy...
15:53 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
02.08.2001
czlowiek starajacy sie byc tajemniczym jest banalny w swej prostocie, zas czlowiek bedacy otwartym (szczerym,0) jest najwieksza zagadka...
15:53 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
marzenia sa paliwem, ktore napedza czlowieka. paliwem, ktore buduje cywilizacje i tworzy swiat i wymysla wynalazki. zas brak marzen jest nicoscia - stanem, w ktorym nie warto trwac chocby jednej minuty.
15:53 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
echhh... przez caly dzien... dzisiejszy... i wczorajszy... i przedwczorajszy... i ... i.... nic mi sie nie chce... moje cialo nie trzyma sie jak nalezy... glowa mi peka... umysl drzy... miesni konaja w agoni drgan... stawy bebnia w struny przypominalnosci... cholera... czuje, ze umarlem i trafilem do piekla... tylko, ze nikt mi o tym nie powiedzial... hehe... ostatnio czuje sie jak schorowany czlowiek, ktory stracil przyjaciol, rodzine, prace i cel w zyciu... a teraz w pochmurny dzien siedzi pod jakims starym kartonem cuchnacym padlina i moczem, i wsluchuje sie w warjacki lomot kropel deszczu... bum, bum, bum, bum, bum... ze zwariowana regularnoscia niczym szwajcarski zegarek... zwarjowac morzna... o ile wrajat morze zwarjowac... oto czysta parodia czlowieka... to ja...
15:52 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
chcialbym cos napisac... ale... moj umysl jet pusty i martwy... a bez niego jestem antytalentem... zatem poczekam... jak zawsze... bo albo los przyniesie w koncu poprawe... albo doczekam sie smierci... nie nie pragne jej... ale ona mnie fascynuje... i gdy przyjdzie przywitam ja z otwartymi ramionami... smierc mie ciekawi... chce wiedziec czy jest bog, bogowie, czy tez nic... jessuu alez to strasznie brzmi... nic... nicosc... jestes... i w jednej chwili cie nie ma... przestajesz czuc, myslec... przestajesz byc... to jedyna rzecz w zyciu, ktorej sie boje... chodz... w sumie... po glebszym namysle... to nie... nie lekam sie jej... bo jesli nie ma nic to nie bedzie mnie wiec nie bedzie klopotu... jesli jest bog lub cos podobnego to bede... a wowczas bede szczesliwy... nawet w chrzescijanskim piekle... bo bede mial swiadomosc... mam nadzieje...
15:52 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
hehe... z nudow zaczalem czytac to co napisalem wczesniej... ale musze przerwac bo... hmm... zaczynam czuc zal sam do siebie... czytajac to... a to nie jest zdrowe, dla stanu ducha... hmm... nadeszla pora... to jest ten moment... znow musze umrzec... wykorzystalem to co mialo mi do zaoferowania to cialo i potrzebuje nastepne... lecz to samo.... musze umrzec tam wewnatrz... w sercu i umysle... wiem kto moze mi w tym pomoc... magda... prosilem juz ja o to... calkiem niedawno temu... ale nie odpowiedzila... prosilem o cios ostateczny, ktory zakonczy me meki... lecz ona nie przyniosla mi wyzwolenia... moze nie zrozumiala o co ja prosze... coz... sprobuje jeszcze raz... za pewien czas... gdy nadejdzie ta chwila bede wiedzial... tym razem nie napisze... powiem... powiem wprost czego od niej oczekuje... tylko smierc moze przyniesc mi wyzwolenie... bo zycie bez milosci jest wegetacja... jest cierpieniem i bolem... a moja milosc umarla... nasza milosc... nie zyje...
15:50 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
01.08.2001
zycie to suma szczescia i bolu. wiadomo rowniez, ze bolu jest dwa razy wiecej. wiec jezeli szczescie oznaczymy przez +n (z plusem bo szczescie jest pozytywne,0), a bol przez -m (z minusem bo bol jest negatywny,0), gdzie m = 2 x n - bo bolu jest dwa razy wiecej to:
15:49 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
zycie = -m + (+n,0);
zycie = -(n + n,0) + n;
zycie = - n - n + n;
zycie = -n /*(-1,0);
- zycie = n;
15:48 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
co z tego wynika?
ze prawdziwego szczescia doznamy dopiero osiagajac przeciwienstwo zycia, czyli... smierc...
15:47 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
31.07.2001
ale ten czas szybko leci... widze tylko jak przed oczyma migaja mi ludzie, miejsca, zdarzenia, mysli, uczucia... czuje, ze nie naleze do tego swiata...

15:46 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
achh... nic mi sie nie chce... glowa mnie boli... miesnie przypominaja o swoim istnieniu... a serce tonie w pozadaniu niemozliwego...
15:45 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
gadalem dzis z nashem na ircu... nic ciekawego... tylko nowe smutki i nowe cierpienia... nic na to nie moge poradzic... nic... czuje niemoc plynaca w mych zylach... czuje sie slaby... jestem jak grecki heros... chowany na bohatera... a pozniej pobity... stojacy na polu walki... odretwialy z tepa mina niezrozumienia... prawdziwy mezczyzna, ktory w jedej chwili... w przeciagu krotkiej mysli stal sie dzieckiem... bezradnym brzdacem czekajacym na pomocna dlon... lecz to dziecko wie... wie ze nie bedzie zadnej pomocnej dloni... i wlasnie dlatego nie wie co robic...
15:44 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
kazdy ma w zyciu cel... kazdy ma pragnienia i marzenia... ktore chce ziscic... ale nie ja... bo ja wiem, ze moje marzenia na zawsze pozostana nimi... pustymi myslami zasmarkanego gowniarza, ktorym teraz jestem... i niczym wiecej... a szkoda... sa tak piekne w swej prostocie...
15:43 / 07.08.2001
link
komentarz (0)
kiedys pragnalem dac ludziom wiedze... chcialem by czuli to co ja... by wiedzieli to co ja... lecz dzis juz nie chce... bo wiem, ze to trupia czaszka ubrana w suknie roz... i nic poza tym... to zguba, dla istoty ludzkiej... dzis juz nie pragne tego, dla nikogo... ale chetnie wezme jeszcze troche na swe barki od kogos innego... niech chociaz jedna jednostka dozna prostoty szczescia...
16:02 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
30.07.2001
blada tecza lez rozswietla mnie
i nie ma, nie ma juz
iskry dusz i bolu istnien mych
nie warto tu byc bedac tam
nie warto juz zyc czujac slodki
odech smierci na karku serc
blysk wiary - nowa nadzieja jest
z popiolow powstaje nowy on
w swietle trwogi z bolem w spojrzeniu
kroczy przez krwawy sniegu, ku dniu
idzie droga prawdy - by byc nim
nie ma go, lecz zyje wciaz
bo on jest w nas - on jest tu...
16:02 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
szczatki litosci zwiazane
swieta przysiego nicosci
ostatki slabosci zduszone
w glebi absurdalnego bytu
droga poswiecen - droga mek
a wokol tylko smierc i smierc
tyle bolu i cierpien pozogi
i po co? dla kogi? za co?
nowa nadzieja kielkuja na
dnie niewinnych jeszcze serc
lecz bezmyslny umysl w sile rosnie
i buduje dom, dla czarnej damy
sama trwoga dzis u nas zawita
i zabije w nas resztki boskiej ufnosci.
16:01 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
29.07.2001
i znowu bol... tym razem z wlasnej ignorancji i braku zrozumienia... pozarlem sie ze starszymi... oni mnie nie rozumieja... wiem to... i rozumiem... i godze sie z tym... ale jednak nie potrafie tego okazac...achhhhh...
16:01 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
w nieskonczonej studni bez dna smutku
spoczywa zeschla do cna mala, sliska powloka.
zzarte do cna dziecko ludzkosci - demon cierni.
jego cialo zgnite, a dusza spalona na popiul mek.
twor o przerazajacym celu - monstrum bez przyszlosci.
lecz pomimo zewnetrznej smierci on zyje mysla -
swiadczy o tym czysta jak boska dusza, lza
spoczywajca na lewym, drgajacym z przerazenia oku.
potwor to nad potwory. jedynie jednemu ustepuje -
najgorszej plugawej bestii zlosci i szatana - czlowiekowi...
16:01 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
hmmm... nie wiem, co o tym sadzic (o tym "kawalku",0)... czasami mam take napady i wylewam swoje uczucia na "papier"... mysli same przychodza... dzis jest to zlosci w swej najkasliwszej postaci... czysta agresja...
16:00 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
28.07.2001
nie szukaj szczescia, gdyz nigdy go nie znajdziesz. daj szczscie innym, a wowczas znajdziesz wklasne.
16:00 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
bataille myslal, ze stal ducha, ktory osiagnal jest kresem. sadzil, ze dalej juz nic nie ma. byl w bledzie sadzac, ze szczetem doskonalosci jest stac se istota, ktora co prawda nudzi sie ludzkim zyciem, ale doswiadcza hmm... absolutu. tak to zaiste wzniosly stan duszy i umyslu, ale to nie jest kres doswiadczenia. ja rownierz zatrzymalem sie na tym etapie, co bataille, ale wiem, ze jest stan jeszcze doskonalszy, dla duszy i rozumu. ostateczna granica doswiadczenia kresu jest dojscie do stanu do ktorego dotarlo bataille (i wielu mu podobnych,0), a nastepnie pozucenie go i... hmm... nalezy nauczyc sie zyc wszystkim, co nas otacza i cieszyc sie kazdym szczegolem... dopiero, gdy nauczymy sie widziec, czuc i doznawac, milosc i szczescie w prostym zyciu, nie zdajac sobie sprawy z jego prostoty... dopiero wowczas osiagniemy apogeum bytu... sensu nalezy szukac w dawaniu szczescia innym - pozrz milosc. to jest stan doskonalosci... ktorego nie potrafie osiagnac... jeszcze nie do konca udalo mi sie pozucic kres bataillego...
16:00 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
doznawszy niemozliwego stajemy sie ofiarami wlasnych dazen...
16:00 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
nie jestem droga i nie znam jej, lecz pomoge ci ja znalesc - na miare moich sil, a nawet ponad nie...
15:59 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
gdybysmy mieli takie same dusze to swiat bylby szary i nudny...
15:59 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
w mym szlachetnym pragnieniu boskosci
w ciaglym dazeniu ku doskonalosci
zatracilem, gdzies na drodze nature ludzkosci.
zagubilem sie we wznioslym tonie
zatracilem z czasem uczucie czasu
utknalem w szczelnym paradoksie innosci
pozbawiony romantycznych pogladow i milosci...
siedze i czekam z przyslonietymi oczyma -
nie godzi sie okazywac lzy namietnosci
nie wolno mi odkryc przed slepymi oczyma mych slabosci...
15:59 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
wyslalem smsa do magdy... no nawet dwa... a oto co otrzymalem:
"piotrusiu nie straciles przyjaciela. przepraszam, ze nie odpisywalam, ale w piatek kupilam karte, a wczesniej bylam na dzialce i nie mialam zasiegu. nie przejmuj sie."
"po prostu zdziwilam sie, ze nie odezwales sie po moim sms-ie. odezwij sie wiec. madzia."
echhh... chyba naprawe jestem masochista... po co ja to znowu rozdrapuje??? nie wiem... wie m tylko jedno to nie ma sensu... dzieli nas 400 km... hmm... coz pozostanie tylko bol... wiem o tym a mimo wszystko nadal sie pograzam...
15:58 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
26.07.2001
och... niewiedza bywa wspaniala... o ile mniej bym mial problemow niedorozwiazania, gdybum nie wiedzial...
15:58 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
marze by moc kochac... ale jednoczesnie cierpie, bo znam prawde... ja nie potrafie kochac... nie tak jakbym chcial... nie po ludzku... dlaczego absolut mnie na to skazal?... och... grzechy, ktore popelnilem w poprzednim wcieleniu musialy byc naprawde ciezkie... co za ironia... potrzebuje milosci, bo bez niej usycham, a jednoczesnie nie jest przeznaczone mi kochac i byc kochanym... mysle, ze kiedys potrafilem... dawniej... gdy nie umarlem... zanim narodzilem sie ponownie... wiele lat temu... gdy jeszcze nie mialem tego poczucia... poczucia rozumienia wszechrzeczy... och... mysle, ze jezeli bog odzczuwa choc czastke tego co ja (mysle ze odczuwa wiecej - w koncu on jest tym, ktory jest wszystkim i wszystko od niego pochodzi, a nia ma nic czego on by nie znal,0) to... nigdy nie chcialbym byc nim... to ciezkie brzemie...
15:57 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
tak... czlowiek dazy do wszechrzeczy... do granic doskonalosci... ale nie zdaje sobie sprawy z tego, ze ta jego doskonalosc, nie jest doskonaloscia... to jest otchlan z ktorej nie ma drogi powrotnej... gdy juz dotrzesz do tej granicy wszystkiego... do granicy ludzkich pragnien... wowczas zrozumiesz... i zaplaczesz nad wlasnym losem... nigdy!... przenigdy nie dazcie do doskonalosci... badzcie ludzmi... tak jak tego chcial wasz stworca... bo nie ma nic bardziej pieknego niz byc czlowiekiem... doskonalosc to tylk wymys czlowieka... po to by zawsze bylo cos wiecej... a wynikiem tego jest natura czlowieka... strach... z leku przed nieznanym ludzkosc stworzyla juz miliony mitow, legend i wierzen... a wszystko po to by zrozumiec... bo niewiedza przynosi strach... chodz w gruncie zeczy sama w sobie jest dobra... ale czlowiek nie moze tego zrozumiec... nie moze tego czuc... a jezeli wie o tym i czuje to... coz... wowczas jest juz za pozno... wowczas jest juz zgubiony....
15:57 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
alez to jest zabawne... byc uwiezionym we wlasnym ciele... chciec sie uwolnic... i jednoczesnie miec ta swiadomosc, ze wowczas sie przepanie... straci swiadomosc egzystencji... ze to czym jestesmy... nasze wady, zalety, idee, poglady, uczucia... ze wszystko zniknie... od tak sobie... ze nie bedzie juz nas... jesu co bol - nie lubie tego uczucia... nie nawidze wiedziec tego, co wiem... i czuc tego, co czuje...
15:56 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
ufffff... mysle, ze juz mi przeszla ta burza uczuc i mysli... kocham to... i jednoczesnie nie nawidze... och... przynajmniej w tym punkcie jestem czlowiekiem - zlepkiem sprzecznosc...
15:55 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
otchlani kranca drzemie prawda. tak mawiali medrcy i filozofowie. lecz ja wiem, ze jej nie ma w tej ojczyznie ludzkich wierzen... prawda to wzniosle marzenie w swej najdoskonalszej postaci... ona jest jak wiele innych - po to by pomoc zrozumiec... po to by dac cel i wyznaczyc jakas granice do ktorej mamy dazyc...jakie to jest smutne w swej nagiej prawdzie... zdaje sobie z tego sprawe, ale jednoczesnie ta odrobina czlowieczenstwa, ktora tkwi we mnie... ta namiastka niedoskonalosci... ona pragnie by bylo inaczej... ona sie boi... boi sie nieznanego i przyszlosci... boi sie utracic poczucie bytu... ale ja sie nie lekam... nie wiem kim jestem ja teraz w obecnym stanie... moze dusza, a moze czyms innym... lecz wiem, ze nie sa mi blizniaczymi ludzkie slabostki... ja nie lekam sie niczego... wiem to dziwne... ale zeby to zroumiec trzeba to czuc... nash napisal kiedys, ze kleska, dla jego duszy by bylo, gdyby po smierci jego ciala wrocial na ziemie... a co jezeli dusza to on?... co jezeli dusza to ty nash?... co jezeli bog istnieje, jezeli prawda jest iz dusza jest niesmiertelna... i ze ta dusza to TY?... co bedziesz czul majac ta swiadomosc?... przeciez nie powiesz mi juz, ze to kleska twej duszy... czy to bedzie twoja kleska?... to mie korci... nie lubie niewiedziec (jezlei zostalem juz skazany na wiedze to pragne wiedzie wszystko,0)...
15:55 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
ach kurde... palnal bym sobie jaki wierszyk odzwierciedlajacy moj obecny, wewnetrzny stan, ale... jakos mi sie nie chce... pierdole to wszystko... 'ide latac'... nash ty wiesz o czym mowie prawda?... znasz ten stan... stan gdy czujesz nie czujac... gdy myslisz nie myslac... gdy jestes ty, ale nie ma cie wsrod zywych... gdy jestes czowiekim i jednoczesnie jestes nicoscia... achhhh...
15:54 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
czlowiek moze kochac miloscia idealna innego czlowieka, dopiero, gdy przyjmie siebie takim jakim jest i gdy nauczy sie kochac siebie...
15:54 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
eureka!!! nash juz wiem... pamietasz gdy mowilem, ze moja muzyka przynosi mi spokuj i ukojenie?... juz wiem co w tym kontekscie to znaczy... trash wprawia mnie w stan... daje mi skrzydla by latc i pozwal nie byc choc jestem...
15:53 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
25.07.2001
niewerze w uczucie zwane przez ludzi miloscia... bo coz to wlasciwei takiego jest?... czyz to nie jest zwykle uczucie przyjazni?... to zwykle, chwilowe zafascynowanie osoba... i nic poza tym... nigdy nie rozumialem po co ludzie chca wierzyc w milosc... tzw. milosc rodzicow do dzieci itp. rozumiem... i wiem, ze taki rodzaj milosci istnieje... ale nie ma milosci mezczyzny do kobiety... no, przynajmniej nie w takiej formie w jakiej chca ja widziec ludzie... przeciez ta 'milosc jedyna' to zwykle, proste uczucie - chec spedzenie z osobnikiem, ktory nam sie podoba reszty zycia... a czasami nawet nie tyle... nie wierze... nie wierze!...
15:52 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
dlatego wlasnie nie lubie wakacji... nudze sie... i zawsze czuje sie taki... pusty... latem trace chec do czegokolwiek... nawet do zycia... jedynie marzenia otrzymoja mnie przy zyciu... nash mial racje... czlowiek nie moze tak wegetowac... czlowiek mus doswiadczac... aby czuc ze zyje... to niespodziewane sytuacje zmuszaja nas do myslenia i daja poczatek wielu uczucia... a tu znowu nash jest w bledzie... bo gdybysmy znali tzw. przyszlosc... to gdzie byl by sens naszego istnienia?... nie... nie mozna tego tlumaczyc jakimis duperelami boga i nicosci... nie w tym rzecz... nash to zrozumie... kiedys... mam nadzieje... bo dopiero nauczywszy sie cieszyc z zycia stajemy sie ludzmi... ale przy tym musimy miec poczucie... hmmm... swiadomosc naszego bytu... tego, ze jestesmy i, ze to co robimy ma wplyw na innych... ze mozemy zadac komus bol i cierpienie jak i rowniez dac drugiej osobie szczescie, nadzieje, czy tez milosc... ale piszac "cieszyc sie z zycia" nie mialem na mysli tego, co to obecnie znaczy: srac na wszystko i cieszyc sie chwila, bo nastepnej moze nie byc... nie nie oto mi chodzi... wedlug tego, co czuje cieszyc sie zyciem to: cieszyc sie sloncem, kwiatami, zielenia trawy, upojnym szumem wiatru, szczesciem innych, usmiechem na twarzy nieznajomych, promykiem slonca spoczywajacego na naszej twarzy, cieszyc sie niefrasobliwa mina kobiety ktora sie kocha, kiedy ta wstaje rano po dlugiej, nocnej balandze, cieszyc sie cieplym, wiosennym deszczem, ktory obmywa nasza skora, cieszyc sie widokiem malutkiej stokrotki rosnacej wsrod bujnych traw... tak cieszyc sie tym i rozumiec to... jezeli tego sie nauczymy to w pelni bedziemy ludzmi... zrozumiemy wiele bez potrzeby nauki... bedziemy szczesliwi... inni tez... to takie proste... wystarczy naprawde chciec...
15:52 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
24.07.2001
jezeli w zyciu czlowieka wiekszosc stanowia takie dni jak ten to zgadzam sie z nashem... po co zyc?...
15:51 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
mialem isc do kawiarenki i poircowac... m.in. z nashem pogadac... a wlasciwie to glownie z nashem... niestety... wszystkie kompy byly zarezerwowane... na wiele, wiele godzin... co za kretyn wpadl na pomysl, zeby ustalic cene 3 zl. za godzine... i to przy 6 kompach w kafe... nie wieze... a pozniej jeszcze zle zainwestowalem kase... w jakies czasopismo komputerowe z full gra... gra to shit, a ja nie mam kasy na kawiarenke... ale bagno... nawet na nash sms z zapytaniem czy bede na ircu nie chcialo mi sie odpowiadac... ehhhhh...
15:51 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
ruszylem polna droga przez zycie...
bawilem sie chwila i igralem ze szczesciem...
nie bylo horyzontu i przyszlosci barw...
jedynie ta rozkoszna chwila, przepelniona egoizmem...
deptalem po ludzkich uczuciach i wierzeniach...
nie bylo, dla mnie granic wstydu, ni zrozumienia...
jedynie niewlasciwe dziecinstwo - nie tych lat...
wiele lez stalo sie moimi corami, a wiele bolu synami...
niepotrzebnie... za duzo juz spowodowalem lez...
zatem koiec z tym - koniec mi - koniec ze mna...
i umarlem - po to by znow sie narodzic...
lecz teraz bylem roztropniejszy - szanowalem ich...
ale oni nie szanowali i nie rozumieli mnie...
dla zabawy zabili mnie - juz dwa razy...
lecz ja jako finiks - nie moge umrzec - zawsze ozyje...
ludzka reka nie ma nade mna wladzy...
a ludzka nienawisc nie moze mnie zgladzic...
bo ja musze odpokutowac dawne winy...
bede zyc w cierpieniu i bez milosci, az do kresu mych dni...
15:50 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
brne zarliwym stateczkiem przez mgle.
droge rozswietla mi serca nieskalany blysk,
a sile daje uparty moj czysty duch.
15:50 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
22-23.07.2001
wczoraj nash wyjechal do swoich... hehe...i przez przypadek zabrak klucze od osrodka... ladny numer... widze, ze nie tylko ja chodze z glowa w chmurach... hehe...
15:50 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
dzis trwam w stanie blahej bezmyslnosci... jestem tu, ale nic nie czuje i o niczym nie mysle... granica nie istnienia... nie lubie tak sie czuc... wole, gdy w mej glowie i sercu cos sie dzieje... ale niestety tych lepszych dni w moim zyciu jest mniej...
15:50 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
ta muza ktorej nash slucha jest calkiem interesujaca... a wokal tej kobiety co najmnije pocagajacy... jak dal mnie... dlaczego kurwa nie moge spotkac kobiety o takiej glebi?... pewno dlatego, ze trzymam za duzy dystans... cholera... pozadam tego... bliskosci cial, serc i dusz... pieszczot mysli i dotyku uczuc... ja pierdole... ale teskie za czyms takim... czuc, ze istniejesz dla kogos, a ktos dla ciebie... budzic sie o poranku i widziec przy sobie kobiete kotora kochasz... za ktora oddal bys zycie... zrobic jej sniadanie nim sie obudzi... a pozniej siedziec przy lozku i podziwiac dzielo natury... rozkoszowac sie jej niefrasobliwa fryzura i usmiechem goszczacym na jej ustach... siedziec i czekac... zrobic wszystko by ona byla szczesliwa... oddac zycie za jej idee i dla niej... kochac... tesknie za tym... doswiadczylem takiej milosci i teraz nie moge... nie potrafie bez niej zyc... kurwa... czuje sie tak bezsilny...
15:49 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
blysk uczucia w jej oku o kazdym poranku,
usmiech milosci na ustach wyrazajacych bliskosc,
glebia mysli przeznaczonych, dla ciebie - o milosci...
dusza buszujaca wraz z twoja w zaroslach marzen...
zrozumienie za pomoca spojrzen pelnych ciepla...
dotyk pieszczacy jej cialo niczym dotyk swiezych roz...
wstac wraz z dniem i uswiadomic sobie, ze szczescie...
ze ono jest tak blisko ciebie - lezy - o, tam wsrod kwiatow...
czuc upojny zapach jej wlosow falujacych na wietrze...
podarowac jej najszczerszy usmiech - ot, tak sobie - dla niej...
dlugie spacery po bezdrozach ludzkosci - spedzone na rozmowach
o zyciu, senie, milosci, przyszlosci, wietrze, sloncu, sniegu, drzewach
i o pokoju dusz, i cial, o uczuciach i wspomnieniach, o kazdej,
nawet najwiekszej blahostce tego swiata - to jest to - szczesci absolutne...
15:49 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
ehhhhh... to nie dla mnie... moze wlasnie dlatego, ze tak nieosiagalne... moze dlatego wydaje sie tak piekne i... i doskonale w swej formie?... ehhh... widac bog nie przeznaczyl mnie do szczescia... bo gdyby tak bylo, to nie dal by mi duszy marzyciela i romantyka... i nie pozwolilby mi czuc wiecej ni ludzie i rozumiec wiecej ni ludzie... ehhh....
15:48 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
21.07.2001
sa ludzie ktorym wiekszoa sytosc daje karmienie duszy nizli ciala...
15:47 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
hmm... bardzo ciekawy dzien... nash przyjechal tu zeby wypoczac... lubie z nim rozmawiac... na ircu zawsze mi sie z nim fajne gadalo... szczerze mowiac to balem sie, ze nie bede potrafil z nim rozmawiac w real life... ale nie jest tak zle... zreszta po 2 piwach to proste... ale i bez tego tez by tak bylo... czasem dobrze jest porozmawiac z osoba, ktora cie wyslucha - wlasnie zrozumialem jak zawsze mi tego brakowalo... hmm... troche mie martwia niektore poglady tego czlowieka... moga byc dla niego niebezpieczne... mam nadzieje, ze znajdzie 'chec do szczescia' w Lordzie Jimie... ze to pozwoli mu zrozumiec... spojrzec na swiat tak jak ja patrze... oczyma marzyciela - romantyka... choc z drugiej strony mozliwe, ze w tej ksiazce zobaczy cos zupenie innego niz ja... to co zawsze widzi we wszystkim... smutek, cierpienie i bol... i nowe pytania pozostawione bez odpowiedzi...
15:47 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
ostatnie ziarnko piasku przesypalo sie w klepsydrze trwogi
spadajac krzyknelo donosnym smutkiem w strone szkla: nie!
a pozniej wpadlo wsrod tlum pokrewnych dusz - i przepadlo.
zginelo w masie nieserio logicznych sloganow, w postepie zniszczenia.
jego zduszony glos dal sie slyszec jeszcze przez kilka szybkich uderzen serca,
jeszcze przez blyskawiczne mrugniecie ospalego oka - pograzonego w nudzie.
a pozniej byl juz tylko martwy spokuj w 'srodowisku' - brak zaklucen zewnetrznych.
nieko nie obchodzila ta mala ofiara wlasnych ideii - bo w zyciu liczy sie tylko tlum...
15:46 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
ciezkie, stu-funtowe klaki uczuc opadly bezbronna dusze.
splataly serce w cierniach dylematow i pustych moralnosci.
czlowiek ugial sie pod ciezarem ich prawdziwej wartosci.
padl na obolale kolana, a usta wyszeptaly jeden, prawie bezglosny bol:
'nie miejcie serc, dla takich jak ja lecz dajcie zrozumienie wlasnym myslom'.
pozniej pusta osobowosc bez walki zsunela sie na bruk absoluty - i skonala spelniona...
15:45 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
czlowiek nie jest w stanie ogarnac znaczenia smierci, gdyz za daleko bladzi jego wzrok...
15:45 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
ludzki rozum nigdy nie bedzie w stanie pojac tyle, co ludzka dusza...
15:44 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
filozofia to nauka o szukaniu prawd...
15:44 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
20.07.2001
nieprzenikniona czern wchlonela niebo.
zlosliwy blysk przeszyl droge zycia.
nerwy puscily - spadly pierwsze krople deszczu.
wiatr zawyl, zagwizdal i zlamal serce.
organizm nie wytrzymal - zerwaly sie chmury
i runal zza chmur wodospad plomiennych nadzieji.
Bum ,bum ,bum!
krzyknal z boska moca szary dzien.
Bum, bum, bum!
zaginely w fali filary bytu.
utonal w otchlani przyszlosci - on
zmarl bez nadzieji w otoczeniu chmur on -czlowiek.
15:43 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
wszystko co mowisz zostalo juz powiedziane lecz nie wszystko o czym myslisz zostalo juz napisane - zatem usiadz, zamilknij i pisz.
15:43 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
dobijam sie do spruchnialej bramy jej serca,
krzycze cala moca w strone jej mysli
i otwieram przed nia oczy, y mogla ujrzec ma dusze.
wszystko na marne - jej juz nie ma - odeszla...
15:42 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
ze szczesciem jest jak z igla w stogu siana - jesli szukac to nie znajdziemy. lecz jesli tylko polozyc sie wygodnie - nagle cos nas ukluje w plecy...
15:42 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
sama wiedza jest jak nieoszlifowany diament - szara i zwykla. dopiero zastosowana w zboznych celach zaczyna blyszczec jak oszlifowany...
15:41 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
zblonkane slowo leci w dal
wiatr szumi i spiewa wciaz
gdzie zaginal sens, czy on nadal jest?
puste mysli rania nas...
grzeszne uczucia czynia bol...
czy juz zginal w otchlani dazen on?
brak czasu nagli nas
tylko pospiech do przodu nas pcha
brak w zwarjowanym swieci nas
to szalenstwo jest - urojenie mas...
15:40 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
ostatni uscisk, pozegnanie i placz
nie ma miejsca dla nas tu
i nadzieja juz jakby nie ta...
smutne lzy rozsmieszaj nas
swiat nie bedzie juz nigdy taki sam -
tylko pustka w sercu zawsze bedzie tkwic...
15:40 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
ufff... lepiej skoncze bo widze, ze natchnienie pod wplywem budki suflera moze byc nie taki... jak byc powinno...
15:39 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
ostatni jest to dla mnie blask
nigdy wiecej juz uczuc ni slow.
wiezienie serca to moja gra
zatem zegnam was - ide cierpiec sam.
nie bedzie wiecej dnia -
tylko ciemnych mysli mgla.
zginie slepe uczucie tam
gdzie nie widac mysli i slow.
moze to jest szczesia cien?
moze to jest wlasnie moja gra?
nie, nie bedzie juz wiecej slow
i nie bedzie zgubnych uczuc juz...
(zabije milosc zrodzona w mym sercu,0)
15:39 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
pograzony w letargu czystych bzdur
wciaz walcze z upiornym uczuciem zatracenia.
zaglebiony we wlasnych blahostkach
czuje, ze to zniszczy mnie - ze splone niczym kwiat.
utopiony rozum w smutku wciaz tkwi
nie ma juz nadzieji - nie ma juz dawnego blasku.
w przestrzeni odleglych chwil samotnosci -
to gdzie teraz zagubiony leze - konajac...
15:38 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
woow... tego mi bylo trzeba... tornada uczuc, wspomnien, marzen, pragnien, mysli i bog wie czego jeszcze... doslownie - chaos... mysle, ze to dobre okreslenie, dla tego 'stanu'... wszystko na raz... w ogromnych ilosciach... poroszenie wszystkich komorek mozgowych... atak na serce, rozum i dusze... wszytko w tej samej chwili, w jednym momencie... daje wybuchowa mieszanke... ekstaza - jedyne 'ludzkie' slowo jakie w tej chwili przychodzi mi do glowy...od dawna czekalem z utesknieniem na taki stan rzeczy...
15:38 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
19.07.2001
nie jest zle jest dopiero 4.36, a ja spalem juz poltorej godziny! moglo byc znacznie gorzej... a wszystko przez te znienawidzone komary... znowu caly sufit tonal w ich smrodzie... a ze sypialnia moich rodzicow, pokoj siostry i pokuj goscinny byly zajete to poszedlem spac na podloge do pokoju nizej... wzialem oczywiscie niezbedny sprzet: poduche, koldre, przescieradlo i "Lorda Jima"... ale nawet tam nie zaznalem spokoju... na nosie laduja ci muchy, a po podlodze pedza z nadnaturalna zawzietoscia i z dziwna dokladnosci (co pewien czas,0) jakies male, czarne stworzonka... nie mialem serca, zeby skrucic ich ziemskie meczarne... wiec wzialem sie za czytanie "Lorda Jima"... a pozniej zaczolem studiowac "Najnowsza Encyklopedie Powszechna PWN"... a scislej ujmujac to byly to zagadnienia z dziedziny filozofii... demokryt, sokrates, platon, epikur, kant, sofisci itd... no i do tego jeszcze historie filozofii od jej powstania do wspolczesnosci + historie konfliktu miedzy religia, a nauka (glownie chodzilo tu o filozofie,0)... niezla jazda byla... pozniej przez 20 min. przygladalem sie kopulacji much... dziwne prawda?... tego co zobaczylem to chyba nigdy nie ogarne moim skromnym umyslem... facet-mucha stosowal taktyke doskok-oskoko... taktyke partyzantyki... jesu ale pardia... mogl to zalatwic w 30 sekund, ale nie... atakowal i wycofywal sie, atakowal i wycofywal sie - tak w kolko... a partnerka caly czas czekala gotowa... wiec po co on zawracal?... no nic... teraz przynajmniej nauczylem sie odruzniac samice much po kopulacji: zmeczone, rozmymlane, ledwo zywe... jakby wpadly pod czolg, albo cos podobnego... serio niesamowity widok... budzacy wspolczucie... nawet, dla takie istoty jak mucha... a i jeszcze jedno zauwazylem... a mianowicie, ze to bylo... hmm... bardzo ludzkie... pod wzgledem wizualnym... dziwne nie?... ale coz tak bywa... a teraz to mnie wszystko boli... a zwlaszza plecy... staszy wstajac do pracy obudzil mnie... zapytal sie dlaczego 'tutaj spisz?', gdy powiedzialem prawde przyja to nie okazujac nic... dziwne zachowanie jak na niego...
jessuu ale mnie kark napierdziela... hmm... marze zeby jakas kobieta bliska memu sercu go rozmasowala... hmm...
15:37 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
czlowiek nie moze uwolnic sie od cierpienia, gdyz nie mozna uwolnic sie od swojej natury...
15:36 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
nie da sie zniewolic umyslu i duszy - da sie jedynie zniewolic cialo...
15:36 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
czlowiek jest pokonany dopiero wtedy, gdy przegra z wlasnymi ambicjami...
15:35 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
czlowiek to najdoskonalszy algorytm napisany przez najstarszego programiste swiata - przez nature...
15:34 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
nie istnieje nic czego czlowiek nie potrafilby zepsuc i zniweczyc...
15:34 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
zeby stworzyc cos pieknego trzeba przelac mnostwo potu tysiaca ludzi - a zeby cos zniszczyc wystarczy dowolna istota ludzka...
15:33 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
ludzkie zycia sa jak strumienie - plyna przed siebie i tylko niekiedy lacza sie z innymi strumieniami lub pod ich wplywem zmieniaja kierunek swojego biegu...
15:32 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
morzna stworzyc spoleczenstwo idealne - wystarczy wybic 99.9 % populacji ludnsci...
15:31 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
nie ma w przyrodzie nic bardziej odrazajacego i fascynujacego zarazem niz czlowiek...
15:31 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
biblia mowi, ze '...przebaczac jest zecza boska' - zatem niech ktos mi wyjasnie dlaczego bog skazuje ludzi na pieklo i czysciec za ich 'grzechy', zamiast wybaczac?
15:31 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
tylu ile jest ludzi na swiecie, tyle jest malych swiatow na ziemii...
15:30 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
krolowie rzadzam panstwami, generalowie dowodza armiami, politycy kieruja narodami, ale to kobiety kieruja mezszczyznami. zatem jaki z tego moral? - kobiety rzadza swiatem...
15:29 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
bog stworzyl kobiete nie dla rozkoszy mezszczyzny, ale po to by mu przypomniec, ze jak nie bedzie mu posluszny to moze zostac zonatym na wiecznosc - to sie nazywa pieklo...
15:29 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
zycie bylo by o wiele prostrze - gdybysmy sie nie rodzili...
15:28 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
dobra ide spac... mam nadzieje, ze ta czarna plaga z sufitu mnie nie porzre zywcem
... na wszelki wypadek nie gasze swiatla...
15:28 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
18.07.2001
hmm... nie przepadam za takimi dniami jak ten... za dniami w ktorych mnie nie ma... w zyciu czlowieka wiekszosc to wlasnie takie szare, zwyczajne dni bez emocji... i to jest najgorsze... w takie dni wogole nie czuje, ze zyje... chodze jak lunatyk i marudze na wszystko i wszystkich (jak kobieta podczas okresu hehe,0)...
15:28 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
szary dzien wstaje w szarosci switu.
szary ptak nuci szara piesn za oknem.
szary samochod przejechal szara ulica.
szary tlum przechodniow pcha sie przez szare zycie.
wszysto bez uczuc - pozbawione barw.
zycie bez zycia - smutny sen na jawie.
mija kolejna chwila wypelniaona szaroscia.
kolejny rok przemija jak czarno-bialy film.
po deszczu na niebie widac tecze - szara.
o poranku zjadam szary, codzienny chleb.
w poludnie szarych miejsc zwiedzanie.
wieczorem ujrze szare stronnice ksiag.
szarosc zycia w polaczeniu z szaroscia mysli.
szarosc uczuc splatana z szaroscia chwil.
potem juz ostanie tchnienie i juz na zawsze -szarosc...
15:28 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
martwy swierszcz gra w zeschlej trawie.
kwasny deszcz nawilza moja ginaca twarz.
stechla woda piesci me gnijace usta.
przegnile warzywo domaga sie zaszczytow.
uschla grusza placze o sucha wode.
zmarly czlowiek blaga - o bezduszne zycie.
15:27 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
po jej licach splywa zywa lza umarlych.
jej usta nawilza gorzki smak milosci - do nich.
jej serce gosci dzis nienawisc i zal - do nich.
dzis swiat zlozony jest tylko z nieprzekupnych -
bandytow ludzkich naiwnosci i czulostek.
zlodzieji nadzieji i mordercow naszych slabostek.
dzisiejszy swiat to esencja szalonego zla.
dzisiejszy swiat to my - ludzie.
15:27 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
17.07.2001
jesu ale chaos... swiat pedzi jak oszalaly... nie moge sie polapac o co tutaj chodzi... od poludnia do 4 siedzialem na ircu i gadalem z nashem... moze przyjedzie tu na weekend...
ciekawe jak to bedzie wygladalo... z moim podejsciem do ludzi to pewnie bedzie straszna klapa... ale jabac to... nawet nie wiem, czy sa jakies wolne pokoje na osrodku... i czy nash ma kase na to... szczezre mowiac to wolalbym, zeby pojechal do krakowa... do kici... to moze mu pomoc, a ja w czy mam mu pomuc?... dobra ale to jego wybor... widac chce wypoczac nad jeziorkiem... eehh... ircowe rozmowy z nashe zawsze dostarczaja mi sporo wrazen... i zaczynaja mi powoli uswiadamiac... w jak beznadziejnym polozeniu jestem... nie z tego swiata...
15:27 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
zajebiscie... dzis jeszcze profesor rys przyjechal... w chacie totalny burdel... nienawidze gdy ciagle mi sie przeszkadza... a do tego jeszzcze wrzaski bawiacych sie kuzynek i corki rycha... ale szajs...
15:27 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
coz widac tak musi byc... ale z jednego jestem dzis zadowlolony... sciagnalem z sieci kursy do perla, delphi, C++, C, Pascala, SQL , asemblera i czegos tam jeszcze... kiedys moga sie przydac... a na razie to mecze perla...
15:26 / 31.07.2001
link
komentarz (0)
w bezkresna ton zycia cisniety -
zucam sie i wyrywam usciskom miejsc.
walcze o nic z ludzkim brakiem zrozumienia,
szukam z serca bliskimi porozumienia.
w bezwarunkowym akcje kapitulacji
spisalem umysl i cialo na straty.
jedynie tecze mej osobowosci
pozwolilem sobie zatrzymac dla
wlasnej godnosci i glebi namietnosci.
nie wiem jeszcze ile czasu minie,
nie wiem ile smutku ze mie wyplynie
nim dojde ta droga do konca bezkresu.
wiem, ze jeszcze przec na przod musze
bol zycia lykac z rozkosza i rozumienia cierpiec katusze.
mam nadzieje, ze swiadomosc jest juz blisko
bo ciezko jest dzwikac brzemie nieistnienia.
w jedynego istnienie nie wierze
lecz ze lza w oku prosze go nowe przymierze.
blagam go, by mnie nieszczesnego nie szczedzil
lecz, by dal nowa nadzieje - nowe swiadectwo smiertelnym,
ze on jest, ze nie ma nicosci, ze warto jest byc wiernym.
15:37 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
16.07.2001
hmm... jest 24 minuty po polnocy, czyli mamy nowy dzien... dzis zobaczylem cos, co mnie zagielo. jakas sztuke teatralna, czy tez moze film. to bylo naprawde cudowne. prawdziwe arcydzielo. nie wiem kogo to. wiem tylko, ze glowna role odegral andrzej zielinski. to mnie zainspirowalo. moze ja tez potrafilbym napisac cos takiego. cos prostego i niezrozumialego jednoczesnie (dla szarego czlowieczka,0). cos bez zakonczenia. cos na tyle popieprzonego (w mniemanu zwyklych ludzi,0), ze mogliby mnie uznac za warjata. cos co da mi poczucie spelnienia. hmm... zaczynam sie zastanawiac, czy moze nie isc na studia... no nie wiem... moze jakies teatralne. z moim pociagiem do jezyka poetyckiego... dlaczego by nie sprobowac? coz nie wiem. jeszcze nad tym pomysle... teraz to mam prawdziwy dylemat: studia informatyczne, filozoficzne, psychologiczne, a moze teatralne? sam juz nie wiem. tak bardzo chcialbym studiowac wszystkie te kierunki... ale wiem rowniez, ze to niemozliwe... to by mi zajelo cale zycie... ale coz... kiedys, gdy bede juz bogaty, rzuce wszystko i spelnie swoje marzenia - bede studiowal, dla wlasnej przyjemnosci. wiedza jest tym, czego pozadam. tego jednego w zyciu jestem pewien... to jest moje szczescie...
15:36 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
wow... znowu mam taka faze... tysiace mysli, marzen, pragnien i uczuc. adrenalina we krwi. takie fazy sa lepsze od alkoholowych. daja takie samo poczucie wlasnej wartosci i sily, i jednoczesie pozostawiaja trzezwosc umyslu. i cos jeszcze, ale chyba nie umiem tego okreslic... kurde, ale zazdroszcze heminglejowi i iym artystom jego pokroju... chcialbym moc tak zyc...
15:36 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
coz... ekspedycja-kawiarenka przesunieta... mialem skoczyc poircowac i sciagnac kilka dupereli, ale przyjechal kuzyn i nici z moich planow... no nic jutro tez bedzie dzien... a tym czasem sprobuje posiedziec w pokoju unikajac starych... moze przejdzie im to biadolenie na temat tego, ze nic w domu nie robie tylko przy kompie siedze, a w racku to tylko w kawiarence itp.itd.
15:36 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
eee... ale nudy... nie mam co ze soba zrobic... cholera przed matura probna powinienem sobie z maty chociaz powtozyc, ale jakos nie moge sie zmusic... hmm... co tu by mozna wykombinowac? hmm...
15:36 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
15.07.2001
czuje sie pusty i bezurzyteczny. czuje, ze cos we mnie umarlo, odeszlo bezpowrotnie. wiem, ze to co stracilem bylo mna... nie wiem ile jeszcze takich wstrzasow w zyciu wytrzymam. to byl juz drugi... za kazdym razem czuje, ze cos umiera - tam w srodku, w duszy. juz nigdy nie bede taki sam - wiem o tym. juz nic nigdy nie bedzie takie jak dawniej... mialem cel wzyciu - czulem sie szczesliwy. chcialem to moje szczescie dzielisc z innymi, pragnalem by oni tez byli szczesliwi... dzis juz nie mam celu... zadnego... nie wiem co teraz zrobie... licze na to, ze wszystko sie jakos ulozy... jednego jestem pewien - juz nigdy nie bede kochal. to umarlo we mnie i nie chce by kiedykolweik odrzylo... juz nigdy...
15:36 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
och... wida taki los mi pisany - zyc w smutku. bez milosci. karmic dusze marzeniami i poic pragnieniami.
15:36 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
wczoraj... pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna... nie wliczajac jedego momentu... to bedzie pierwszy raz od prawie 3 lat... zaplakalem... lzy same, nieposlsznie toczyly sie po moich powiekach. na poczatku nie potrafilem nad tym zapanowac, a pozniej juz nie chcialem... pragnalem utopic sie we lzach...
15:36 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
pekly zaczernione szkla przeszlosci.
zaginal spokuj zuchwalej terazniejszosci.
ostre kawalki wspomnien wczepily sie
w bezduszne serce i rozszarpaly sztywny umysl.
ze zgrzytem osliznelo sie ostrze gilotyny.
trysnela tecza uczuc na wszystkie strony.
wzbil sie ku niebu oblok jasniejacego zaklamania
i wypelniono kielich zycia, gorycza duszy.
zafalowal na nieboskolonie ptak cudej barwy.
wzbil sie jak strzala w kierunku zachodzacego slonca,
wykonal piruet, potem drugi i trzeci - tak bez konca.
niesiony westchnieniami wzbijal sie wyzej i wyzej.
lecial ku przecudnej krainie boskiej czystosci -
nie powstrzymany wiedza brnal naiwnie ku milosci.
15:35 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
hmm... jedno w tym wszystkim jest dobre - znowu zaczynaja mi sie nasuwac 'poetycki mysli'. a to lubie. to daje poczucie... hmm... nie niewiem... nie umiem tego nazwac... ale w kazdym badz razie to piekne i przyjemne tak pisac o czyms, czerpiac slowa z nikad...
15:35 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
14.07.2001
ludzie mawiaja, ze natura czlowieka jest szczescie - ja twierdze wprost przeciwnie: ludzka natura jest nieszczescie. u podstaw czlowieczenstwa lezy doznawani i zadawanie bolu. zas szczescie jest tylko bajeczka opowiadanom na dobrano dobrym dzieciom.
15:35 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
czlowiek uwaza sie za istote lepsza od innych, mysli, zs swiat stworzono, dla niego, ale jest w bledzie. od tysiecy lat ludzie buduja imperia, tworza nowe panstwa, dowodza praw rzadzacych swiatem, konstruuja wynalaski i wydaje sie im, ze robia to, dla siebie, dla przyszlych pokolen, bo ludzkosc bedzie trwala wiecznie. ludzie wierza, ze ich gatunek przetrwa wszystko: trzesienia ziemi, wybuchy wulkanow, powodzie, pozary itd. ludzie wierza, ze przetrwaja nawet koniec swiata, ze przezyja, gdy nastapi tzw. armageddon. istota ludzka ceni sie na tyle, ze gotowa jest zniszczysc wszystko wokol, byle by tylko sama mogla przetrwac. ludzie nie zdaja sobie sprawy z tego, ze tak naprawde nie zyja. jedynym zyciem jakie jest tutaj istotne jest sam swiat, natura. my ludzie jestesmy jak pasozyty wewnatrz jej ciala, ktore predzej, czy pozniej przegraja walke z organizmem swego zywiciela. przed nami byly dinozaury - moze im tez sie wydawalo, ze beda trwaly po wiecznosc? kto wie? ale jednak zginely, przegraly z czasem, poniewaz nie one byly tutaj istotne - liczy sie jedynie natura - to ona jest jednym wielkim organizmem, ktory ma prawo powiedziec, ze zyje. czlowiek to tylko najpiekniejszy blad natury - i najwiekszy zarazem. natura nigdy nie chciala stworzyc istoty rozumnej. my mielismy byc jak pozostale zwierzeta - posiadac instynkt i nic poza tym. ale gdzies w procesie tworzenia naszego gatunku wystapil blad. i oto zamiast kolejnego istnienia potrzebnego do przetrwania natury, powstala istota zdolna rozumiec to, co sie wokol niej dzieje, a nawet wiecej - istota zdolna myslec! ale nawet to nie uratuje ludzkosci - nawet myslenie tu nie pomoze. z czasem natura znajdzie na nas sposob. a moze juz znalazla: globalne ocieplenie, czego nastepstwami sa powodzie, tajfuny itp., a do tego jeszcze dziura ozonowa. ona ma wiele czasu - ona ma, dla siebie nieskonczonosc. powoli z precyzja chirurga upora sie z tym bledem, jakim jestesmy my - pokona ludzi, bo ona jest tutaj jedyna slusznoscia...
15:35 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
nie nie wierze... wyslalem do niej kilka sms'ow z pytaniami - nie odpowiedziala na zaden. dzis wyslalem cos w stylu: "wilczenie jest cnota, ale nie kazda cnote nalezy pielegnowac", a ona na to, czy "to jakas sugestia?". nie ja tu kurwa zwarjuje.
15:35 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
wysylalem sms'y z cytatami, a pozniej jednego z prostym, ale uporczywym pytaniem i co?
hehe to byl juz chyba jej ostatni sms: "wysluchaj porady mojego kolegi w podobnej sytuacji: witam. offelio-piotrze idz do klasztoru" - hamlet. nash ale dzieki za quote przydal sie. na koniec przynajmniej mam ta sadysfakcje, ze wygralem ostatnia bitwe...
15:35 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
wylaczyla telefon...
15:35 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
a teraz pozostala mi juz tylko muzyka... az do zagluszenia mysli... az do zagluszenia bolu... - OVER KILL
15:34 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
wszystko przelajdaczone.
wszystko w przeszlosci zatracone.
dzis kolejna bitwa przegrana.
lecz nie tylko ona - wraz z nia wojna.
w sercu pozostal tylko wrzacy bol,
troche rozgoryczenia i tesknota...
juz jest po wszystkim -
osiagnalem to do czego dazylem -
dzis zucono mi w twarz prawde...
czuje jak smutek ogarnia umysl i serce.
ale nie tylko je - on pozera rowniez dusze...
nie ma juz nadzieji, nie ma juz milosci.
nie dla mnie to uczucie - milosc.
ja musze sie zadowolic zweglona jej odmianom - tesknota.
15:34 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
dlaczego czlowiek moze byc, az tak brutalny? dac nadzieje drugiej osobie, a pozniej ja zastrzelic jedym slowem... dzis cierpie... az do granic bolu... dawno nic mnie tak nie przygniatalo jak ta pewnosc - nie ma juz nadzieji...
15:34 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
dzis powracaja dawne wspomnienia, bole i pokusy... to takie proste... pistolet jest tam - niedalego... tylko kila metrow... hmm... to trudne...
15:34 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
dzis juz nie bedzie wiecej slow... tylko bol...
15:34 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
dzis umarly we mnie ostatki czlowieczenstwa.
dzis po raz pierwszy i ostatni lkalem o litosc jak pies -
bez honoru i godnosci.
juz nigdy w zyciu nie okaze nikomu milosci.
nie dla ludzi walczyl od dzis bede
lecz przeciw temu zdradliwemu narodowi.
juz nigdy w zyciu nie okaze skruchy,
pozbawie mego serca wszelakich uczuc -
wytne ten beznadziejny organ
i odsprzedam za bezcen potrzebujacym.
dzis umarl we mnie marzyciel -
z bolu i cierpienia zrodzil sie niszczyciel.
lud tak plugawy jak ten ktory poznalem nie zasluguje
na szacunek, wspolczucie i milosc.
jedynie na smierc - chodz i to jest zbytek laski.
dzis umarlem i nie chce sie narodzic na nowo.
juz nikt nie poderwie do lotu tego ptaka.
jego skrzydla cale lecz serce chwiejnej postury.
nie narodzi sie juz godna mej milosci kobieta.
dzis na zawsze porzucilem droge dobroci,
a wybralem dazenie do wiedzy, wplywow i pieniadza -
bo jak widze tylko to sie liczy w tym swiecie,
brak tutaj miejsca, dla jakichkolwiek uczuc...
15:34 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
bog w ktorego staralem sie wierzyc, dzis ze mnie zadrwil okrytnie - zatem podejme jego gre. zab za zab, oko za oko. za moje cierpienie i on bedzie cierpial. nie daruje takiej zniewagi. kimze on jest, ze stanowi o losach ludzkich? udezony rekawica w policzek, przyjmuje wyzwanie. bedziemy walczyc, az do konca... nie daruje ci tego...
15:34 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
zabilas mnie... zabilas... zabilas...
15:34 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
ostatnia lza milosci opusza powieke czulosci.
ostatnie ochlapy wspomnien rdzewieja w umysle.
rewolucja wybucha w ideologi poczciwosci.
zdetronizowano czlowieczenstwo i uwieziono serce.
wladze przejela nienawisc ze srogiego bolu zrodzona.
(hmm... nigdy tego nie skoncze... ojciec mi przerwal... a teraz nie umiem...,0)
15:34 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
13.07.2001
pograzony w rozpaczy dlawiacej,
leze odziany w ostateczna nadzieje.
usta sprgnione szzcerosci pocalunu,
serce ustesknione za sercem blizniaczym,
umysl ospaly, pograzony w ostrym otepieniu.
sciskaja moj gardziel tesknoty, zale,
serce placze krwawymi lzami milosci.
dusza rozumie stopien zagrozenia,
ale mimo to jedynie kapie sie w marzeniach.
karmiony ostatnim okruchem dawnego uczucia,
pojony dawnym napojem troski i szczerosci -
nie mage juz zyc wiecej - potrzebuje milosci.
z niemoznosci dzialania umysl warjuje,
drze sie w boska strone bez oznak szacunku:
gdzie sie podziala twoja milosc doskonala?
jak mozesz wpierw dawac, a pozniej zabierac?
kimze ty jeste, ze dano ci taka moc?
powiadam wam wszystkim szczerze:
obalmy szczyt waszej religijnosci -
zetnijmy w sercach i umyslach naszych tego tyrana.
ja poprowadze nasz narod ludzki !
dajcie mi tarcze poparcia i miecz boskoci -
razem bracia zniszczymy wrogow szczescia.
niechaj smaza sie w ogniu piekielnym bolu towarzysze !
niech szczelzna na oltazu samozaglady potepiency wspolczucia !
pod murem ustawimy slugow diabelskiego pochodzenia !
nie bedzie ci litosci w naszech sercach.
nie bedzie wspolczucia chodzby kropelki,
dla zdrajcow narodu wlasnego, dla sprzedawczykow uczuc !
zatem zjednoczmy sie bracia w nierozerwalna calosc !
kilka dni okrucienstw jest nieuniknionych !
ktos musi oczyscic ludzkosc z nieludzi !
a gdy bedzie juz po wszystkim,
gdy opadnie bezwladnie ostatnie "bez serca" cialo -
jeden z was niechaj wezmie moj miecz -
jeden z was towarzysze musi zadac braterski cios -
musi sie wypelnic przeznaczon mi los...
15:33 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
budzi sie ze snu przekupnego zwierz.
zasiada za stolem plugawy "brat",
i z niewzruszona mina rozkoszuje sie dniem.
on nie pamieta wyrzadzonych krzywd i zdrad.
nie ma w nim krzty czlowieczenstwa,
brak w jego duszy, dla ojcow posluszenstwa -
jest jedynie dziecie cywilizacji - egoizm.
on pozbawion jest towazysza sumienia.
on nie przeleje nawet lzy za swoj narod.
to nie jest juz nasz brat - to syn moskiewskiego pokolenia.
jego wzrok z nadzieja spoglada na wschod.
pozostawil matke swoja na lasce zapomnienia -
ojczyzne nasza ukochana oddal za pieniadz...
15:33 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
hmm... widze ze mi dzis lepiej idzie pisanie skryptow niz poezji... zatem wracam do perla... nie da sie nic zrobic na sile...
15:33 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
"nie zgubiles rogow, a jezeli czegos nie zgubiles, to masz te rzecz, a wiec masz rogi" - kto mi powie gdzie tu jest haczyk ? wiem, ze jest, ale go nie iwdze. hmm...
15:33 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
a propos mojego skryptu - kalkulatora w perlu. hehe. to ne wszystkie bledy wiadac od razu. ale juz wszystko jest ok - poprawilem to i owo i kalkulator jak mazenie...
15:33 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
dobra poddaje sie... jak dlugo mozna w sobie tlumic takie uczucia? nei mam pojecia co jest grane. dlaczego magda nie chce sie ze mna na ircu spotkac, dlaczego nie odpowiada na smsy? siedzac tu nie ufam w jej szczere intencje, ale gdy tylko zadzwonie, natychmiasr 'wymiekam'. jej glos rozbija w puch cala moja pewnosc siebie. wsluchujac sie w to co mowi, czuje, ze mowi szczerze i otwarcie. jak to mozliwe? gdzie lezy prawda. po czyjej stronie? a moze raczej po srodku? co ta kobieta kombinuje? w jaka ona gre gra? nie odpowiada na pytania, a gdy tylko okaze jej swuj smute, to natychmist pisze 'czule slowka', jej troska sama w sobie jest nieszczera. z drugiej strony jej glos... wowczas gdy z nia rozmawialem przez telefon, byl tak mi bliski... dlaczego tylko tych 3 dni jestem pewien... no i jeszcze kilku tygoni po jeje wyjezdzie... dlaczego uwazam, ze tylko podczas tych kilku dni ona byla ze mna na prawde szczera? to wszystko nie ma najmniejszego sensu. och... jak wiele bym dal, zeby to dalo sie jakos racjonalnie wytlumaczyc... nawet zyc mi sie nie chce... chodze przybity z kata w kat, spie kiedy sie tyko nadazy okazja, nie umiem sie na niczym skupic... kurwa ludzie co to za jakas paranoja? dlaczego ja musze brzc w tym udzial? dlaczego akurat ja? pierdole to wszystko...
15:33 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
12.07.2001
smazony we wlasnej glupocie,
polewany winem swej ignorancji -
oto jest ten ktory nie rozumie,
prosze o brawa donosne - oto czlowiek.
podac goscia szzctuce zlote
i przyszykowac talerze z diamentu.
jeszcze chwilke prosze zaczekac.
brak nam jednej przyprawy -
gdzies zapodzial sie brak tolerancji.
och juz jest ! - jeszcze tyklo troche:
tesknot katuszy i cierpien bukiet.
o juz jest w calej swej okazalosci,
potrawa dzisiejszego wieczoru - czlowiek.
w pierwszej kolejnosci obsluzymy damy.
co szanownej pani podac?
a ma sie rozumiec! mamy uczucia -
chodz szczerze mowiac to niewiele.
a czegoz to sobie dziecko zyczy ?
alez oczywiscie! mamy serce -
chodz szczerze mowiac niewielkie.
a co panu panie hrabio podac?
odrobina zeberek z dodatkiem duszy.
och pan nam wybaczy, ale nie mamy...
co nie macie krwistych zeberek?
nie, nie jasnie panie - nie mamy duszy.
15:33 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
hehe... to zadziwiajace jaka parodnie czlowieka przynosza mi mysli... szczerze mowiac to to mi sie podoba... hehe...
15:33 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
"przyniescie mi mleko bede ucztowal". wow to zadziwiajace ile sadysfakcji daje ukonczenie wlasnego skryptu lub programu. a jakie emocje towazysza ich tworzeniu. hmmm... te szukanie bledow, drobnych usterek. hmm... cudowna rzecz... a na koniec uwienczenie wszystkich trudow w postaci naszego dziela... a bylbym zapomnial: od wczoraj ucze sie perla. najpierw napisalem kalkulator ktory wykonuje dzialania na 2 liczbach. pozniej jeszcze kilka prostych skryptow m.in. do cytowania filozofow (2 wersje,0). nastepnie skrypt-kalkulator ktory pyta sie ile liczb chcemy dodac, odjac, wymnozyc lub podzielic - ale musialem wstawic tu ogranicznik (10,0) - i to nie dawalo mi spokoju. a dzis wieczorem po prawie 2 godzinach mam swoj wysniony kalkulator. skrypt po prostu pyta sie o kolejne liczby, a jezeli nie podamy mu zadnej to zwraca wynik. przez niemal 50 min. szkalem jednego bledu. ale sie wkur*****. coz fajnie bylo - a teraz mam radoche jak male dziecko, gdy uda mu sie przejsc jakas gre... hehe. w sumie perl to piekn rzecz - tylko dlaczego te wszystkie funkcje sa opisane po angielsku - to stanowi dla mnie maly problem - az tak dobry z angla to ja nie jestem... zrobie to z html'em i pascalem- bede sie uczyl metoda prob i bledow... to zawsze skutkuje :,0)
15:32 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
11.07.2001
dzis wstalem wyjatkowo szybko - czos kolo 6. pszemylem sie tylko zimna woda (coz za ukojenie dla ciala, co za ulga mm...,0) i poszedlem na sniadanie - na grch. sweizuyki, prosto z ola groszek. nie macie nawet jakie to uczucie poczuc muscniecia zroszonych traw na swoich stopach - to jakby tysiace niewolnic faraona piescily je w sposob najdoskonalszy z mozliwych. a pozniej smak tak prostego warzywa - groszku. doslownie niebo w ustch - chcesz jeszcze i jeszcze... ten dzien pieknie sie zaczal i mam nadzieje, ze taki pozostanie...
15:32 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
w lazni tesknot i slabostek,
w sypialni mej wlasnej milosci,
gdzies tam w otchlani niepewnosci,
w labiryncie zagadek i tajemnic
jest odpowiedz na wszystko.
mroczne nosi ona odzienie
i straszny bywa jej orez wyzwolenia.
mozesz ja czuc dusza i nosem,
ogladac jej postac oczyma,
ale nigdy jej nie przywolasz ni odeslesz.
ona jest jak ja - nie ma wladcy ni pana.
nikt nie posiadzie corki boskiej milosci,
nikt nie okielzna ostatecznej litosci -
bo czy znacie kogo kto zwyciezyl smierc ?
15:32 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
nash dzieki za quote. zrobilem z niego urzytek. napisalem w perlu skrypt, ktory losuje sobie cytat i podaje go. fajna sprawa. od dzis... bede wstawal rano i losowal... a pozniej przez caly dzien bede pamietal te slowa... pamietal madrosci... bede pamietal by nie zadawac ran...
oto motto na dzis: "Natura dala nam jeden jezyk, a dwoje uszu, abysmy sluchali dwa razy wiecej, niz mowili." (Zenon z Kition,0)
15:32 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
czlowiek zawsze podazal ku doskonalosci, ale czy gdy ja osiagnie czy nadal bedzie
czlowiekiem ?
15:32 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
bralem pod uwage wszystkie mozliwe aspekty. te fizycznie, znaczy sie prawami udowodnione i te, jak wy to zwiecie... a nadprzyrodzone. i przyznac musze, ze nie doszedlem prawdy. zawiklalem sie tylko w kilka mysli glebokich... i nic nie nie znalazlem. przykro mi przyjaciele ale obawiam sie, ze na wasza chorobe nie ma lekarstwa - nie ulecze jej, bo nie potrafie. ale czy da sie serce uleczyc z milosci ?
15:32 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
plomien wscieklej czerwieni oswietlil sale, zapadla cisza rzeklbym "grobowa". iskra niezrozumienia przebiegla po mej twarzy - rozejrzalem sie po komnacie, lecz nic rzem nie ujrzal. gleboki potok westchnien przebiegl sal, a chwilke potem zgasly usta wszystkich zaproszonych. powiodlem wzrok swoj za innymi i... ujrzalem bostwo nieziemskiej urody. ubrana byla w czarna suknie wieczorowa, na ramieniu jej lezala puma, zas na czubku kruczych wlosow siedzial diament wielkosci orzecha. dama usmiechnela sie z lekka - jakby zadowolona z wrazenia jakie wywarla na goscich - i miekim krokiem splynela po schodach. jakis glos z glebi przedstawil ja publicznosci:
- oto corka hrabiego Potockiego, spadkobierczyni rodu majetnosci, pani wielu ziemskich posiadlosci: jasniewielmozna hrabina Anna Maria Katarzyna Potocka.
cudne stworzenie skinelo glowa i unioslo reke - wtem buchnela muzyka, a tlum wrocil do dawnego stylu bycia, jakby zaczarowany...
przez reszte wieczoru chodzilem zatopiony w rzece marzen - nie moglem przestac myslec o atenskiej bogini. szlem przez sale, zapatrzony w podloge i... przewrocilem sie o cos... unioslem zerwane ze snu oczy i poczerwienialem na twarzy - ujrzalem pelna gniewu, lezaca na perskim dywanie (och jakze przepieknie ona wyglada, gdy sie zlosci - pomyslalem,0), targanom pzrez uczucie upokorzenia, pania hrabina... Potocka...
15:32 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
hehe... ale numer... popierdzielilem numery telefonow madzi i nasha... ja cie krece... ale draka... w sumie to niezly ubaw hehe...
15:32 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
czlowiek w swym dazeniu do wiedzy znajduje tylko bol i rozczarownie. zatem jaki z tego moral ? - tylko najwiekszy glupiec moze byc naprawde szczesliwy...
15:32 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
racje mial scenarzysta "ally mcbeal"... przez cale zycie szukamy idealu, doskonalosci w ludzkim ciele, ale to tylko marzenia... nie ma kobiety (mezczyzny,0) doskonalej (doskonalego,0)...
to postacie fikcyjne jak: kopciuszek, czerwony kapturek i krolewna sniezka... jedynie w naszych umyslach istnieja doskonalosci... bo przeciez nie ma ludzi doskonalych... to sie wzajemnie wyklucza - czlowiek z natury jest niedoskonaly... hmm... to doprawdy smutne... i mam nadzieje ze nieprawdziwe... pomimo wszystko ja nadal werze w prawdziwa milosc... i chyba nic juz tego nie zmieni... marzenia to cudowna rzecz, ale milosc jest piekniejsza...
15:31 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
zycie czlowieka to klebek bolu.
1,0) tesknisz za ukochana - cierpisz. masz ja u boku -cierpisz - obiekt twych pozadan nie okazal sie wysniony.
2,0) widzisz jak gina ludzie - cierpisz. zatem idziesz i pomagasz im, lecz ktos ma ci to za zle - ma za zle, ze okazales litosc - cierpisz.
3,0)szukasz milosci - ciepisz tesknote. znajdujesz ja i doswiadczasz rozczarowania - nie tego oczekiwales - cierpisz.
zatem skoro nasze ziemskie istnienie to tylko planeta bolu, jezeli to tylko ocean meki to pytam sie weas ludzi: dlaczego nie okazemy sobie i innym wiecej szacunku, milosci, wspolczucia, zrozumienia...? dlaczego nie, co mamy do stracenia ?
15:31 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
zatracony w mgle nicosci,
przegrany w grze milosci -
pragne jedynie zrozumienia.
pobity na polu pomocy,
konajacy na rekach przyjazni -
prosze was o wybaczenie.
moj okret zatonal w odmetach zycia.
zaloga nei zyje, brak swiadkow.
morze pochlonelo prawde
i juz nikt jej nigdy nie odkryje.
szum fal, pisk mew i cisza -
upajajaca, slodka cisza .
prosze mi wierzyc na slowo:
'nic sie nie stalo...',
'a to tam. fakt. to czyjes cialo'.
przegrany w walce o byt.
pobity nieludz w oka lzi...
15:31 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
tragiczne bywaja losy ludzi.... ale kazdy ma nadziej na lepsze jutro. bedac na dnie - maja po co zyc. widza cel - a nawet jesli nie to chca zyc. ale on nie. on dostal dusze wadliwa. chodzaca bomba... nie umiem mu pomoc... bardzo tego chce... jego kleska bedzie moja... probowalem wielu slow... a moze tu nie trzeba slow?... nie wiem... modlilem sie nawet do boga... nie nie wierze... ale zawsze warto sprubowac... 10 lat zycia za szczescie... to wynik pertraktacji... 10 lat mnie za milosc i zrozumienie... az tak umilowalem ludzi... az tak... ze nie ma ceny... jakiej nie zaplace za ich istnienie... nie ma... oddam nawet to czym jestem... to co najbardziej cenie... moj smutek, radosc i pociezsenie... z trudem... ale... oddam dusze...
15:31 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
hmm... dzis przegralem bitwe... ale przeczytalem jego mysli... i wierze ze jeszcze moge wygrac te wojne... potrzebuje tylko sojusznika... a scislej mowiac sojuszniczki hehe... zobaczymy co da sie jeszcze z tym zrobic... nie poddam sie tak latwo... o nie!
15:31 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
widziales demona ostatniego tchu?
coz z tego - ja tez go widzialem.
chciales zyciu sie wywinac?
coz z tego - ja tez tak chcialem.
zaznales smutku, bolu i goryczy?
coz z tego - ja mam ich cale pola.
poznales gorzki smak tesknoty?
coz z tego - ja go dzo dzis w ustach nosze.
doznales upadku ducha?
coz z tego - ja tez doswiadczylem tego.
zatem patrze ci w oczy i szepcze:
"ja rozumiem. ja poznalem..."
pozniej budze lwa mej osoby:
"PATRZ NA MNIE, PATRZ!"
"JA UPADLEM I ZYJE SZCZESCIEM!"
"PATRZ NA MNIE, PATRZ!"
"PODNIES OCZY I WSTAN CZLOWIECZE!"
"IDZ GODNYM KROKIEM PRZEZ ZYCIE..."
na koniec niemrawa cisza i spkoj.
chwila oddechu i czas namyslu...
on zrozumial, znalazl cel - bedzie walczyl, bedzie zyl...
15:31 / 17.07.2001
link
komentarz (0)
eee... to ja podziekuje... popatrzylem na sufit, a on mi powiedzial: "witaj kolacjo! jak sie masz sniadanie?". czarna plama u gory sugeruje, ze mam isc spac gdzie indziej. w koncu kto by chcial spac z 100 komarow?
15:56 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
10.07.2001
przelalem krew niewinnych
me palce blyszcza czerwienia,
moje rece krzycza stop - nie!
zranic pragnienie serca -
oto glupota ludzkiego pochodzenia.
brunatna posoka cuchnie -
na mej twarzy zlosliwca,
oblepia wlosy niczym siec pajecza.
nie, przestan czlowiecze slepy!
zakonczmy dawne wasnie milosci,
ukrocmy wlos naszych niepewnosci,
a na koniec, po wszystkim - dajmy upust zlosci.
wylupmy sobie oczy zdradliwe,
okaleczmy umysly pochopnych wnioskow,
tylko dusze i serca zostawmy w spokoju -
one nigdy nie zostana zmacone,
do nich nie przylgnie glon nieszczerosci.
zatem raz ostatni popatrzmy po ludzku na swiat -
nauczmy sie czuc dusza i sercem szlachentym.
a wowczas moze mniej bolesny okaze sie on - swat...
15:56 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
08.07.2001-09.07.2001
zgin, przepadnij pekielny potepiencze.
towoja dusza wykleta przez boga.
twoim ukojeniem ogien pikielny -
tys sam szatan, aniol upadly.
nie ma ci we mnie smutku ni trwogi -
stane przed toba, gdy nadejdzie czas.
a wowczas obludny aniele - wyzwe cie do walki o smiertelnych.
staniemy na przeciw siebie jak bracia -
me imie na krymie abaddon, zas w atenskim jezyku apoyllon.
jako w swietej ksiedze zapisano -
jam jest aniol zaglady, ten ktory zniszczy lud.
lecz ja odmawiam tego obowiazku!
ja za nich z toba walczyc zamierzam!
odrzucam wyrok boski, gardze twoja wola!
nie mam ci ja pana, nie mam ci ja wladcy.
wybiore to co sluszne - milosci wierny pozostane.
ja jestem ci przeznaczony, a ty zes mnie przeznaczon.
nadejdzie ten dzien juz niebawem -
wowczas zetra sie nasze miecze i skry sie posypia.
tydzien boj bedzie trwal piekielny!
wowczas polegna wszyscy ci wierni!
z reki gabriela padnie brat toj mefistofeles,
balzabob na mieczu dawidowym skoczyc swoj zywot.
padnie andariel i lucyfer - a z nimi reszra twej piekielnej braci.
nie ma ci juz od tego odwrotu!
jeno nasza przyszlosc jeszcze nieznana -
ale ja wiem, ze ty mnie zwyciezysz
i ze pozniej do boju z wszechmogacym staniesz,
lecz nie lekam sie smierci - bom ja jej przeznaczony... (1:44,0)
15:56 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
na zielonych lakach rozkoszy
ukladalem sie do snu blogiego.
pod blekitnym niebem marzen
nocy beztroskich spedzilem wiele.
jadalem boskie w smaku owoce,
poilem cialo swieta woda strumienia.
nie znalem zmartwien, ni obowiazkow.
lecz nadszedl dzien besti - narodzil sie czlowiek.
upadlo wowczas me bezgraniczne marzenie,
skonczylo sie rajskie bytowanie.
dzis nie mam ci ja juz szans zycia -
wzgardzon przez ploche dusze - umieram.
15:55 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
sluzba, sluzba - do mie pacholeta !
gdy pan wola - glupiec kleka.
gdy mozny nakazuje - sluga wykonuje.
ja sie urodzilem czlowiekiem -
ty zas gorszy od psa - ty zes boska kleska!
nie ma ci na tym ziemskim padole
milosci, wspolczucia i przyjazni !
jest tylko szlachcic - 'pan nad pany
i gorszy od zwierza plugawego twor' - sluga.
15:55 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
noc byla pograzona w smutku, a gdzies tam na niebosklonie widzialem gwiazde, ktora jak lza na ludzkiej skroni wygladala - to bog ja uronil . lekki pomruk wiatru zweszyl we mnie roztargnienie i przeczesal wlosy w lekkim dotylku pocieszenia. ksiezyc zniosl sie ciutke wyzej i wydal z siebie blask zloty - abym znalazl mych smutkow ukojenie.
- dziekuje... - z nieludzkim trudem wylalem z siebie - dziekuje...
oko, mimo woli z lekka zadrgalo - kolejna lza przyszla na swiat. za nia jej siostra i brat, a pozniej cala familija. me lice zwilzyla czysta tesknota. umysl rece rozlozyl bezradnie. bol przeszyl na wskros serce - rozerwalo je dwoje.
huragan wspomnien orzezwil cialo - lecz tylko na chwile. pozniej serce zadrgalo - ono nadal pamietalo. oczy pograzone w gestej mgle juz nic nie widzialy - tylko lzom, ciurkiem leciec pozwalaly. wiatr zawyl donosniej - pociesznym przemawial glosem.
- wrooociiiii...wroooociiii - z wyczuciem szeptal do ucha.
nic nie odpowiedzialem. usiadlem tylko na trawie i poddalem zycie - niech plynie rzeka lez, niech serce pamieta wszystkie chwile - az do konca mych dni. stulony w zalu, siedzac na murawie, lkalem szczerym placzem.
- dzis nie liczy sie juz nic... - z cicha pomyslalem.
- juzzz nicccc... - zawtorowal jakze slodko brzmiacy dzis wiatr.
az do bialego rana siedzialem i plakalem... az do dzis...
15:55 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
raz na tysiadz ludzkich pokolen
przychodzi dziecie nieskalane,
dusza czystsza niz szczera lza.
dziecie przeznaczone bogu,
istota doskonala w swej formie.
jej przeznaczeniem sa niebiosa.
lecz sa tacy, co dziecie chca zgladzic -
to demony w ludzkich skorach uwiezione.
raz na tysiadz ludzkich istnien
dziecic tronu piekielnego drzy.
dziecie to przychodzac na swiat
uwolnione jest od grzechu pierworodnego.
dziedzic milsoci pragnien moze zbawic nas,
dlatego wraz z nim przychodzi na swiat on -
syn bestii, nastepca wszelakigo zla.
on szesc rogow grzechu ma,
szescioro oczu obrzydza mu swiat,
szescioro par rak i szescioro par nog -
syn pierworodny pierwszego zla.
jedno z nich zgladzi drugie,
jedno z dzieci wroci do ojca.
nastepnie przyjdzie czas ostatniego boju,
gdzie zetra sie plugawe slugi inferna
i wierne bogu dzieci - bracia nieba.
tysiac padnie z obu stron,
tysiac straci dusze i dozna srozszych ran
i tysiadz na ziemi boskich slug ostanie,
tysiadz bedzie potomkow adama i ewy -
reszta pojdzie z nim - do bram "???". (00:25,0)
15:55 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
ja pierdziele, ale mnie wszystko boli. nawet najmniejszy miesien i kosteczka. kurna mac. a co najgorsza to nawet dusza nie jest tu wyjatkiem - i ona pograzona w bolu. cos mi mowi, ze to bedzie strasznie dupiaty dzien. poczekamy zobaczymy....
15:55 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
07.07.2001
przybyli jezdzcy gniewu,
na swych rydwanach smutku,
odziani w zbroje nieczolosci.
do broni, do szabel!
dzis trzeba krwi!
w klebie nieczystosci wojny,
trysla na ziemie krew niewinnych.
do broni, do szabel!
dzis trzeba krwi!
jeki konajacych dzieci - uczuc,
skowyt mordowanych pragnien
i swad spalonych zwlok planow.
nie bedzie wolnosci duszy,
zatracila sie na zawsze wolnosc slowa.
ucichlo wolanie o pomste.
juz nie bedzie wiecej krwi.
pokoj szczesciu! szczescie ludziom!
swiat bez krwi! ludzkosc zrodzona z litosci!
prosze... nie przelewajcie juz wiecej krwi...
15:54 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
pragnienie slonca zrzera ma dusze.
chec poznania prawd milosci drazy dziure w sercu.
dajcie mi szczescie!
oddajcie mi moja utracona chwale milosci!
coraz to nowe smutki powstaja we mnie.
klebia sie niczym stado glodnych sepow na ofiara.
czarne mysli, brunatne krwia slowa - dajcie mi szczescie!
fala pragnien niespelnionych wlewa sie we mnie,
niszczy budowle wspolczucia i koscioly wierzen,
tworzy cmentarze milosci i buduje swiatynie tesknot.
zatracony w sobie, zagubiony w swiecie -
podaza ku przyszlosci, by poznac siebie,
idzie w kierunku nieznanego, poszukujac milosci.
dajcie mi szczescie!
przywroccie mi grzechy mojej milosci!
15:54 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
stoi przede mna pragnienie mej milosci,
lecz ja stoje zadumany w nicosci.
pograzony w otchlani bezistnienia - czekam.
moje szczescie usmiecha sie do mnie,
dotyka mej dloni, muska moje usta swoimi.
a ja zagubiony w marzeniach przeszlosci -czekam.
pragnienie moich lat najslodsych patrzy,
lapie me bezowocne spojrzenie swym zrokiem.
usmiech znika - chmura smutku ja przyobleka.
pograzony w beznadziejnosci polozenia - czekam.
tesknota moich uczuc umiera w sercu - ona rozumie.
jestesmy przegrani w tej grze - za duzo czasu juz minelo.
jestesmy pokonani przez gre - zniszczeni przez zycie.
15:54 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
ciezkie chwile przezyli ludzie.
pelne bolu i cierpienia przezyli podroze.
okret zycia plynal przez morza westchnien zgubne.
rafy nienawisci przeszkadzaly brnac dalej.
jedynie milosc szczera i pomc przyjaciela -
nieraz ratowaly z najgorszych opalow.
brutalnosc glupoty i prostota ludzkiej istoty -
oto przyczyna cierpien wszelakich,
najwiekszy ludobojca wczechczasow - czlowiek.
ale niezuwazony przebrne przez zycie,
bez narazania szczescia wlasnego
i wystawiania sie na pociski ludzkiej zazdrosci.
przeplyne w spokoju ludzkie gorycze,
dobrne do ostatniej przystani nienaruszony.
dobrne do portu najwiekszego - do granic zycia.
15:54 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
slabostki ludzkie zabraly mi dom,
zamordowaly rodzine i zniszczyly mnie - czlowieka.
pragnienie wladzy, pozadanie bogact -
odebraly mi szczescie i daly gniew nieprzeblagalny.
krolow i wladcow dazenia do chwaly -
zabraly uczucia i stworzyly potwora.
bestie zdolna tylko do usmiercania zycia,
monstrum powolane do zniszczenia bytu ludzkiego.
ale monstrum te w swym najorutniejszych z wcielen,
podatne na furie, ulegle nienawisci...
monstrum te w calej swej zlosci i niedoskonalosci,
i tak nie dorownuje jemu - czlowiekowi.
15:54 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
otulony szalem niewiedzy
klekam przed wlasnym sercem
i blagam o otarcie lez przeszlosci.
odziany w czepiec zaslepienia
oddaje troski morzu smutku.
blagam siebie o wybaczenie,
prosze glebie w sprawie o Nas.
pograzony w chosie uczuc,
zanuzony we wlanym smutku,
upojony tesknota i zalem,
klekam przed Toba i blagam
o szanse dla mnie samego,
bo drogi dla nas juz nie ma.
wiem, znam i czuje prawde przeszlosci,
ale mimo tego nie umiem sie pogodzic.
oto jak wyglada ja pokokonany,
przegrany w grze o szczescie,
zdruzgotany przez wlasna slbostke -
zmieszny z blotem przez glupote.
nadal pragne Twej milosci,
ale odzucam ja dla Ciebie -
daj mi tylko prosze ostatnie spojrzenie,
podaruj usmiech szczery,
przynies w dloniach ukojenie.
przebacz mi me zwatpienie...
15:54 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
najlepiej cofnac sie kilka krokow,
najbezpieczniej pozostac ostroznym,
najpewniej jest byc neutralnym.
taki bylem przez te wzsystkie lata -
odrzucilem czlowieczenstwo,
wybralem dazenie do doskonalosci ducha.
dzis po doznaniu kleski w milosci,
wracam na ziemie walczyc za nia.
odrzucam precz obojetnosc,
innym zostawiam taktyke obrony.
ja z rozpedu wskakuje na mego konia -
we wlasne rece biore zycie.
w tej jednej grze cale oszczednosci,
wlasne slbostki i doskonalosci,
stawiam na jedno zwierze -
to bedzie ta karta, albo niech wszystko szatan bierze...
15:54 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
jedna jest w zycia prawda - kazdy ma swoja wlasna.
15:54 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
jedel lojalny przyjaciel wart jest stokroc wiecej niz 100 zwyklych.
15:53 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
milosc kobiety nie jest warta istnienia ludzkiego.
15:53 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
skroszone ich kosci i przegnite serca -
rozdarte przez sepy zawisci.
brak pragnien i koniec szczerosci -
oto ludzka wizja przyszlosci.
pogrzebano wartosci i scieto idee -
czlowiek pozbawil sie ludzkosci.
stracono altruistycznych wyznawcow milosci -
pozostala jedynie sciana nienawisci.
zburzono mury honoru i prawosci -
postawiono pomniku wrogowi godnosci.
rozstrzelano rewolucjonistow marzen -
obdarto czlowieka z jego doskonalosci.
porzucono zwloki bohaterow -
niech gnija w ogniu gniewu ludzkiego.
zamordowano rodziny uczciwosci -
pozostal jedynie swad ciala spalonego.
nie ma dzis sprawiedliwosci -
zabito ostatniego rozumnego...
15:53 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
poeto - wieszczu narodu,
skladam Ci hold uznania.
i zwracam honor odebrany bez powodu.
przyznaje sie do ciemnoty.
ukaraj rozum, ale nie karc duszy -
prosze, okaz litosc duszy.
w mym sercu stawiam Ci pomnik uznania,
w mysli pokuj Ci oddaje.
witaj wieszczu, badz zdrow adamie.
ty prowadziles nasz narodu do wolnosci -
dodales otuchy i przywrociles nadzieje.
ja padam na kolana przed twym obliczem,
prosze o madrosc i zrozumienie -
potrzebne dla ludzkiego narodu.
wskarz mi droge duchu doskonalosci -
ktoredy mam podazyc, gdzie zamieszkac.
jak okazac im milosc i podarowac zrozumienie -
och podpowiedz mistrzu piora!
okaz litosc wzgledem mnie gbora...
ktoredy wiedzie droga pociech paniczu?
och blagam, pomoz mistrzu mickiewiczu.
15:53 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
dobra poddaje sie - a raczej juz poddalem. nie potrafie walczyc z checia pisania tych... hmm... slow duszy. nie chodzi juz o samo czekanie az nadejda. teraz po prostu siadam, gdy mam chec i pisze. pwtarzam sie, blakam w slowach, ale jednak pisze - a to przynosi mi ulge i rozkosz niewyslowiona. wiec staje przed wami i pytam -czy to zle poddawac si naturze?
15:52 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
nie brak na swiecie zagrozen dla mysli.
nigdy nie bedzie bezpieczny czlek inszej natury.
ludzie nie rozumieja tak im obcej - poetyckiej kultury
wiec uodparniam sie na ich bezsilne nienawisci,
zarzywam antidotum na glupoty wywar, na brak milosci.
niech zucaja we mnie niescislymi obelgami,
niech kasza mnie zlosliwymi uwagami -
ja sie ich nie lekam - mam szczepionke przeciw niedoskonalosc...
15:52 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
spogladam i widze czlowieka niezlomnego,
patrze mu w oczy i zadaje pytanie -
bracie co ci daje sile, z czego plynie twa moc?
twor doskonalosci lapie me ramie i zerka w dusze -
nie ma ci sily czlowiek bez wiary.
umysl wybucha potokiem lez rozbawienia,
serce rozkoszy doznaje podniecenia -
och nieszczesniku, wiara zgubna bywa...
nie ma pewnosci w zyciu, jest tylko wybor -
powaznie wylewa z siebie mysli.
umysl pada zdretwialy z wrazenia,
serce zatrzymuje sie i pytajaco patrzy na dusze...
ta z kolei juz nie watpi w madrosc podroznego,
bo jakze nie wierzyc w slowa filozofa - w doskonalosc mysli madrego?
15:52 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
strzela dzialo - huk rozchodzi sie po okolicy.
slysze zgrzyt zebow i widze potok krwi na ulicy.
wybiegam ratowac biedaka konajacego.
wtem gluche echo rozchodzi sie wsrod budynkow.
ale ja juz nic nie czuje - widze tunel zycia.
karabin cichnie - zza muru wybiega moj oprawca.
widze go i placze, i wybaczam grzechy -
bo co innego mozna okazac dziecku...
oto czlowiek pozbawiony wzorow i milosci -
nie to juz nie itota ludzka - brak jej przyszlosci.
15:52 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
to nie pochodzenie stanowi o wartosci czlowieka lecz 'serce'.
15:52 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
za mna bracia, za mna przyjaciele!
rozbijmy w puch wrogow milosci,
przelejmy dzis krew slugow nicosci.
kto z nami - ten w madrosc wierzy,
kto przeciw nam - ten slepcem pragnien.
ogien - spalmy do cna domy wszelakiego zla!
woda - utopmy we wspolczuciu ludzi bez serc!
ziemia - uczmy zrozumienia wrogow umyslu!
powietrze - niech z ciemnoty oczyszcza sie dusze!
za mna bracia, za mna przyjaciele!
zniszmy ludzkiej wrogosci filary,
dajmy upust naszej wrodzonej zlosci!
oczyscmy swiat z plugastw ludzkiej natury,
niech nie zazna wiecej czlowiek wojny lektury.
gardzmy niedskonaloscia zycia,
wybierzmy przyszlosc swiata!
wybierzmy smierc - smierc nam bracia!
15:52 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
z warszawy przesyla pozdrowienia,
milych snow sklada zyczenia!
lecz nie tego pragnie me serce,
nie tego pozada moj umysl i dusza!
milosc i zrozumienie - ot co miluje serce.
poznanie i rozmowa - ot co celem umyslu.
lecz coz z sercem sie dzieje ?
czy mozliwe, ze mi pisany los tak okrutny?
wierzyc w te brednie nie chce!
toz to w laski powraca targowica!
lecz teraz juz rozumiem - mysle...
pojalem plete tej bogow zabawy -
400 km westchnien nas dzieli,
400 km smutkow moich tedy plynie
i 400 km jej dobrodusznych pocieszen.
przepadlem bez niej - dusza zwyciezca,
lecz serce i umysl czerwonej rozy niewolnikami...
15:51 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
06.07.2001
czy wiecie jak wyglada czlowiek-pokonany?
czlowiek zdarty przez swoja ambicje
czlowiek zniszony przez swoje slabostki
jednostka ulegla innym, silniejszym jednostkom
kupa zywej tkani karmiaca sie czystym egoizmem
czy widzieliscie czlowieka przegranego?
mozg obdary ze swojego wrodzonego intelektu
cialo pozbawione swej wrodzonej prostoty
dusze upita do nieprzytomnosci trunkiem samozaglady
czy slyszeliscie o czlowieku-pobitym przez zycie?
zgruchotane przez swiat sumienie
wdeptane w ziemie, zmieszane z blote ego
brak zrozumienia serc najblizszych
porzucone nadzieje, zmiazdzone na papke uczucia
czy czuliscie wokol zapach czlowieka-uzalenionego?
nedznika szalejacego z braku gotowki
samosaglade w swej najstraszliwszej formie
bloto gorsze od blota ziemskiego
istote pozbawiona tego swego ja...
ja nie widzialem i nie slyszalem o takim
i bardzo bede sie staral nie zobaczyc...
15:51 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
zaspokoilem glod ciala... ochh... wiecie jakie to uczucie zjesc pomidora?... myslicie ze wiecie, ale nie macie o tym zielonego pojecia... wszystkie uczty swiata na najwiekszych dworach, nie potrafia tak nasycic i dac tyle przyjemnosci, cotaki jeden, prosty, maly pomidor... dziwne prawda?
15:51 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
niemoc ogarnia moje cialo i umysl
ona tylniki drzwiami wslizguje sie we mnie
skarza kazda mysl i truje uczucia
niemoc rozchodzi sie w mojej duszy
ona blokuje mysli, powstrzymuje rozum
jestem na jej lasce - przepadlem...
15:51 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
hmm... wczoraj dostalem sms'a... cierpialem bo nie moglem odpowiedziec... pocieszyc... dzis dostalm drugiego sms'a... od innej osoby... ten byl bardziej brutalny... Ona prosila o odpisanie... a ja nie moge... ograniczony przez pieniadz czelzne tutaj... bezsilny jako niemowle... slaby jak... hmm... jak czlowiek...
15:51 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
moglbym powalac tyranow
niszczyc twierdze i budowac jeprowadzic narody
i dowodzic armiamii tego swiata
moglbym lecz czuje niemoc...
ograniczony przez wlasne slabostki
ograniczony przez ludzkie pochodzenie...
15:51 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
padnijcie na kolana mozni tego swiata
zlucie mu hold lojalnosci, wladcy ludow
ucaluje jego pierscien na znak przymierza
niechaj padnie trupem kazdy jego wrog
bo on jest tym ktory przyszedl by rzadzic
nie on zostal stworzony dla swiata lecz swiat dla niego
wcielenie wszelkiego zla, usposobienie chaosu
nie ma mocy i sily, godnej jego...
padnijcie zatem mu do kolan i blagajcie
skamlajcie jak psy, o litosc proscie
on wie, zna prawdy i rozumie...
zatem nie wstawajcie twory slabostki boskiej
pozostancie tam na zawsze, po wsze czasy
lezcie jako scierwo, pelzajcie jak robactwo
bo on jest tym ktory wyparl sie litosci
porzucil beznamietnie przyjazn i milosc
oto ten ktory czuje doskonalosc - on nie zna uczuc
stworzony by niszczyc - pragnie sie zabawic
tanczcie zatem przed nim krolowie, zabawcie czarnego
jego smiech wart jest krolest, a gniew miliona glow
on ma moc wulaknow i wlada potega ognia
powolal do zycia cierpienie, ktore jest mu kochanka
stworzyl bol, z ktorego uczynil swego syna
padnijcie na kolana i blagajcie pana smierci
pelzajcie jak glisdy i skaczcie jako blazni...
15:51 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
slysze dzwiek dzwonu koscielnego
echo rozbrzmiewa wsrod gor
echo dzwonu karmi gorskie potoki
echo milosci daje nadzieje sloncu
echo tesknoty budzi do zycia trawy
echo namietnosci budzi do zycia ptactwo...
slysze szum wiatru i wycie wilka
echo rozbrzmiewa w dolinach
echo natury karmi serca ludzkie
echo marzen przesuwa sie wsod nas
echo romatykow poi kobiece dusze
echo wspomnien budzi do zycia
slysze spiew ptactwa i pomrok kota
echo rozchodzi sie wsrod ulic miast
echo smierci zagloda w oczy istotom
echo bolu przeszywa serca smiertelnych
echo cierpienia godzi w uczucia ludzkie
echo zalu dobywa sie z ust potepionych
slysze muzyke, melodie zycia...
15:50 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
ja jestem tym ktory narodzil sie w bolu
przychodza na swiat podarowalem bol
ale odchodzac z tad, zabiore go ze soba
zostawie ludzkosc bez bolu...
15:50 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
gdy mnie stworzono bylem wojownikiem
gdy ginalem, robilem to dla nich -dla ludzi
a teraz ponownie sie narodzilem - dla ludzi
zobaczylem swiat i moja wiara zamarla
ale znalazlem swoja pania - zlozylem jej hold
w jej imie przysiegalem niszczyc to co zle
dla niej poprzysiaglem zemste na tym co zle
dalem slowo mej pani - poszlem w sluzbe do milosci...
15:50 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
czuje przyplyw odawagi w sobie
jestem silny sila moich braci
za bron i na wroga - krzycze wziosle
pobijem gniewy, wlasne zale i rozpacze
bedziem zwyciezca w wojnie o nas
damy nadzieje i stlumimy powstanie zwatpienia
za mna rodacy, w nas sila narodu
zwlekac dluzej nam nie wolno
z kazda chwila nowa bolesc w narodzie
co minute nowe smutki tetnia w nas
do broni zatem bracia rodacy
idziem splamic dlonie krwia nienawisci...
15:50 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
milosc jest jak woda... niezbedna dla organizmu, ktory ma przetrwac... jak woda wyparowywuje z nas, bez naszej wiedzy... dlatego jej zapasy trzeba stale uzupelniac...
15:50 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
05.07.2001
dzis znowu tego dowsiadczylem... wstajac ucieszylem ze sie zo to odeszlo... nie to nie byl koszmar... dziwne prawda?... czy to mozliwe ze we snie mozna czuc... ze mozna doswiadczac... uczuc... mysli... nie wiem... wiem jedynie ze sen budzi we mnie strach... dzis doznale strachu przez sen... nie po raz pierwszy... ale ten lek... zawzse we snie... w zyciu wiele doswiadczylem uczuc ale nigdy... hmm... uczucia o takim zakresie... strach tak duzy z brak dla niego skali... i slow... ach... nie umiem tego opisac... tego trzeba doswiadczec... zreszta ty juz go doswiadczyles... pamietasz... wowczas w tym pociagu... to byl on... prawda ze rozkoszny?
15:50 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
kiedy znajdziesz sie dnie zycie
kiedy nie rozpoznaja cie mysli ludzkie
wspomniej, ze ja jestem...
kiedy poczujesz zal do swiata ze zlo
kiedy poczujesz gniew do ludzi
wspomnij, ze ja jestem...
niewazne kim sie urodziles
nieistotne kim teraz jestes
liczy sie tylko szczera milosc
jesli umiesz patrzec na swiat oczyma dziecka
jesli potrafisz rozkoszowac sie smakiem uczuc
jestes szczesciarzem, moze tego nie dostrzegasz
ale ja urodzony by wspominac daje slowo
ucztuj zatem przy moim stole
raduj sie ze nma ich szczesciem
czy kosztowales juz milosci?
15:50 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
wszedzie wokol wisialy trupy... zgnite, rozdziobane przez ptactwo powloki dusz... w powietrzu unosil sie przynoaszacy na mysl najochydniejsze skojarzenia zapach... swad spalonych cial... on wdzieral sie do pluc, szukal drogi by zatruc organizm... podchodzilo mi do gardla... myslalem ze nie wytrzymam... ze porzygam sie na tego dygnitarza przede mna... albo jeszcze gorzej... ze zemdleje... czy czuliscie kiedys zapach ktory wykrecal wam wnetrznosci i rozsadzal wasza czaszke od srodka... nie?... a wiec jeszcze malo doznaliscie... smrod z najwiekszych, najbardziej zapchlonych spelun, odor z wnetrza zepsutego cywilizacja czlowieka, swierze rzygowiny biedaka, ktory od kilku dni nic nie mial w ustach... wszystko to i jeszcze wiecej skladalo sie na ten trujacy gaz unoszacy sie w obozie... a raczej w mordowni... a pozniej uslyszalem: 'witaj w domu synu!'.
15:49 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
czlowiek jest tym kim chce byc...
15:49 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
o wartosci czlowieka stanowi pieniadz, posada i wplywy... zas dusza rozni sie od ciala tym, ze nie ma wspolczynnikow, ktore pomoglyby wyznaczyc jej wartosc...
15:49 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
szary tlum zywego miesa
pchajacy sie jak bydlo na rzez
ide tam bo tam ida oni
najwieksza hanba rodzaju ludzkiego
chlam komercji w kazdej z mozliwych form
'wszystko jest na sprzedarz' - mawiaja
'kazdy ma swoja cene' - slysze
i nie wytrzymuje tego bolu glupty
chce mi sie krzyczec, plakac i ryczec
widze scierwo i czuje padline
przechodze obojetnie, bez uczuc
a oni ryja sie w ta strone
deptaja jeden drugiego...
brat miazdzy czaszke bratu
a wszystko to dla czegos w czym brak sensu
nawet sam pieniadz pomimo ze jest dnem
pomimo ze smierdzi jak zeszloroczny trup
jest lepszy....
15:49 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
wojownicy potepienia, sludzy chaosu
czarne maski bezksztaltnych osobowosci
ida w szeregu, jeden za drugim
armia zbawienia, potega zniszczenia
oni niosa oczyszczenie i bol
swiat pograzy sie w cierpieniu i rozpaczy
szesc dni ciemnosci, a pozniej...
coz pozniej kolejny milion lat przed nimi
az do kolejnego oczyszczenia...
swiat potrzebuje swoistych czystek bezmyslnosci
bo w przeciwnym wypadku zginie
dokona sie autodestrukcja natury...
15:49 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
czlowiek rodzi sie... mysli... mysli ze jest kims... sadzi ze ma osobowosc... ze jest wazny dla swiata... a tymczasem prawda jet o wiele brutalniejsz... jestesmy tylko olejem potrzebnym do napedzenia tego mechanizmu - swiata... rodzimy sie i umieramy... ale dla niego to nie ma znaczenia... bo tak naprawde on jest samotny... jest jedynym, prawdziwym zyjacym... reszta to zludzenie... nasza fatamorgana...
15:49 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
slysze gromki ryk lwa, widze bestie
widze rowniez jakiegos biedaka
w ludzkim jezyku zwie sie to sniadaniem
scena jakze brutalna w swym obliczu
krzyki, blagania, jakis niezrozumialy belkot
i odrobinka brunatnej krwi, a pozniej...
pozniej juz tylko upojna cisza
spiew wiatru, szum traw, szmer ptactwa
jak gdyby nigdy nic...
wszystko wrocilo do normy w przeciagu chwili
tylko jeszcze ten trup nie pasuje
ten trup czlowieka zniszczonego przez brak idei...
15:49 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
tesknota jest dobra, ale tylko w niewielkich ilosciach... wiec uwarzaj bo najpierw sie uzaleznich, a pozniej przedawkujesz...
15:49 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
dzis znowu pozwolilem sobie na te rozkosz - upoilem sie tesknota...
15:48 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
slysze muzyke, czuje rytm
ucho laknie melodi serca
serce pragnie doznan wzniosych
widze dzwieki, czuje nuty
w niej znajduje ma rozosz
w niej lezy me prgnienie
muzyka zycia, utwor duszy
slysze, pragne i pozadam
muzyka, rytm, melodia, zycie...
15:48 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
muzyka to wazny element w ludzki zyciu. towazyszy nam na kazdym kroku. jest z nami w kazdej chwili.
15:47 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
bez tchu, bez wytchnienia
nie zaznawszy wypoczynku
poszukuje swego sumienia
nie zaznawszy ziemskich rozkoszy
pedze pdzed siebie, mkne przez zycie
brak chwil, brak marzen i celow
zadnych idei, zadnych uczuc
mkne przed siebie, pedze przez zycie
widzialem katem oka, czulem mysla
myslalem w przelocie, zaznalem za zycia
pedze, mkne przez zwariowany swiat
byle do przodu, byle przed siebie
zycie bez celu, bez namietnosci
zycie w pospiechu, w proznosci
szybciej, predzej za nim...
zyje nie czujac uczuc, nie znajac zycia
zawsze w drodze, ciagle w pogoni
szukam, patrze, pytam...
ono jest przede mna, za mna, kolo mnie
mijam je w pospiechu, ono mija mnie
nie jestem slepy, ale nie widzy go
ociera sie o moj nos, wpada mi w los
ale ja nie widze, nie patrze, nie czuje
tylko biegne, pedze i poszukuje
czym predzej do przodu, bez zwloki
z braku namyslu, bez pomyslu
mkne przed siebie i szukam go...
gdzie ono, gdzie jest - moje szczescie ?
15:47 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
ufff... nash pytales sie mnie czy ja pisze bez zastanowienia... zatem oto i odpowiedz:
15:47 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
siedze ogladam telewizje wtem bum
jest mysl, mam chwile, czuje zycie
biegne, pedze na zlamanie karku
by pisac...
pierwsza linijka, druga...
pozniej chwila bezmysli...
po prostu siedze sekunde, dwie
i nic nie robie, nie mysle
bo nie potrafie...
stan swoistego upojenia
jakas odmiana nirvany...
czekam na nia, czekam na mysl
i pisze, tylko pisze...
a slowa, uczucia to wszystko az pcha mi sie do glowy
totalny chaos...
czesc mysli umyka w dal nicosci, a czesc jest tu
trafia do puszki mego ja...
inaczej chyba nie umiem tego wyrazic...
ale wiem ze rozumiesz, wiem ze tez tak czujesz...
15:47 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
wowww... jedno jest pewne... dzis mam taka 'faze' od samego rana... nic tylko burza mysli i slow... po prostu potok... a gdy mysle ze to koniec... gdy wstaje by isc cos zjesc... by isc uspokoic mysli... nieopatrznie zerkam na gazete, na plyte i ksiazke... i widze napis... dowolny... i wowczas wszystko zaczyna sie na nowo... ponowna powudz czegos... tam w mym umysle... achh... kocham taki stan... i boje sie ze nie bede potrafil dalej zyc, gdy to sie kiedys skonczy... a wiem ze to jest nieuchronne... ide... ide posiedziec na czeresni... ide na plaze - pospacerowac... na bosaka... tak jak lubie... ide uspokoic umysl... musze go schlodzic w promieniac sonecznych... bo pozniej bedzie zle... bedzie jak wczoraj... bede mowil bez sensu... nikt mnie nie bedzie rozumial... zatem ide oswoic sie ze spokojem... na dzis wystarczy... mam nadzieje...
15:46 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
wlasne utopilem jazn w trunku zycia
nie czuje juz bolu, nie obchodzi mnie tesknota
odeszly wszyskie, poplynely w glab
upoilem umysl rozkosza ludzka
zmylilem serce, ale nadal nie pobilem duszy
tak, niebywalym trunkiem jest miod pitny
ale nawet on nie daje relaksu zapomnienia...
15:46 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
chyba poloze sie spac bo rano czeka mie ciezka przeprawa przez bol... glowy...
eeeee... albo jeszcze nie nawet 2 nie ma... poczekam i zobacze jak dziala pijany umysl... doslownie...
15:46 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
widze ptaka, patrze jak wzbija sie w milosc
jego nagie pierze lsni w potoku lez
male serce kolacze, wola o uczucie
pragnie wolnosci, nie chce byc juz niewolnikiem
zrzuccie ze mnie to jazmo czasu - blaga
ale ja nie potrafie, nie mam dosyc sily...
walczylem wiele lat, wiele mysli i uczuc
ale wszystko na marne z nia sie nie da wygrac
zdeptalem to uczucie, myslalem ze zabilem
ale jego sie nie da zamordowac, nie da sie...
nie potrafie ja, nie umie nikt ze smiertelnych
nie narodzil sie wszechmocny, a inny ni ma szans
w walce z burza na jasny niebie zycia - z miloscia
15:46 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
za milocia zawsze stala przyzwoitka
chcesz odskoczyc, poczuc rozkosz
pragniesz ciepla cial, ale ona zawsze jest
i nie sposob sie jej pozbyc - jest tesknota
15:46 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
aaa... kurde zadna roznica... pijany czy nie... zawsze to samo... to chyba nie pochodzi ode mnie... a bylbym zapomnial... przeciez duszy nie mozna upic prawda???
15:45 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
coz... zrobilem to... umieralem z niewiedzy... topilem sie we wlasnym zalu... wiec zrobilem... zadzwonilem do Niej... mowilem bez sensu... bez wyczucia... otwarlem sie... i otrzymalem wspolczucie... nieomal wyplakalem sie w jej ramionach... przez telefon... alez to wszystko jest zabawne... wywolalem u niej smutek... a ona dala mi ukojenie... zrozumienie... hmm... chcialem poznac prawde... czy cos jeszcze miedzy nami pozostalo... i poczulem to... to teoretycznie jest... zrozumialem ze Ona tez sie boi... leka sie tego co moglo sie stac z nasza miloscia... probowalem ja przekonac, ze musimy to sprawdzic... ze inaczej nie zaznamy spokuju... achh... Ona dala mi nadzieje...
15:45 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
poznalem milosc... widzialem ja w wielu wcieleniach... czulem na rozne sposoby... ale wiem ze to nie wszystkie rodzaje milosci... czuje ze doznam jeszcze wiecej...
15:45 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
poznalem schludne towarzystwko
nienagannie noszace sie osobistosci
jadalem z najwiekszymi i najbogatszymi
doznawalem rozkoszy godnych wladcow
widzialem rzeczy godne oka boskiego
ale jednak nie bylem szczesliwy...
pozniej poznalem najwieksza milosc mego zycia
mila, prosta i tak zagadkowa w swej postaci
dlugo z nia bylem, dlugo sie w niej kochalem
ale pozniej zostawilem ja dla innej
tak wlasnie pozucilem ma towarzyszke - tesknote
zdradzilem najwieksza z moich kochanek
pozucilem jak nichciane mysli, gdzies na bezdrozach
wybralem inna milsza sercu, wybralem milosc...
15:45 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
jezeli sa na swiecie rzecz, dla ktorych warto umierac to milosc jest jedna z nich...
15:45 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
mowie Ci chodz ze mna
zatancz ponownie walca zycia
pytasz: 'po co znowu sie osmieszac?'
chcesz wyjasnien, odpowiedzi ?
nie dam Ci ich, nie pociesze twego serca
nie umiem, bo za malo we mnie czlowieczenstwa
ten ktory byl niezyje, odszedl na zawsze
ale nie placz, nigdy go nie lubilem
tesknisz ? - och nie martw sie to nie bedzie bolec zawsze
zabralem jego i daje Ci siebie
czy to Ci nie wystarcza ?
wiecej nie potrafie Ci dac, nie umiem
tylko to mi zostalo - serce i dusza
przyjmij zatem te dary, nie gardz nimi
to boli, ma dusza placze lzami trwogi
och... nie przesadzaj, nie bedzie tak zle
zycie to prosta gra, naucze Cie jej, chcesz ?
15:45 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
bylem z bogiem, a on byl we mnie
czulem jego moc, a on mnial mnie
bog byl szczesliwy, ze jestem wierny
dal mi wiec poznac rozkosz kochania
obdarzyl mnie miloscia kobiety
ale przyszlos okazala sie bardziej krwawa niz oczekiwalem
poznalem swiat, doswiadczylem zycia
bedac szczesliwym, pozucilem boga
nie wiedzialem co czynie...
za to wszechmocny mnie ukaral
dal mi poznac wszelkie smaki bolu
skaleczyl ma dusze tesknota
bog byl zly, pozucilem go dla Niej...
bog zemscil sie okrutnie na mnie i na Niej
wowczas dopiero zrozumialem boga
mial moc tworzenia i niszczenia i mial wade
ten wielki, smieszny bog okazal sie ludzki
ale to mnie nauczylo kochac...
zaczalem czuc swiat dusza, a nie widziec oczyma
i to bylo dobre...
dlatego pielegnowalem to w sobie...
dzis jestem tym ktory patrzy i wie
nie widzi, lecz czuje dusza
nie rozumie, lecz slucha sercem
tak wlasnie narodzilem sie ja
zyje bez mego boga i kocham to...
15:44 / 10.07.2001
link
komentarz (0)
czlowiek to istota na tyle prymitywna, ze nadal musi kierowac sie instynktem, a nie rozumem...
18:45 / 04.07.2001
link
komentarz (0)

04.07.2001
cienie rozpaczy, aniolowie zalu
najskrytsze smutki, najgoretsze pragnienia
lodowate uczucia, schlodzone mysli
zastygle w locie marzenia
spadajace na kamienna rzeczywistosc
roztrzaskane na tysiace drobnych smutkow
a pozniej...
18:45 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
szlachetne i wzniosle czyny psychicznych
najwieksi z najprawdziwszych bohaterow
bogowie odziani w ludzkie ciala, we wraki
kruche pragnienia i brak jaichkolwiek marzen
zatracony z biegiem pieniadza honor
zagubine gdzies w czasie mysli na sprzedarz
tysiace dumnych w swej postawie dziel
miliony monstrualnych w wygladzie upiorow
technologie przynoszace na mysl nieczyste mysli
dziela niedojrzlych amatorow , dziela u podstaw chore
rozpusta pieniadza szerzona przez prorokow
wyimaginowane idealy i szerzace sie zarazy
a gdzies w tym wszystkim zagubiony czlowiek
gdzies na tym kolorystycznym obrazie on obdarty z...
jakze szczesliwy w wieku przyszlosci, w wieku ludzkosci
18:44 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
widzialem rzeczy jakich nie widzial czlowiek
czulem to czego czuc nie moze czlowiek
myslalem o tym o czym boi sie myslec czlowiek
doznalem rzeczy ktorych doznaja tylko bogowie
kochalem tak jak nie potrafia kochac bogowie
myslalem tak jak nie potrafia bogowie i ludzie
czulem sie wielkim a bylem smiertelnikiem
czulem sie niesmiertelnym a bylem czlowiekiem
dotykalem rzeczy ktorych nigdy nie tknie reka ludzka
spozywalem potrawy ktorych nigdy nie zasmakuje czlowiek
pilem trunki ktorych nigdy nie skosztuje podniebienie boskie
bylem tam, bylem nim, bylem soba...
czulem, ze umieram, a nadal zylem
chcialem byc zwyczajny lecz nie dano mi szansy
wiec postanowilem, ze po prostu bede soba...
18:44 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
juz od dawna nie bylem tek podekscytowany... zbieralem sie na ten telefon od rana... i w koncu zadzwonilem... mialem nadzieje ze moze nikt nie odbierze... ze moze gdzies wyjechali... albo ze moze Jej nie bedzie... zawiodlem sie... odebrala Madzia... zamilklem na chwile... hmm... ten miek, cudowny dla ucha dzwiek Jej glosu... zdziwilem sie Ona nie ma do mnie zalu... za to... za milczenie... za wszystko... dziwne... jeszcze nie wiem co z tego wyjdzie... ale umowilem sie na irca na 16... mam tylko nadzieje ze bedzie... a i jeszcze jeden szczegol... pani mojego serce powiedziala ze porozmawia z rodzicami na temet przyjazdu tutaj... moja siostra wyjechala do niemiec na miesiac... wiec w domu jest wolny pokoj.
18:44 / 04.07.2001
link
komentarz (0)

03.07.2001
znalem go, gdy byl mlody. chodzilismy to tej samej szkoly. widywalem go od czasu do czasu na przerwach. nie lubilem tego. nie wiem dlaczego, ale jego widok przyprawial mnie o nieprzyjemne dreszcze. nie to nie byla wina jego okropnego wygladu. to bylo cos o wiele glebszego. cos co drzemalo w nim, tam w srodku, w duszy. to nie dawalo mi spokuju.
byl piekny sloneczny dzien. jak na moj gust to, az za sloneczny. taki zar lal sie z nieba, ze rano nieomal zemdlalem. ale nic wracajmy do sprawy. a wiec jak zawsze w takie upaly, siedzialem na plazy i rozkoszowalem sie szumem morza... i przygladalem sie przyjezdnemu 'towarowi', jesli wolno mi to tak nazwac - hehe. wtem, ni z tego ni z owego znowu poczulem to nieprzyjemne mrowienie w okolicach karku. obrucilem sie i... i nic nie ujrzalem. spodziewalem sie zobaczyc... niewazne.
bylo pozno. przed chwila porzegnalem sie z przyjaciolmi i wlasnie szlem ulica kosciuszki. spytacie sie zapewne, dlaczego kosciuszki skoro mialem niepodrodze. coz... po prostu chcialem ja ujrzec. a nie wiecie o kim mowie co? to dobrze. kazdy musi miec troche intymnosci, nawet ja slynny heniek pogromca dziewic - hehe. i wowczas znowu to poczulem. te natarczywe, bolesne wrecz mrowienie na karku. rozejrzalem sie wokol i... i oslepil mnie blysk czyjejs latarki. zaslonilem oczy i zmrozylem oczy, by dojrzec nieznajomego. o przepraszam nieznajoma. swiatlo latarki w koncu opadlo na chodnik i dalo odpoczac moim oczom. zatkalo mnie. zobaczylem... nie uwierzycie, ale to byla ona. ania we wlasnej osobie.
witaj heniu - zucila w moja strone. jej glos brzmial tak slodko, tak rozkosznie dla ucha ludzkiego. bogini we wlasnej osobie pomyslalem - slowo daje. co tutaj robisz ? - rzeklo bostwo. eeeee, bo ja ten - zajakalem jak jakis szczeniak. wybacz, ale co ten ? - wypowiedzialy jej usta. eeee... znaczy sie ja ten no - jezu pomyslalem, co sie ze mna dzieje. jeszcze zadna kobieta mnie tak nie oniesmielila. ach widze, ze.... - tylko tyle zdolalem uslyszec nim mnie ogluszono. ktos brutalnie walnal mnie w tyl glowy.
lep mi pekal, a w oczach sie dwoilo. gdzie ja jestem do cholery pomyslalem. rozejrzalem sie troche do okola. siedzialem w jakiejs piwnicy, albo czyms takim, a po mnie lazily karaluchy. cos to okropnie zajerzdza pomyslalem - i rozejrzalem sie ponownie. oczy zdazyly juz sie przyzwyczaic do mroku panujacego w pomieszczeniu, to tez widzialem teraz znacznie lepiej niz poprzednio. ale to co ujrzalem... cale spodnie sobie zarzygalem kurwa... gdzie ja bylem do jasnej cholery ? co tu sie kurwa wyprawia ? - na wprost mnie na, tuz nieopodal schodow - ktore dopiero teraz zauwazylem - stala gigantycznych rozmiarow trumna! ale to jeszcze nie wszystko. wieko trumny bylo podniesione, a raczej rozchylone na osciez. a w srodku, wewnatrz trumny... kurwa co tu duzo mowic, w trumne byl bezglowy trup jakiegos faceta. gosc caly byl w strzepach, jakby go jakis demon, albo cos w tym stylu dopadlo. tu znowu puscilem pawia, a pozniej zemdlalem.
obudzil mnie jakis halas. nie wiem, co sie ze mna stalo, ale ocknalem sie dopiero tutaj.
hmm... sprawa wydaje sie byc bardzo prosta - odrzekl czubek ubrany w biale przescieradlo, siedzacy na duzym, solidnym krzesle. znaczy sie co ? - zapytalem. jeszce sie pan nie domysla ? - zapytal wyraznie poirytowny. eee, nie. a czego mialbym sie domyslac ? - spytalem. hmm... to naprawde proste. dal pan sie wciagnac w pulapke. jaka pulapke ?- spytalem ponownie. co jest kurwa mac ? to mnie pojebalo, czy tez ten gosc ma cos nie tak z glowa ? zostal pan schwytany, a nastepnie rozszarpany przez wampiry - odzekl miekim barytonem swir owiniety w biala toge. co ? jakie znowu wampiry ? - krzyknalem z niedowierzaniem. to co pan uslyszal. zostal pan zamordowany. a przez kogo to niech sie pan sam domysli - ponownie odrzekl baryton. znaczy sie jak ? - zapytalem. bylem przerazony zaskoczony i bog wie co jeszcze. dobra. zabrac go. dzis mam jeszcze ponad 100 tys. spraw do zalatwienia i nie mam na niego czasu - powiedzial grubas w todze. jak to zabrac ? - krzyknalem w jego strone, probujac wyrwac sie dwom osilkom, ktorzy najwyrazniej zamierzali mnie wyniesc z sali. po prostu. jestem bogiem i nie mam czasu, dla wszystkich - rzekl... jestem bogiem...
18:43 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
kiedy, komus powiedzialem, ze ja po to sie narodzilem by kochac... klamalem... moim przeznaczeniem jest cierpienie... kochac owszem tez kocham, ale to nie jest szczesliwe kochanie... to milosc bolu zrodzona z grzechu bezmyslnosci... coz ale kazda moneta ma dwie strony... zgodnie z moja zasada:
18:43 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
nie przejmuj sie, gdy cierpisz - to oznacza ze ktos inny wlasnie sie cieszy. zgodnie z prawem natury (ktos umiera, ktos sie rodzi. w naturze nic nie ginie i nic nie idzie na marne,0). wiec to tam jakbys podarowal komus radosc... zatem ja rowniez powinienem sie cieszyc...
18:43 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
tylko ze mi jakos trudno... och ciezko... naprawde ciezko...
18:43 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
widzialem potok lez i czulem smutek
nie nawidzilem zycie i kochalem cierpienie
gardzilem szczesciem i pragnalem milosci
bylem nikim i rzadzilem swiatem
pragnalem milosci a dzis sie jej lekam
chcialem wiedzy, doswiadczenia
dzis oddalbym to wszystko za spokuj
ale wiem ze to niemozliwe
dlatego zamkne sie w sobie i poczekam
az zycie sie skonczy moze wowczas...
moze wraz z nim przeminie ten bol...
18:43 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
czuje sie taki... hmm... nieszczesliwy... porzucony... i winny... hmm... jak zawsze latem... dlatego nie lubie wakacji... nie lubie...
18:43 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
kurwa mac... ja juz nie moge... nie wytrzymuje... jestem twardy... silny... ale ile mozna... to trwa juz blisko 3 lata... walka z... hmm... sam nie wiem z czym... z miolscia???... z tesknota???... z samym soba???... nie wiem naprawde nie wiem... z czym... ani jak dlugo jeszcze... to trudne... oby tylko nie bylo ponad moje sily... oby...
18:42 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
nadejdzie czas cierpienia... czas bolu i wielkiej proby ludzkosci... pieklo zgotowane sobie przez rodzaj ludzki... wowczas umrze wiara i splana na stosach nadzieje... upadnie potega pieniadza... glod bedzie im panem... cierpienie bratem... a niedostatek siostra... i poznaja oni zemste natury... beda wydzierac se z ust... zeby przerzyc... i znow beda musieli zabijac, by sie posilic... poznaja to co jedni nazywaja gniewem bozym - armagedonem - zaglada swiata... a inni nastepstwe cywilizacji i technologi... a pozniej zrozumieja... i poznaja milosc... i wspolczucie... to co zagubia z czasem... to co juz dzis zanika...
18:42 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
moglbym zbawiac swiat... mglbym byc nieomal bogiem... moglbym... ale nie moge... ogranicza mnie to co tak kocham i nienawidze jednoczesnie... zamkniety w ciele ludzkim... uwieziony w zyciu... jestem jako pies mysliwski z kagancem na pysku... tak wielki i szlachetny i jednoczesnie tak niewielki i prosty... az mi sie plakac chce... to takie... takie banalne... i... i tak bardzo ludzkie...
18:42 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
nie rozumiem tego co we mnie siedzi... czasami sie tego boje... ale tyklo czasami...
18:42 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
och... za duzo zlosci, za wiele agrsji i zalu dzis we mnie... ide... schowam sie... ukryje... przynajmniej nikt nie ucierpi, gdy wybuchne... i nikt nie zobaczy... jak ponosze porazke...
jak przegrywam z soba... jak przegrywam zycie... nikt nie zobaczy... nikt...
18:42 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
podstawowym filarem milosci jest odwzajemnianie bez ktorego ten jakze keruchy twor ulegnie swoistemu samozniszczeniu... znaczy sie nie zniknie ot tak po prostu, gdyz to jest niemozliwe, ale zapadnie w 'sen' z ktorego pozniej ciezko ja zbudzic...
18:41 / 04.07.2001
link
komentarz (0)

02.07.2001
czlowek zaczyna doceniac swiat dopiero doznawszy prawdziwej milosci... a zaczyna go rozumiec poznawszy smak tesknoty... zas dopiero utraciwszy milosc zaczyna ja doceniac...
18:41 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
tesknota to straszna choroba... zrzera czlowieka od srodka... niszczy umysl... i zycie...
to prawdziwa tragedia... jedynie sen jest dla mnie odpoczynkiem... jedynie sen przynosi mi ukojenie... ide spac - tesknie... wstaje - tesknie... budzisz sie a serce ci przypomina... myslisz co zjesz na sniadanie a umysl ci przypomina... to jest okropne... a jednoczesnie tak cudowne... ach...
18:40 / 04.07.2001
link
komentarz (0)

01.07.2001
jeden rzut oka i wiem...
burza uczuc, dresz niesmialosci
brak zdecydowana, strach
drugi rzut oka i juz jestem pewien
burza mysli, kropla zwatpienia
brak wiary w siebie, strach
trzeci rzut oka i olsnienie
jest sila, odnalazla sie wiara
ale nadal brak zdecydowania
teraz bez ogrodek
patrze na Nia, upajam wzrok
i...
popatrzyla, zauwarzyla ze sie przygladam
wstyd, krew naplywajaca do glowy
ale nic moze pozniej...
zaczekam...
innym razem...
18:39 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
hmm... a propos sensu zycia to mysle ze to zalezy od jednostki... kazdy ma inny cel.. w zaleznosci od tego w jakim swiecie zyje, co ma, jak zostal wychowany, czego sie nauczyl, jak postrzega swiat i od wielu, wielu innych czynnikow... dla mnie na przyklad takim celem w zyciu jest milosc, kobieta i przyjaciele... hmm... przez moment pomyslalem ze moze przesadzam z ta miloscia, ze to moze pozadanie czegos czego nie posiadam, ze to w wyniku tesknoty za czyms utraconym... hmm... ale nie... tak nie jest... spojrzalem w glebie swej duszy i na dno serca... nie tak nie jest... ja faktycznie potrzebuje milosci do szczescia... kobiecej milosci... 'tej' milosci... znaczy sie w tej chwili nie chodzi mi o milosc jakiejs tam kobiety... chodzi mi o Madzie... moze spowodowane jest to niedosytem jaki we mnie sie narodzil po... po utracie... nie wiem... ciezko jest 'oceniac' siebie... ale tak trzeba... z boku... neutralnie... obiektywnie ocenic sytuacje... hmm... dziwne... ale to calkiem mozliwe... hmm... zgubilem mysl... po 30 min. przerwy to moglo sie zdarzyc.... coz trudno...
18:39 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
tak... niewatpliwie mial racje ten kto powiedzial ze 'czlowiek zaczyna doceniac to co ma dopiero, gdy to utraci'. tia... utracic milosc to tak jakby stracic wszystko...
18:39 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
'chcemy by wierni zastanowili sie nad sensem zycia' - jak slysze cos takiego z ust kleru to az we mnie wrze. co ci glupcy sobie mysla. chca zmusic zwyklych, prostych ludzi do 'zastanowienia sie nad sensem zycia'. przeciez to nie ma najmiejszego sensu. niektorzy z tych ludzi nie potrafia nawet dobrze czytac... przeciez wielu juz bylo filozofow, medrcow, krolow, papiezy, poetow itp. itd. ktorzy szukali sensu zycia... wielu wielkich... i jakos nie wydaje mi sie zeby ktorys go znalazl. a ci pieprzeni ignoranci wymagaja tego od zwyklego, szarego czlowieczka... co za bezmyslnosc i przejaw glupoty ludzkiej...
18:38 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
czuje sie bezsilny... mam telefon, numer... i jeszcze Jej obraz w glowie... troche zamzany i wyidealizowny jak mniemam ale jednak mam... czuc tak glebaka tesknote... i nie moc nic zrobic... hmm... boje sie... tak gdzies tam od srodka zrzera mnie strach... to od powstrzymuje przed dzialaniem... robi to od prawie dwoch lat... i jak dotej pory jest bezbledny... pieprzony paraliz strachu... jak ja nienawidze tego stanu rzeczy... nienawidze... nienawidze...
18:38 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
och... glowa mi peka... spac caly dzien jest naprawde nie zdrowo. o 11.30 polozylem sie, zeby zdrzemnac a teraz jest 5 ! cholera ! i spalbym nadal ale telefon mnie obudzil... no i dobrze bo bym chyba do siebie przez tydzien dochodzil hehe...
18:37 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
tak to naprawde cudowna rzecz miec 'takiego' przyjaciela. przyjaciela ktorego radosne i smutne chwile sa rownez twoimi. przyjaciela ktoremu mozesz zaufac, zwierzyc sie, czy nawet poprosic o rade i pomoc... tak to szczescie miec takiego przyjaciela...
18:37 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
jezeli chodzi o pojmowanie swiata to nasunely mi sie nastepujace mysli:
ksieza i teologowie dopuszczaja do glosu zjawiska niewytlumaczalne przez nauke, ale z drugiej strony sa ograniczeni przez wlasna wiare i nie przyjmuja do wiadomosci wszystkich dowodow naukowych. chodzi tutaj o rozbierznosc pomiedzy tym w co staraja sie wierzyc a nauka. dla przykladu wystarczy podac teorie o pochodzeniu czlowieka...
naukowcy i wynalazcy zas cala swa wiare pokladaja w nauka i nie wierza w nic czego nie da sie wyltumaczyc racjonalnie tj. prawami nauki. ich rozumowanie nie pozwala wykraczac ich umyslom poza dopuszczalne normy tj. poza prawa nauki.
jedyna grupe ktora w moim mniemaniu nie jest ograniczona przez zadne wspolczynniki typowo ludzkie stanowia filozofowie. w przeciwinstwie do duchowienstwa oceniajac swiat i zjawiska towarzyszace jego rozwojwi opierajac sie na nauce, ale w przeciwienstwie do naukowcow biora tez pod uwage zjawiska, ktorych ta wlasnie nauka wytlumaczyc nie umie i nie potrafi. jest to grupa ludzi starajaca sie pojac wszystko rozumem, ale zdajaca sobie sprawe z ograniczoych mozliwosci tegoz rozumu i co za tym idzie dopuszczajaca tez inne, mniej dla czlowieka zrozumiale zjawiska...
18:37 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
dzis juz niczego nie jestem pewien... lekam sie tego czym moze okazac sie to, co tkwi w mym sercu... tesknie, tesknie... kocham, zaluje... cierpie... swej glupoty nie pojmuje... serce pragnelo... dusza zadla... a rozum... coz rozum postapil wbrew mnie... cialo odmowuli posluszenstwa i zarzadzilo strjk na czas nie okreslony... ach... dzis moge tylko zalowac bledow popelnionych w przeszlosci... owszem moglbym do Niej zadzwonic... wytlumaczyc... znowu... ale nie tego chce... mam juz dosyc tej milosci na odleglosc... oddam serce by ja ujrzec... tylko tego pragne... znow poczuc jej bliskosc... wsluchac sie w rytm naszych serc... ach... pragne... ale wiem ze to niemozliwe... wciaz jednak zyje ta prozna nadzieja... moze przyjedzie... moze ujrzysz znowu... tylko ze nie wiem jak dlugo zdolam oklamywac serce... nie wiem... i boje sie... ogrom tej milosci spoczywajacej na dnie mego serca przeraza mnie... nie potrafie juz nad nia zapanowac... boje sie ze ona wybuchnie w najmniej spodziewanym momencie... i ze skieruje ja w niewlasciwa strone... do tej pory jakos sie udawalo... ale co bedzie gdy kiedys sie nie powiedzie... nie chce ranic ludzi... za bardzo ich szanuje... i kocham... hmm... sam juz nie wiem, co mam poczac... hmm...
18:37 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
za oknem deszcz tesknoty pada
w mym sercu powodz milosci topi smutki
a w mej glowie sumienie gada, gada
rozdarty na dowoje, cierpie katusze
decyzji sie lekam, wyboru podjac nie umiem
jazn poje trucizna przyszlosci
upijam serce trunkiem marzen
dusze pragnienia zrodzone z tesknoty i
przybijam do krzyza rozpaczy dawne milostki.
18:35 / 04.07.2001
link
komentarz (0)

30.06.2001
kiedys myslalem, ze szczescie jest wszystkim, ze to do niego dazy czlowiek przez cale swoje zycie. mylilem sie... och jakze srodze sie mylilem... dzis to widze i wiem... pojalem to... bo czymze jest szczescie bez goryczy porazki i cierpienia? jak moglibysmy zauwazyc szczescie nie poznawszy wpierwej smaku zalu, trwogi, tesknoty... nie zaznawszy bolu... czy to bylo by mozliwe?
18:35 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
bierz, bierz wszystko...
zabierz swiadomosc, uczucia, zmysly...
bierz, bierz wszystko...
zabralas mi serce, wez zatem i dusze...
bierz, bierz wszystko...
zabierz wolnosc, mysli, marzenia...
bierz, bierz wszystko...
wez szczescie, milosc, tesknote...
bierz, bierz wszystko...
wez zabierz i pozostaw mnie samego...
bierz, bierz wszystko...
18:35 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
kobieta stworzona by okaleczac... powolana do zycia by ranic uczucia i miazdzyc serca...
by zadawac im bol... wladczyni kruchych istot i pani ich cial... krolawa mezczyzn...
18:34 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
mam nadzieje, ze wiecej takich dni jak ten nie zaplanowano na dordze mojego zycia... jestem wyczerpany i zrojnowany umyslowo... czuje sie slaby i malucki... oby jak najmniej takich dni w zyciu tego swiata...
18:34 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
z ta moja tesknota jest jak z alkoholem pitym na pusty zoladek... z pozoru potrzebna...liznieta wydaje sie byc smaczna... ugryziona raduje podniebiene... lecz w wiekszych ilosciach powoduje mdlosci i bol glowy...
18:33 / 04.07.2001
link
komentarz (0)

29.06.2001
jest 2.20 w nocy. w glowie mam totalny metlik. obejrzalem film o... milosci... i zrozumialem... w koncu przyjalem do wiadomosci... moze my juz nigdy sie nie zejdziemy... moze nigdy sie juz nie spotkamy... juz nie uslysze jej smiechu... nie zobacze radosnej milosci mej fantazji... to mozliwe... pozostana nam tylko wspomnenia na stare lata... i odrobina dawnego uczucia w sercach... umrzemy teskniac... nie pozartujemy juz sobie nigdy z glupoty ludzkiej... juz nigdy nie poczujemy bliskosci swych dusz... nie zobacze jej wlosow rozwiewanych przez cieply, lenti wiatr... a tak o tym mazylem... czy to az tak wiele... przeciez pragne tylko jej... czy nie zasluguje na odrobine czystej, szczerej, nieskazonej milosci...hmm... teraz zaczynam zalowac... znow... ze zmarnowalem ta okazje ktora dal mi los... hmm... czy to mozliwe ze to juz koniec... czy juz nigdy nie osiagne apogeum szczescia... nie wiem... bardzo bym chcial... wiele bym dal... zeby ja znowu ujrzec... za kazdy dzien z Nia oddam rok zycia... a za przebaczenie oddam zycie... hmm... co robc??? nash licze na ciebie... poczekam do wrzesnia... pomoz mi prosze... sam nie udzwigne tego brzemiena... nie dam rady... boje sie... lekam sie przyszlosc...
wiem ze mnie zrozumiesz... to jest tak wazne... nie ma slow w ludzkim jezyku bym mogl to okreslic... hmm... chyba bede plakal... juz tak dawno nie plakalem... ale to pomaga... wiem o tym... smutki musza opuscic me serce bo nie starcza miejsca dla nowych... niech plyna z tym dziecinnym placzem... i niech nie wroca juz nigdy... prosze pomoz...
18:33 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
tak przyjemny dla ucha spiew ognia i melodyjna gra swiersczy.. gdzies tam w trwie... w glebi zielonego oceanu... i ona... tak blisko mnie... czulem te bliskosc... i ta wspaniala kuzsaca won jej zlotych wlosow... achh... jakze bylem szczesliwy... i jakze naiwny... wierzylem... gleboko wierzylem ze to mozliwe... milosc tak szlachetna i czysta... milosc doskonala... ach bylem naiwnym gowniarzem... ona mnie wykorzystala... po prostu wykorzystala i porzucila... powinienem byl sie domyslec... przeciez ona nie potafi kochac... ma wielu kochankow ale nie potrafi... przeciez smierc nie kocha nikogo....
18:32 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
widzialem wiele bitew, wiele smierci i bolu...
czulem jej bliskosc, jej oddech na moim karku, patrzylem jej w oczy...
pragnalem jej... a ona nic...
jedynie ten szyderczy usmiech wymalowany na jej bezksztaltnej twarzy...
prosilem, blagalem... a ona nic...
jedynie ten przerazliwy syk wychodzacy z jej ust...
zadalem, domagalem sie... a ona nic...
jedynie to beznamietne spojrzenie rzucone od niechcenia w moja strone...
zadalem pytanie...
a ona zasyczala: "jeszcze nie, jeszce nie pora... ale moze niebawem?... kto to wie?...".
a pozniej widzialem jak odchodzi...
znowu...
i stalem tam bezsilny...
znowu...
tak to byla ona...
smierc...
18:32 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
dziecko, chlopiec, czlowiek, mezczyzna... hmm... on stoi gdzies tam... czeka na pmocna dlon... ja to wiem, czuje, ze mam racje... wystarczy poszukac, rozejrzec sie troche wokolo... wystarczy chciec... jedno zycie wiecej... mniej bolu, mniej nienawisci, mniej lez przelanych bez potrzeby... hmm... warto, naprawde warto sprobowac... przeciez niczym nie ryzykuje... a stawka jest wysoka... szacunek, przyjazn i... i... i milosc... tak mysle, ze trzeba sprubowac pomoc temu chlopcu... przeciez to on dal poczatek... to on stworzyl... hmm... to on jest toba... prawda?
18:31 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
jego usta drzaly, a cialo wznosilo sie w agoni. zapytalem: "co ci?. co z toba przyjacielu?" a on mi na to odparl: "nie nic. to nic..." i zasmial sie pustym glosem. wowczas go nie zrozumialem, dzis jednak juz wiem... juz wiem... moze nie do konca zrozumialem jego tajemniece... lecz juz wiem... przynajmniej czesc prawdy stoi przede mna... tajemnica zycia i smierci... nie rozumiem... wydaje mi sie ze to takie proste, wrecz banalne... lecz wciaz nosze to uczucie braku czegos... gdzies tam gleboko na dnie mego serca, w glebi mnie samego tkwi nicosc. tak to chyba wlasciwe imie, dla 'czegos' zrodzonego z uczucia tesknoty i odrobiny milosci jaka jeszcze we mnie pozostala po tym wszystkim. czuje jak ona zrzera mnie od srodka, pograza moj umysl w odretwieniu i dezorientuje mysli... siedzi tam... czuje to... a jednak jestem tak bezsilny, bezradny... jak maly chlopiec, ktory zgubil sie w tlumie obcych mu ludzi i nie moze odnalesc rodzicow. hmm... to niebezpieczna gra, ale nie mam wyjscia, inne drogi zaginely, zatracily sie gdzie tam w glebi bytu. mojgo bytu... a wiec podejme te gre... moze glowna nagroda nie przpadnie mi w udziale, ale zawsze mam szanse na inne, mniejsze 'pucharki' wypelnione winem milosci... nie nie chce... ten chlod ktory oblega moje serce od niemal 3 lat, ten bol ktory dusze w sobie... nie tak byc nie moze... to nie moze isc na marne... siegne po nia... wypije wszystkie kielichy goryczy swiata, ale siegne po nia... ta milosc jest moja... i nikt mi jej nie odbierze... nawet on...
18:31 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
przyszla zaczarowala me serce i odzeszla pozostawiajac w nim chlod milosci, uczucie niespelnienia i odrobinke cudownych wspomnien w mym umysle. a i jeszcze spora ilosc zalu... zalu do siebie samego... zalu za zbyt mala ofiarnosc wzgledem niej... wzgledem siebie samego... wzgledem NAS...
18:30 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
stoczyl sie na dno. byl nikim, mniej niz niz zero - mowiono o nim. czul sie niepotrzebny, zurzyty jak szmata. czul sie samotny. wiedl z braku milosci, usychal jak kwiat rozy palony przez dzikie slonce. czul sie spalony wewnatrz. nikt go nie rozumial. nienawidzil ich za to. wszystkich, bez wyjatkow... czul ze nie powinien, ze mu nie wolno, ale to bylo silniejsze. dlaczego? - zadawal sobie pytanie - za co?. a do tego dochodzila ta cholerna pokusa, ta pieprzona glupota w ktora wdepnal nieopatrznie. wszystkie te mieszane uczucia, te klebiace sie wewnatrz jego glowy mysli i naglaca pokusa doprowadzaly go do szalu. chcial juz z tym skonczyc, nie mogl tak dluzej... on musial... przynajmniej sadzil, ze musi cos z tym zrobic. i na dodatek te mysli... cos wewnatrz szeptalo do niego: "...to takie proste, to najszybsza droga, tak bedzie najlepiej...". wowczas udawal sam przed soba: "...co, co mam do jasnej cholery zrobic?". udawal, ale w glebi duszy wiedzial "co" - i to wlasnie przyprawialo go o mdlosci. mial wybor, dano mu go, wiec zadecydowal... nie poddal sie, wybral walke... walke z samym soba. wiedzial ze jego czas jeszcze nie nastal, czul ze jeszcze nie teraz... i mial racje - milosc, ktora miala nadejsc byla tego warta... ona miala wynagrodzic mu wszystkie przelane lzy i zastapic palaca gorycz jaka w tej chwili odczuwal.
18:27 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
widzialem go jak stal na gorze, jak pustym wzrokiem sledzil fale rozbijajace sie o krawedz skaly. tam na tym krancu ludzkich mozliwosci stal on, byl sam. cierpial i tesknil, bol splywal po jego powiekach, marszczyl nos i zmuszal twarz do wygiecia sie w potwornym grymasie.
jego wargi raz za razem nawilzala tesknota, ktora to nastepnie splywala dalej i dalej, w niewielkich ilosciach. precyzyjnie wywazona trucizna pieszczac jego podniebienie splywala w glab, do serca. tam zbierala sie i czekala. czekala na znak, na chwile, na sposobnosc, a wszystko by zadac bol i cierpienie, by ostatecznie zabic. bez sentymentow, bez namyslu, jak zwierze. zabic, zabic, zabic...
18:26 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
rozne rodzaje tesknoty znane sa rodzajowi ludzkiemu, ale ten jest najgorszy. tesknota za kobieta, za zatracona miloscia. ona wdziera sie w serce, tlamsi umysl. to ona niepokoi dusze i zrywa ze snu cialo zlane potem o pozynych godzinach nocnych. to za ta tesknota stoja cierpienie, zrozumienie, poswiecenie. te jakze cenne przywary ludzkie.
18:25 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
przez sen, przez noc, przez mgle
w ciszy wiatru, w szumie morza
na bezludnej wyspie, na odleglym krancu wszechswiata
ja kocham ja, ona kocha mnie
milosc kwitnie jak krzew rozy
milosc nie umiera nigdy i nigdzie
milosc jest jak polbog - niesmiertelna i wieczna
ja kocham ja, ona kocha mnie...
18:24 / 04.07.2001
link
komentarz (0)

28.06.2001
wolnosc... czymze jest owo 'slowo klucz' ?... owszem jezeli przyodziac je w piekny kwiat innych slow wowczas kusi... wdziera sie w nasze serca i namawia nasze watle umysly do buntu... nie wazne przeciw czemu lub przeciwko komu... byle sie zbuntowac... wolnosc... hmm... slowo w kore az tylu wiezylo... za ktore az tylu oddalo zycie... i za ktore jeszcze wielu zlozy najcenniejszy z darow... zycie...
18:23 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
achhhh... czuje sie wspaniale... powrocil stan totalne zdolowania... nie wiem skad i nie wiem dlaczego... ale jestem wdzieczny... hmm... w sumie to nawet nie wiem komu... a co tam...
wazne ze znowu czuje sie soba prawda?
18:23 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
rodzina to tak forma zycia w spoleczenstwie na ktora kazdy z nas jest skazany...

18:22 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
cywilizacja to bajka opowiadana malym dzieciom przez starego pijaka i nieudacznika...
18:22 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
marzyciel to taka osoba ktora wie ze ten swiat jest tylko tymczasowy wiezieniem, wyrokiem ktory trzeba odsiedziec...
18:22 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
raz w zyciu czlowiek dostaje szanse na 'wiecej' - wiec uwazaj zebys jej nie przegapil...
18:22 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
wariatami sa ci ktorzy twierdza ze nimi nie sa...
18:22 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
swiat to kupa lajna w ktora przez przypadek wdepnalem. a teraz nie mam pomyslu jak
ta kupe zetrzec z buta...
18:21 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
poslubilem tesknote
od dzis ona maja kochana
w niej moja milosc
przy niej moja nadzieja
nic mi juz nie pozostalo
tylko ona
jej moge byc pewien
ona nie jest az taka zla
moze nie ucaluje mnie za komplement
moze nie wyslucha mnie gdy tego potrzebujezrozumie mnie gdy bede cierpial
i nie pocieszy gdy bede tego potrzebowal
ale czy mam wybor ?
obawiam sie ze w tym swiecie nie ma rozwodow
moze sama tesknota do milosci zastapi sama milosc
ja nie potrzebuje jej az tak wiele
wystarczy mi mala kropelka tej dawnej...
tej ktora sam pozucilem
moglem walczyc lecz zrezygnowalem
wybralem prostsza droge...
jak zawsze zreszta...
jak zawsze...
18:21 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
musze pomyslec... musze sie zastanowic... nie wiem nad czym... ale musze wyjsc...
cos mi kaze 'wyjsc'... ide posiedziec na czeresni... moze cos mnie natchnie... hmm...
czuje ze cos wisi w powietrzu... jeszcze tylo nie wiem co...
18:21 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
na rozstaju drog
na granicy rozpaczy
na krancu 'ludzkosci'
gdzies tam daleko jest on
ten ktory tworzy
ten ktory zna wszystkie odpowiedzi
to on rozdaje karty w tej grze
to on jest mistrzem 'zycia'
z czasem i ja poznam prawde
przeciez kiedys go spotkam
a wowczas...
coz wowczas spojrze w jego piekielne oczy...
i zapytam... dlaczego... dlaczego tyle smutku i
cierpienia... za co... w jakim celu... nie rozumiem...
odpowiedz prosze... blagam... ja dumny blagam...
a on nic... twarz jak z kamienia... brak reakcji...
zero wzroszen... hmm... a zawsze myslalem ze jestes jak my...
ze jeste ludzki...
18:20 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
spjrzalem w otchlan rozpaczy i ujrzalem setki dusz cierpiacych...
tyle niewyslowionego bolu... lez przelanych bez potrzeby...
hmm... bez potrzeby... czy oby na pewno... przeciez wiesz...
nie jestes jedyny... oni sa ci podobni... niewolnicy bolu...
poddani rozpaczy... hmm... tak wiele dusz pokrewnych...
ale czy jest tam ta 'wlasciwa' ta na ktorej az tak bardzo ci zalezy...
???... nie wiem... nie odpowiem ci kochanku samotnosci... odpowiedz
nadejdzie z czasem... tak... z czasem nadchodzi wszystko... czas...
czas leczy rany, pamietaj o tym... i wiedz ze ona nigdy nie zapomni...
milosc nie umiera pamietasz?... to twoje slowa... co nie jestes juz ich pewien?...
a moze ty sie boisz? ty ktory umilowales smierc... ty ktory nie znasz lekow...
hmm?... pamietaj ze przed sumieniem nie ma ucieczki... ja jestem w tobie...
jestem czescia twojego jestestwa... czy tego chcesz czy tez nie...
bog czy tez los tak chcial i tak musi byc niewolniku swoich slabostek...
18:20 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
hmm... obawiam sie ze dobra pogoda mi nie sprzyja... moja "muza" mnie porzucila... umysl mi sie oczyscil... stal sie taki... taki... zwyaczjny... pospolity... brak mi tej burzy mysli...
tego chaosu w mojej glowie... no coz pozostaje nadzieja ze to tylko na pewien czas...
18:19 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
czlowiek pozostaje czlowiekiem doputy dopuki nie zatraci gdzies swego czlowieczenstwa
18:18 / 04.07.2001
link
komentarz (0)

27.06.2001
male zielone swinstwo... scierwo ktorym gardze... 'nic' za ktore ludzie sie bija... 'nic' za ktore
ci glupcy gotowi odbierac sobie zycia... dawniej... coz dawniej ludzkosc nie znala tej zerowej wartosci... ludze po prosru zyli... zyli dla siebie... dla chwil.. dla milosci... dla rodziny i dla
przyjaciol... ale pozniej ludzkosc zeszla na droge samozaglady... wynaleziono 'lajno'...
'gnoj' ktory stal sie wartoscia nadrzedna w zyciu codziennym... dzis to 'jemu' wiekszosc tych
debili poswieca swoj czas... to dla 'niego' haruja jak woly... jak niewolnicy ktorymi stali sie na wlasne zyczenie... tak to pieniadz... zguba ktora sprowadzila ten swiat na psy... ta sama 'nicosc' ktora zniszczy swiat... glupcy... zaufali w tak beznadziejna rzecz... w materialny smiec... ale ci glupcy nie sa sami... przez swoj brak wyobrazni pociagneli za soba innych... takich jak ja... jak ty i ona...
18:18 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
i powstal z czelusci aniol smutku... on dzierzy w dloni miecz rozpaczy...
na jego gowie dwa rogi... szczyt bolu i wzgorze cierpienia...
on stoi... stoi i patrzy... wie ze ja jestem... ja jestem ten ktory walczy...
nie dla niego lecz przeciw niemu... nie u jego boju lecz ramie w ramie
z jego wrogiem...
18:18 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
ja jestem w bolu... ja jestem bolem... a on jest we mnie...
ja po to sie narodzilem zeby zyc w bolu i byc bolem...
nie ma nic cenniejszego od bolu i nie ma nic bardziej
przerazajacego od bolu... jestem nim a on jest bolem i
bedzie nim... z bolu rodzi sie dusza i w bolu umiera cialo...
bol byl poczatkiem i on tez bedzie na koncu...
gdy wszystko straci sens on nadal bedzie soba...
gdy runa podstawy tego swiata on zasiadzie na tronie i bedzie
krolowal az po wsze czasy... bo to jest bol...
syn pierworodny samego szatana... on jest zrodzony z nienawisci do boga...
on jest smutkiem czarnego... w nim ma rozkosz i w nim ma rozpacz...
18:17 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
dzis pozostal juz tylko gleboki zal do siebie
za glupate i lenistwo... za brak wytrzymalosci i zrozumienia...
nie zrozumienia nie... przeciez my rozumielismy sie bez slow...
achhh... tak zal i to dziwne uczucie na dnie serca...
widze je... patrze na nie... o boze!!!... nie wieze...
to nie moliwe ze po tylu latach... po tak dlugim czasie...
zeby ono tam jeszcze bylo... myslalem ze zniszczylem je
jakis czas temu... myslalem... chcialem... staralem sie...
aaaaaaaaa... dlaczego mi nie wyszlo... to boli... bol wdziera sie w ma dusze...
laczy sie z nia wiezami tej okrutnej milosci... tak to ona zostala w glebi mojego serca...
kielkowala tam przez lata... rosla w sile... a teraz... coz... teraz przegralem... przegralem z
wlasna slabostka... przerosla mnie milosc do kobiety... hmm... ja sie naprawde boje...
tak to doprawdy zabawne co? bac sie wlasnej milosci... milosci ktorej tak naprawde zawsze pragnalem, wrecz pozadalem jej... jestem zalosny... nie potrafie zdlawic tak prostego uczucia,
a chcialbym zbawiac swiat... no coz... pozostalo mi to co zawsze...
marzenia, pragnienia i tesknota za nieosiagalnym... jak ja nienawidze warszawy... i hate it... achh... chcialbym rzec nie poddam sie ale... ja juz dawno temu skapitulowalem... wiele lat temu... hmm... to jest naprawde zabawne... za trzy dni znajomosci placic taka cene... 3 lata cierpenia... hahahaaaaaaaaa... zabawne i jednoczesnie tak zalosne.
18:17 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
widzialem szczerozloty usmiech
czulem bliskosc jej serca
wiedzialem o blogoslawionej duszy
znalazlem druga czesc swego istnienia
ona byla tu ze mna
bogini w swej najpiekniejszej postaci
czerwony kwiat rozy posrod wod oceanu
me serce zaprzedalo sie
popadlo w niewole najstrszliwsza z najgorszych
w niewole milosci...
18:16 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
i czego sie dowiedzialem... hmm... znwu zawiodlem... dalem ciala...
znowu... to juz zaczyna byc meczace... dobija mnie i meczy... ile czlowiek
moze wytrzymac...
18:15 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
czelusci mej glebi, dno mego smutko,
matko mojej rozpaczy, serce mego cierpienia
powiedz mi prosze czy warto?
tyle bolu, zalu... za co?
po co? dla kogo?
powiedz mi prosze czy warto?
czy warto istniec wiedzac ze sa ludzie ktorzy
nie potrafia czuc?
czy warto zyc wiedzac ze sa ludzie ktorzy
nie maja nadzieji?
czy warto oddychac wiedzac ze sa ludzie ktorzy
nie widza drogi?
czy warto kochac wiedzac ze sa ludzie ktorzy
nie doznaja milosc?
czy warto patrzec na swiat wiedzac ze sa ludzie ktorzy
widza tylko smutek i cierpienie
powiedz mi prosze czy warto?
18:14 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
nadzieja zyje, nadzieja jest, byla i bedzie... nie wazne czy jest duza czy tez nie, liczy sie tylko ona... ta ktora daje nam swobode i chec do zycia... matka naszych sumien, przyjaciolka naszych dusz...
18:14 / 04.07.2001
link
komentarz (0)

nie wiem co nalezy czynic... siedze i mysle... ale wszystko na prozno... to nic nie daje... myslalem ze potrfie... ze umiem pomoc... coz mylilem sie... ale nie poddam sie... bede nadal probowal... warto...
18:12 / 04.07.2001
link
komentarz (0)

ale jadnak jestem pelen podziwu dla tego czlowieka... stoczyc boj z takim wrogiem i trzymac sie na nogach... hmm... nielada wyczyn... to nie wazne ze boj nie zakonczyl sie zwyciestwem... to naprawde nie wazne... liczy sie tylko zycie... i milosc innych... oraz do innych...
18:12 / 04.07.2001
link
komentarz (0)
25.06.2001
och... poddaje sie... chyba pozwole sobie na ten luksus i zwarjuje... juz nic mnie nie bawi... przyjaciel cierpi a ja... co ja moge?... jak pomoc?... nie nie wiem tak wielu rzeczy jeszcze nie rozumiem a pragnalbym je ogarnac... bol, cierpienie, rozpacz, wewnetrzne rozdarcie, walka, bitwa o przetrwanie, bitwa odzis o jutro, o mnie o ciebie o nas o nia...sam juz nic nie wiem... myslalem ze swiat jest inny...inny...hmm... lepszy... lzejszy... milszy...hmm...
17:03 / 21.06.2001
link
komentarz (0)
zycie jest piekne jezeli odpowiednio do niego podejsc